Poprzedni solowy materiał artysta wydał w 2002 roku. Potem nagrał dwa albumy z Redem i usunął się w cień. Jego tegoroczny powrót jest jedną z największych rapowych niespodzianek ostatnich miesięcy. - Przez dłuższy czas nie wydałem żadnego dużego materiału. Przygotowywałem pojedyncze kawałki, nagrywałem gościnne zwrotki, były różne kooperacje, ale w międzyczasie działy się też ważne rzeczy i zmiany w moim życiu. One pozwoliły mi na nowo dotrzeć do źródła, odnaleźć wielką przyjemność z muzyki i nagrać w efekcie album, z którego brzmienia jestem w pełni zadowolony - wyznał.
Na płycie Spinache sięga po nowoczesne, przebojowe rozwiązania, znane dotąd bardziej z albumów amerykańskich artystów. Jak przyznał, jest to efektem tego, że ma niezwykle szerokie horyzonty muzyczne i nie ogranicza się tylko do hip-hopu. - Krąg moich inspiracji jest bardzo szeroki, bo uważam, że w muzyce nie powinno być żadnych granic i barier. Chodzi o to, żeby nami ruszyła, dała energię, coś fajnego. I taką też sam chcę nagrywać - podkreślił muzyk w "DJ Paśmie".
Gość Czwórki jest związany ze sceną hip-hopową już od ponad piętnastu lat. Nagrywał w ramach zespołu Thinkadelic, kolektywu Obóz T.A., a także w duecie z Redem. Większość jego dokonań charakteryzowało sie w pewnym stopniu pójściem pod prąd wobec obowiązujących trendów. - Tak, zawsze robiłem rzeczy odważne. Nigdy nie kierowałem się przy nagrywaniu muzyki tym, co ktoś o tym powie i jak to zostanie odebrane. Kłóci się to z moją filozofią i postrzeganiem sztuki. Dlatego może nigdy nie byłem najbardziej popularną osobą na scenie, ale mogę ze spokojem wrócić do każdej mojej płyty, a jeśli u kogoś zdobyłem szacunek to był on szczery, autentyczny. To jest najważniejsze! - skwitował.
Więcej szczegółów dotyczących kariery oraz nowej płyty rapera - w zapisie audycji.
ac, mcz