Od 2007 roku, w którym ukazał się jego debiutancki album, Pablo Díaz-Reixa skutecznie podbija cały świat (nie tylko hiszpańskojęzyczny) oryginalną mieszanką afrobeatu, karaibskiego folku i rock'n'rolla oraz nowoczesnej studyjnej produkcji. Trudno powiedzieć, czy to bardziej pop nowego stulecia czy folklor globalnej wioski. Sam El Guincho określa swoją muzykę jako "space-age-exotica". Albo "Pop Negro", jak brzmi tytuł jego ostatniej, czwartej już płyty. Choć w rozmowie z Piotrem Metzem artysta zdradza, że ta fraza pochodzi z... menu pewnej katalońskiej restauracji i oznacza tyle co "czarna ośmiornica".
Niezpobawiona poczucia humoru gra tradycją i nowoczesnością stanowi chyba fundament oryginalnej twórczości El Guincho. Z jednej strony wielu Hiszpanom przypomniał on, jak brzmi muzyka pobliskich wysp i, że więcej ma ona wspólnego z tradycją afrykańską niż na przykład z flamenco.
Z drugiej strony z roku na rok staje się coraz bardziej producentem, a coraz mniej muzykiem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, a studio nagraniowe nazywa "swoim najważniejszym instrumentem".
Na przyszłość muzyki patrzy z wyjątkowym optymizmem. - Moi rodzice zatykali uszy, gdy słuchałem hip hopu, a ich rodzice nie mogli wytrzymać Zeppelinów, a światy jakoś sie nie zawalił - mówi. - Oczywiście słuchanie skompresowanego dźwięku z telefonów komórkowych może nas niepokoić. Z drugiej strony te same dzieciaki mają dziś do dyspozycji takie narzędzia do pracy z dźwiękiem, o jakich kiedyś mogli tylko marzyć nawet zawodowi muzycy. Myślę, że wyniknie z tego coś dobrego...
W sobotę (19 listopada) El Guincho dał koncert na - objętym patronatem medialnym Trójki - Festiwalu Ars Cameralis i był gościem naszej audycji "Lista osobista". Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy, przeprowadzonej przez Piotra Metza.