Madonna wystąpiła na Stadionie Narodowym 1 sierpnia 2012 roku. Na koncert przyszło ok. 35 tys. ludzi. Była to pierwsza tak duża impreza na stadionie po Euro 2012.
Umowa z agencją reprezentującą Madonnę została podpisana na rok przed imprezą. Wówczas zarządzająca Stadionem Narodowym spółka Narodowe Centrum Sportu (NCS) przekonała ówczesnego ministra sportu i turystyki Adama Giersza by wyasygnował na koncert ok. 6,2 mln zł. Pieniądze miały się zwrócić, bo NCS dostało prawo do sprzedaży kilku tysięcy biletów oraz do sprzedania sponsorom prawa do reklamowania się koncertem.
Z raportu NIK, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza" wspólnie z Radiem ZET, wynika jednak, że koncert zakończył się finansową klapą. Zamiast zysku przyniósł 4,8 mln zł strat. Głównym powodem było to, że NCS nie znalazło sponsora dla imprezy.
Jak przyznała "Gazecie Wyborczej" rzeczniczka Ministerstwa Sportu Katarzyna Kochaniak, koncert był finansową wpadką. Według niej był to ewidentny przykład na to, że NCS nie jest podmiotem zdolnym zarządzać Stadionem Narodowym. - Dlatego od stycznia jego operatorem jest spółka PL.2012+ - podkreśliła.
Zapytana o to, dlaczego Ministerstwo Sportu nie kontrolowało tego, co się dzieje wokół koncertu, Kochaniak odpowiedziała, że resort miał wówczas na głowie Euro 2012. Dopytana dlaczego MS przekazało na imprezę ponad 6 mln zł z puli pieniędzy na dofinansowanie Euro wyjaśniła, że koncert był traktowany jako impreza testowa stadionu, a zgodę na dopłacenie do imprezy dało Ministerstwo Finansów.
Obecnie - jak poinformował rzecznik spółki PL.2012+ Mikołaj Piotrowski - Stadion Narodowy wynajmowany jest według ustalonego cennika. A Ministerstwo Sportu ani Pl.2012+ nie dokłada "ani złotówki", do organizowanych na obiekcie imprez.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
"Gazeta Wyborcza", kk