Zachwyt wspomnianego zachodniego grafika mógł w tamtym czasie rodzimych drukarzy i ilustratorów nieco dziwić. Wszystkie książki wydawane w latach 60. i 70. pod względem poligraficznym pozostawiały bowiem wiele do życzenia. Na niektórych stronach brakowało koloru, a litery bywały nierówne. Jednak dla zagranicznego obserwatora wyglądało to na zamierzony efekt, dodający książce atrakcyjności i charakteru.
Osobą, która zilustrowała "Cyryla..." był Bohdan Butenko. Doskonale znają go zapewne wszyscy, którzy przeżywali w trzech ostatnich dekadach PRL-u błogie lata dzieciństwa. Jeśli nie kojarzą tego nazwiska, to na pewno pamiętają stworzonych przez rysownika bohaterów i światy zdobiące książki dla najmłodszych.
- W tamtym okresie poziom edytorski był bardzo wysoki. Nad ilustracjami pracowali głównie wybitni artyści. Problem zaczynał się, gdy książka szła do drukarni. Kiepsko było ze wszystkim, nawet z farbami. Potem rodzice głowili się jak wytłumaczyć dziecku dlaczego Czerwony Kapturek ma w książce kapturek brązowy – wspomina Bohdan Butenko.
Ilustracja Bohdana Butenki do książki Henryka Bardijewskiego "Baśń o latającym dywanie", Wydawnictwo Ezop.
Jedną z powieści, jaką zilustrował gość "Trójkowego wehikułu czasu" była "Księga portretowych zażaleń". Rysunki tam występujące wciągały młodego czytelnika do współpracy z bohaterami książki. Inteligentnie ingerowały w tekst, strona plastyczna była w tym przypadku silnie zintegrowana z treścią.
Z niektórymi dziełami Bohdana Butenko wiążą się ciekawe historie. Jedna z nich dotyczy wspomnianego wcześniej "Cyryla...".
- Po ukazaniu się powieści została ona wyklęta przez Departament Książki Ministerstwa Kultury. Szefowa departamentu na konferencji prasowej wskazała ją jako przykład książki, która powinna zostać zdecydowanie potępiona. Zarzucano jej, że ma za duże marginesy przez co marnuje papier – opowiada gość audycji.
W wydawnictwie odpowiedzialnym za pojawienie się na rynku dzieła Woroszylskiego wszyscy zmarkotnieli. Wiadomo było bowiem, że nie roztropnie jest narażać się Ministerstwu Kultury.
- W kilka dni później odbywał się finał konkursu Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek. Szczęśliwie złożyło się, że pani dyrektor z resortu kultury wyjechała w tym czasie do Pragi. Zamiast niej na posiedzenie jury przybył jej zastępca, który zachwycił się książką i był zupełnie nieświadomy zdania swojej przełożonej. Powieść przez aklamację jurorów została uhonorowana tytułem najpiękniejszej książki roku – śmieje się Bohdan Butenko.
Inne sławne dziecko gościa Trójki to kultowy "Gapiszon". Powstał on w dwóch wersjach: papierowej i animowanej.
- Był koniec lat 50. W Polsce nikt nie miał pojęcia jak się robi animację telewizyjną. Zasady animacji klasycznej były już wprawdzie znane, nie wiadomo jednak jak robić to na żywo. Telewizja zaproponowała mi stworzenie autorskiego programu i nie zdawała sobie sprawy, co ściąga na siebie. Zamiast narysować po prostu coś na jakiejś tablicy wpadłem na pomysł, żeby zrobić program animowany. Do tego miał posłużyć mi "Gapiszon". Sama idea wszystkim się spodobał, ale nie wiadomo było jak to zrealizować. Długie godziny spędziliśmy z oddelegowanym do tego projektu inżynierem.
Opisu skomplikowanej techniki jakiej wraz z reżyserem programu użył wtedy Bohdan Butenko autorka niniejszego tekstu się nie podejmie. Można ją jednak poznać w trakcie słuchania audycji.
W dzisiejszym "Trójkowym wehikule czasu" wykorzystano utwory:
Niebiesko - Czarni, "Adagio Cantabile",
Katarzyna Sobczyk," Mały książę",
Maciej Kossowski, "Domowe strachy",
Zdrój Jana, "Anuncjata",
Skaldowie, "Cała jesteś w skowronkach"
oraz fragmenty archiwalnych nagrań Polskiego Radia.
Aby wysłuchać całej audycji, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Trójkowy wehikuł czasu" można słuchać w każdy piątek tuż po 12.00. Zapraszamy.
(dmc)