Zarówno wśród niemieckich polityków, jak i w niemieckim społeczeństwie silne jest poparcie i zrozumienie dla działań Rosji wobec Ukrainy. Powszechna jest opinia, że przesuwając granice NATO na Wschód Zachód złamał obietnicę daną Moskwie i sprowokował Kreml do kontrakcji. Politycy, w tym były kanclerz Gerhard Schroeder oraz szef klubu parlamentarnego Lewicy Gregor Gysi, twierdzą, że to Zachód pierwszy złamał prawo międzynarodowe interweniując w 1999 roku przeciwko Serbii w konflikcie o Kosowo.
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Rosja szybko przyłącza Krym [relacja] >>>
W opublikowanym komentarzu gazeta tłumaczy, że pozytywny stosunek Niemców do Rosji jest związany z ambiwalentną oceną prezydenta Władimira Putina i kierowanego przez niego kraju. Autorytarny styl sprawowania władzy oceniany jest przez Niemców krytycznie, lecz równocześnie Putin daje Niemcom wrażenie "szczególnej bliskości", chociażby dlatego, że zna ich język.
TVN24 Biznes i Świat/x-news
Boją się Rosjan i... kochają ich
Ambiwalencja dotyczy też całokształtu stosunków z Rosją, "silnie obciążonych krwawą hipoteką historii" - pisze komentator. Ich obecna jakość uważana jest - podobnie jak w przypadku kontaktów z Izraelem - za "historyczny cud", jeżeli weźmiemy pod uwagę spustoszenia Rosji dokonane w imieniu Niemiec oraz akty zemsty ze strony Rosji. "Po wojnie trzy pokolenia Niemców doświadczyły Rosjan jako okupantów, lub też wzrastały w strachu, że Rosjanie mogą w każdej chwili nadejść" - wyjaśnia autor komentarza.
"Niemcy bali się Rosjan, a gdy okazało się, że w rzeczywistości są oni zupełnie inni, gotowi byli tym bardziej pokochać ich" - pisze komentator. Entuzjazm dla Michaiła Gorbaczowa był wynikiem "ogromnej ulgi", odczuwanej przede wszystkim w zachodniej części Niemiec. Kredyt zaufania, przyznawany obecnie przez Niemców Putinowi, jest wynikiem tęsknoty za tym, aby stosunki niemiecko-rosyjskie stały się znów tak dobre jak w latach 90. XX wieku.
Pogardzają USA
Huśtawka emocji dotyczy także Stanów Zjednoczonych - czytamy w "SZ". Ponieważ Niemcy, którzy kiedyś podziwiali Amerykanów, są dziś gotowi nimi szczególnie pogardzać. Wielu Niemców spodziewa się obecnie, po ujawnieniu skandalu z inwigilowaniem obywateli przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), po USA więcej zła, niż po kierownictwie rosyjskim. Prezydent Barack Obama fetowany był dawniej tak jak Gorbaczow, obecnie jego wizerunek w oczach Niemców nie jest lepszy niż Putina - pisze "Sueddeutsche Zeitung".
TVN24/x-news
Słaby Zachód
Amerykańskie dzienniki "Washington Post" i "Wall Street Journal" krytykują Zachód, zwłaszcza prezydenta USA Baracka Obamę za skromny zasięg sankcji wobec Rosji w odpowiedzi na przejęcie przez nią Krymu.
Oba amerykańskie dzienniki w artykułach redakcyjnych zauważają, że miarą nikłej wagi sankcji jest wzrost notowań akcji na moskiewskiej giełdzie. Sankcje Zachodu są nieznaczną karą dla prezydenta Rosji Władimira Putina - komentuje "Washington Post", sankcje Obamy są "niepoważne" - pisze w tytule "Wall Street Journal".
"Chociaż Putin spełnia najbardziej pesymistyczne oczekiwania dotyczące swej agresywności lub je przewyższa (...), USA i sojusznicy jak dotąd zrobili w odpowiedzi mniej niż grozili i niż oczekiwały rynki" - zauważa "Washington Post". Dziennik podkreśla, że lista osób objętych sankcjami UE liczy 21 nazwisk - zbyt mało, by było to dotkliwe dla Kremla. Amerykańska "czarna lista" dotyczy tylko siedmiu przedstawicieli Rosji, a pięciu z nich to "deputowani bez żadnego znaczenia" - pisze "WSJ".
Nieskuteczne sankcje
I choć dzienniki odnotowują, że sankcje USA objęły dwóch bliskich doradców Putina, to przekonują, że by odniosły skutek, muszą uderzyć w biznes powiązany z Kremlem. "Jeśli Zachód nie podejmie szybkich działań przeciwko oligarchom, osobom zbierającym haracze i bankom, które wspierają reżim rosyjski, rezultatem będzie zapewne dalsza agresja" - pisze "Washington Post". "WSJ" zauważa, że na liście nie ma np. szefa Gazpromu Aleksieja Millera czy Igora Sieczina, stojącego na czele innego koncernu - Rosnieftu. Tymczasem właśnie "ci ludzie mają aktywa i interesy w Europie i Ameryce, i ograniczenie im możliwości inwestycji i podróżowania byłoby finansowo dotkliwe dla najbliższego otoczenia Putina" - podkreśla dziennik.
Agencja TVN/x-news
Rosyjska bezwzględność
Rosja pokazała na Krymie, że bezwzględnie walczy o swoje interesy na Ukrainie. Dlatego nie można wykluczyć, że Władimir Putin posunie się dalej w dezintegrowaniu tego państwa, na co Zachód powinien być przygotowany - pisze "Financial Times".
Dziennik podkreśla w artykule redakcyjnym, że o determinacji Moskwy najlepiej świadczy sposób w jaki w niedzielę przeprowadzono referendum w sprawie przyłączenia Półwyspu Krymskiego do Rosji.
"FT" przypomina, że mieszkańcy Krymu szli głosować obserwowani przez uzbrojonych rosyjskich żołnierzy i atakowani propagandą lokalnych władz. Do tego należy dodać, że wynik referendum, w którym prawie 97 procent głosujących opowiada się za przyłączeniem do Rosji przypomina "stalinowskie techniki wyborcze", a nie zwyczaje znane z demokratycznego świata - podkreśla "FT".
Kalendarium zdarzeń na Ukrainie >>>
W związku z tym nie można wykluczyć, że Rosja, lekceważąc prawa obowiązujące w Europie po II wojnie światowej, może zdecydować się na kolejny krok i rozszerzyć swą obecność wojskową na wschodnią część Ukrainy. Może się to odbyć, tak samo jak na Krymie, pod pretekstem ochrony etnicznych Rosjan mieszkających na wschodzie Ukrainy - pisze dziennik.
pp/PAP