Zdjęcia lomograficzne są od zwykłych ciekawsze, w mniemaniu ich autorów. Jaki jest sens w robieniu fotografii słabej jakości? Chodzi o to, by się bawić i nie zastanawiać się, czy kadry aby na pewno są profesjonalne i wystarczająco dynamiczne.
- Kiedyś powstało takich "10 zasad lomografii". Ale zasadnicza idea to spontaniczność – mówi Grzegorz Filip, miłośnik lomografii. – Jeśli jakiś żywopłot przesłoni pół osoby fotografowanej to też się nic nie stanie. Jeśli kadr będzie na tyle ciekawy, że zainteresuje odbiorcę to już jest poprawne zdjęcie.
W ogóle więc nie musimy się przejmować ani światłem, ani ostrością, ani tysiącem innych rzeczy, które spędzają sen z powiek projesjonalnym fotografom.
Już sam aparat do wykonywania tego typu zdjęć jest niesamowity: zupełnie nieskomplikowany, plastikowy i bardzo kolorowy, wzorowany na starych radzieckich wynalazkach fotograficznych. – Mimo tego, że takie aparaty wyglądają nieprofesjonalnie, robią zdjęcia – tłumaczy Grzegorz Filip. – W niektórych nawet można ustawiać przesłonę.
Instrukcja robienia zdjęć typu "lomo" też należy do najkrótszych na świecie. – Nakręcamy film, tak jak robiło się to kiedyś – tłumaczy obrazowo nasz miłośnik lomografii. – Teraz wystarczy wycelować. Teoretycznie jest w aparacie jakiś wizjer, ale rzadko się tam zagląda. Cyk, strzelamy "z biodra" i wychodzi fajna fotka.
Aparaty do lomofotografii są przeróżne. Niektóre, te najbardziej wymyślne stylizowane są na puszki sardynek. Inne potrafią nawet zrobić mini filmiki.
Więcej o tym, jak i czym robić fotki lomo dowiesz się, słuchając całej rozmowy z audycji "Czwarty wymiar".
(kd)