Przeklinamy coraz więcej, a w sieci, gdzie czujemy się bezkarni, nie ma właściwie żadnych granic. Przeciętny polski internauta zamieszczający w sieci obelżywe komentarze to najczęściej członek partyjnej młodzieżówki albo sympatyk któregoś z ugrupowań. – Ci ludzie chyba w ten sposób wyobrażają sobie marketing polityczny – mówi dr Jan Zając, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Jeśli politycy w telewizji czy radiu też się nawzajem atakują, to staje się to pewną normą, przenoszoną do internetu.
Bartek Wasilewski "wziął pod lupę" sprawę Radosława Sikorskiego, który postanowił walczyć z antysemickimi komentarzami na forach polskich gazet.
Po pozwie złożonym przez ministra Sikorskiego za antysemickie, obraźliwe wpisy na swój temat w internecie, niektórzy wydawcy tymczasowo zawiesili możliwość komentowania artykułów. – Jak się mówi nieoficjalnie, portale, które mają zatrudnionych moderatorów, ponoszą odpowiedzialność za to, ża pojawił się wulgarny albo antysemicki wpis i nie został usunięty. Ale portale, które mają przycisk "zgłoś post" – już nie – tłumaczy Bartek Wasilewski.
– Zgodnie z polskim prawem za komentarze umieszczone w internecie odpowiada sam komentujący. Wydawca ponosi odpowiedzialność dopiero po tym, jak zostanie powiadomiony, że na jego stronach umieszczono niezgodne z prawem treści – tłumaczy Anna Gancarz-Luboń, rzeczniczka wydawnictwa Axel Springer. Taki wpis należy usunąć. I po interwencji ministra dziennik "Fakt" usunął posty.
Tymczasem walka z wulgaryzmami w sieci i bezkarnością ich autorów właśnie rusza pełną parą. Rozpoczęła się akcja "Raport Mniejszości". To pierwszy projekt mający na celu przeciwdziałanie językowi nienawiści w internecie.
Więcej na temat wpisów w sieci dowiesz się z czwórkowej audycji "Pod Lupą" - wystarczy kliknąć ikonę dźwięku w ramce po prawej stronie.(Tam też rozmowa z Markiem Troszyńskim, wykładowcą Colegium Civitas i członkiem fundacji Wiedza Lokalna, organizatora akcji "Raport Mniejszośći").
(kd)