Jego pierwszy samochód to był "moskwicz” na pedały. - Dużo z nim przeszedłem - wspomina Adamczyk. - Ale nikt inny nie mógł się do niego zmieścić, bo przecież to był taki niewielki samochodzik - dodaje.
Na swój pierwszy prawdziwy samochód zaoszczędził pieniądze z pierwszych teatralnych i filmowych gaż. Był to "maluch" w kolorze jasnozielonym. - Zobaczyłem go, przerdzewiałego, na parkingu - opowiada aktor. - Miał otwartą klapę silnika i właściwie wszystko, co tam było, zostało wyjęte. Kupiłem go więc za grosze i wraz z kolegą, który zna się na mechanice, zmontowaliśmy gotowe auto. Sprzedawałem go z wielkim bólem serca, bo właściwie sami go "ulepiliśmy” - wspomina.
Gdy w jego życiu, po 20. urodzinach, pojawiła się zdolność kredytowa, aktor zapragnął mieć "poważny" samochód. Kupił czerwone Renault Megane Coupe. - Potem koledzy zaczęli mi wmawiać, że "jeżdżę 20-letnim rzęchem" –-wspomina Adamczyk. Znalazł więc swoją markę - Volvo. Dziś na koncie ma tysiące przejechanych kilometrów.
Adamczyk przyznaje jednak, że jest wielkim pasjonatem starych samochodów.
(kd)