- Dzięki sieci miejskich ogrodów dla pszczół i ludzi, zapylacze, czyli dziko żyjące owady, będą miały co jeść, a my wszyscy odzyskamy kawałek miejskiej przestrzeni - tłumaczy Kasia Guzek z Greenpeace. - Będziemy mogli spędzać tam czas we współpracy z naturą, tworzyć zalążki zielonego rolnictwa miejskiego. Hodować warzywa i owoce, a później je razem konsumować.
To, że jest to niezwykle ważna inicjatywa, pokazują badania. W ostatnich latach nasila się zjawisko wymierania pszczół miodnych i innych owadów zapylających. W USA ginie co roku średnio ok. 30% pszczół, w Europie 20% (przy czym istnieją rejony, w których straty sięgają ponad 50%), w Chinach są już miejsca, gdzie nie ma ich w ogóle.
Czytaj także: Pszczoły... do tropienia narkotyków >>>
- Jeśli chodzi o polskie pszczoły, to są one w trudnej sytuacji, bo w naszym rolnictwie używa się zbyt dużo pestycydów. A to nie działa dobrze na owady zapylające - mówi gość Czwórki. - Tymczasem pszczołom i innym owadom osłabia się system odpornościowy i coraz trudniej jest im walczyć z różnymi chorobami. Podobnie jak na świecie, w Polsce populacja tego gatunku w drastycznym tempie zmniejsza się. A problem ten dotyczy zwłaszcza owadów, które mieszkają w dużych miastach, czyli tam, gdzie przesadnie dba się o zieleń, grabi wszystkie liście, przycina krzewy. Przez to pszczoły nie mają gdzie mieszkać, ani gdzie się rozmnażać, a my wkrótce nie będziemy mieli co jeść… Pszczoły kojarzą nam się głównie z produkcją miodu, jednak najważniejszy dar, jaki dostajemy od nich i innych owadów zapylających, to właśnie zapylanie. Mało kto ma świadomość, że co trzecią łyżkę spożywanego pokarmu zawdzięczamy właśnie im.
Dlatego jest o co walczyć. I jest na szczęście z kim. "Adoptuj Pszczołę" to największa akcja crowdfundingowa w Polsce - w zeszłym roku pawie 5 tysięcy osób wpłaciło łącznie 80 000 zł. Tegoroczna odsłona rusza 7 października. Więcej na ten temat dowiesz się słuchając nagrania z "Się mówi".
Z Kasią Guzek z Greenpeace rozmawiał Piotr Firan.
(kul/mm)