W prawie każdej damskiej szafie znajdą się ubrania, których się nie używa, bo się znudziły, opatrzyły, są za małe, za duże lub po prostu nielubiane. Te ciuchy zajmują miejsce, które mogłyby zająć nowe, ciekawe fatałaszki. Dlatego warto zrobić majowe porządki i niepotrzebne łachy uwolnić na 12. edycji "Uwolnij łacha".
To bardzo mało sformalizowana akcja. O jej zasadach, a raczej ich braku opowiadała w Czwórce Ola Monola, organizatorka.
- U nas ciuchy dostają nowe życie. Nie ma zasad, bo bardzo trudno byłoby utrzymać w ryzach ogromne ilości uczestników, które do nas przychodzą. Jest ich nawet 800 - wyjaśniła w rozmowie z Kasią Dydo. - Założenia są proste: przynosi się swoje ubrania oraz inne niepotrzebne rzeczy. Wszystko, co w domu zawadza. Wystawia się to wszystko na wspólną płachtę, a zabiera się z niej to, co się chce - dodaje.
Ola Monola przyznaje, że czasem wśród góry ciuchów zdarzają się perełki, np. bluzka od Prady.
- Mamy stałe fanki, które pamiętają każdą edycję. Widać, że ta impreza służy nie tylko odświeżeniu szafy, lecz także zdobyciu nowych ciuchów,w czasach kryzysu - wyjaśnia Czwórkowy gość. - Dużo rzeczy zostaje po imprezie; oddajemy je do PCK.
Każdej z edycji "Łacha" towarzyszą duże emocje. Już na kilka tygodni przed wyznaczeniem nowej daty "uwalniania" profil imprezy na Facebooku tętni życiem; wszyscy pytają: kiedy kolejna edycja.
- Są duże emocje; kobiety zachowują się jak łowczynie, ale do rękoczynów nie dochodzi - opowiada Ola Monola.
"Uwolnij Łacha!" to nie jedyna impreza, w której organizację zamieszana jest Ola Monola. W niedzielę rozpoczął się cykliczny Flea Market w Mieście Cypel nad Wisłą - posłuchaj materiału Martyny Ogonek.
(pj)