Fotograficy potwierdzają, że przy robieniu zdjęć pod wodą pracy jest dwa razy więcej niż w przypadku zwykłych fotografii. Nie dość, że trzeba obsłużyć sprzęt fotograficzny, należy też uważać na cały akwalung. Do tego dochodzą ograniczenia w dostępie do światła. Dlatego po pierwsze trzeba się zastanowić, gdzie chcemy robić zdjęcia. Możliwości jest wiele: mamy do dyspozycji morza, oceany i jeziora, w których niestety widoczność jest najczęściej znikoma.
– W przypadku fotografowania w jeziorach, najczęściej na głębokości 7, czy 8 metrów trzeba już włączyć latarkę – tłumaczy Maciej Sworzyński, fotograf i nurek. – W Morzu Czerwonym widoczność wynosi ok. 30 metrów, ale głębiej jest już po prostu zupełnie ciemno.
Trzeba więc pamiętać, że te same ryby, które tuż pod powierzchnią wody pięknie lśnią kolorami, kilka metrów dalej będą już niebiesko-czarne. To też ma swój urok, ale trzeba pracować na dużo dłuższych czasach naświetlania, przez co pojawia się problem stabilizacji obrazu. – Podobno niektórzy używają pod wodą statywów, ale jeśli fotografujemy na ściance, która ma kilkaset metrów głębokości, to nie ma się specjalnie gdzie zaczepić – tłumaczy Sworzyński.
Warto więc zaopatrzyć się w swoje własne oświetlenie. – Lampy błyskowe, jeśli są dwie, z reguły umieszczane są po obu stronach aparatu na specjalnych ruchliwych ramionach – tłumaczy innych podwodny fotograf Darek Sepioło. – Pojedynczą lampę z reguły umieszcza się nad aparatem.
Jak twierdzi Sworzyński, najlepiej podwodne zdjęcia wykonywać lustrzanką. – Ale z drugiej strony z nią jest też najwięcej problemów. To już jest duży i drogi sprzęt, więc trzeba się nim zajmować – tłumaczy podwodny fotograf. Ale są i tacy, którzy lustrzanki wybierają i nie wyobrażają sobie innego sprzętu.
Więcej o tym, jak robić zdjęcia pod wodą, dowiesz się, słuchając całej rozmowy w Czwórce.
Jak twierdzi Sapioło, jedna sesja fotograficzna trwa około godzinę. Potem wypływamy, by zmienić obiektyw. Pod wodą nie da się tego zrobić. – Plan nurkowania zakłada jeden rodzaj ujęć. Przed zejściem pod wodę lokalni przewodnicy informują, jakiego rodzaju ujęcia będziemy robić – tłumaczy Sepioło. – Ale często to loteria.
(kd)