- Ty masz to, co ja chciał- // bym mieć gdybym kilka lat mniej miał // I tylko chcę Cię ostrzec:// Nie wyważaj drzwi otwartych na oścież - słowami piosenki "Lewe Lewe Loff" Kazik Staszewski wyznawał w 1994 roku artystyczną miłość do Katarzyny Nosowskiej . Wokalistka Hey była wtedy pokoleniową ikoną, żywym symbolem odrodzenia rockowego brzmienia oraz wrażliwości na polskim gruncie.
Po latach Kazik zdradził jednak, że nie przepadał za ówczesnymi tekstami Nosowskiej; zachwyciła go dopiero liryka solowych płyt artystki. Zresztą Nosowską-autorką zachwycali się w połowie lat 90. niemal wszyscy. Oryginalnością jej skojarzeń, dosadnością języka ("I jutro gdy obudzisz się // Poczujesz swą w nocniku dłoń"). otwartością neurotycznych wyznań ("Ty i ja – ofiary // przedwcześnie odciętej pępowiny") i wyjątkowo trafnymi oraz wywrotowymi ujęciami tematyki "kobiecej" ("Znam kobiety tak łaknące // czułości że pozwalają // napełniać się nasieniem // byle komu byle gdzie"). Niektóre fragmenty debiutanckiej płyty Nosowskiej "puk.puk" weszło zresztą na dobre do mowy potocznej.
VIDEO
Powszechna fascynacja literackim dorobkiem Nosowskiej sprawia niestety, że rzadko pamięta się o wadze dokonanych przez nią muzycznych rewolucji. W 1996 niepokorna polska młodzież wciąż słuchała grunge'u i pogardzała nową elektroniką, która kojarzyła jej się jeszcze raczej ze Scooterem niż z Massive Attack.
W tym kontekście wydanie przez wokalistkę Hey albumu "puk.puk" było dowodem nie lada odwagi. A fakt, że płyta pokryła się złotem - przypieczętowaniem elektronicznej rewolucji na polskim rynku muzyki pop. Zwłaszcza, że "puk.puk" było propozycją niełatwą, zarówno w podszytej głęboką neurozą warstwie literackiej, jak też w wymiarze muzycznym. Piotr Banach - kompozytor i producent niemal całego materiału - nadal mrocznemu trip hopowi à la Tricky bardzo osobisty rys.
VIDEO
Druga solowa płyta Nosowskiej pojawiła się w 1998 roku. Tym razem odpowiedzialność za muzyczną zawartość albumu artystka powierzyła wschodzącej gwieździe polskiej sceny klubowej, Andrzejowi Smolikowi . "Milena" wyśmienicie wpisywała się w światowe nurty, wyznaczone przez masowe sukcesy Chemical Brothers czy Apollo 440. Ale też nie odznaczała się oryginalnością "puk/puk" i nie powtórzyła komercyjnego sukcesu debiutu. Na przykład promujący album singiel "Zoil " - w którym Nosowska i Kazik nie oszczędzają magnatów ówczesnej krytyki muzycznej, czyli Roberta Leszczyńskiego i Grzegorza Brzozowicza - aż nadto przywodzi na myśli przeboje Prodigy z "The Fat of The Land"
VIDEO
Na szczęście dojrzewanie Nosowskiej i Smolika postępowało symetrycznie, co zaawocowało na przełomie stuleci płytą "Sushi" - być może najlepszą albumem w dorobku obojga artystów. Produkcje Smolika imponują tu kondensacją i brzmieniowym wymuskaniem, teksty Nosowskiej - lapidarnością oraz ironiczną dosadnością.
VIDEO
Nic dziwnego, że po "Sushi" artystka zamilkła na dobrych siedem lat, by powrócić utrzymaną w zupełnie innej stylistyce płytą "UniSexBlues" . W 2007 roku Nosowska jest już bardziej klasykiem niż wschodzącą gwiazdą i ma świadomość, że na horyzoncie pojawiło się zupełnie nowe pokolenie. Nie przez przypadek okładkę albumu przygotował Macio Moretii z Mitch&Mitch (także odtwórca epizodu w teledysku do singla "Era retuszera" ), a nowe brzmienie wykreował Marcin Macuk z Pogodno, dziś jeden z najbardziej cenionych polskich producentów rockowych.
VIDEO
Elektroniczno-gitarowy koktajl zaowocował brzmieniem chwytliwym i prototypowym dla polskiego indie popu. Bo czyż podobne rozwiązania nie przyniosły spektakularnego sukcesu "Grandzie" Moniki Brodki z 2011 roku?
"Sushi" nie sprzedawało się aż tak dobrze, ale już bardziej akustyczna i kameralna, choć także wyprodukowana przez Macuka, "Osiecka" (2008) pokryła się podwójną platyną.
Jak będzie "Ósemka"? I czy czterdziestoletnia Nosowska będzie miała komu przekazać pałeczkę w pokoleniowej sztafecie, jak uczynił to Kazik Staszewski w 1994 roku? Na razie znamy 6 piosenek udostępnionych przez artystkę na jej profilu myspace.
VIDEO