Od czasu pierwszej filmowej roli Krystyny Jandy w "Człowieku z marmuru" oraz jej debiutu w "Ślubach panieńskich" minęło trzydzieści pięć lat. Przez ten czas aktorka zagrała około osiemdziesiąt ról filmowych, wiele ról teatralnych, reżyserowała, śpiewała piosenki, pisała felietony, książki, stworzyła i prowadzi dwa warszawskie teatry. Krystyna Janda lubi swoją pracę, choć przyznaje, że teraz też musi grać.
- Stworzenie fundacji i otwarcie teatru sprawiły, że po prostu muszę grać. Nawet jak nie bardzo już mam siły, planujemy dużo spektakli ze mną, bo gram dużo rzeczy dochodowych - wyjaśnia. Ale granie spektakli to też miłe zakończenie dnia, mimo że niektóre spektakle bywają naprawdę ciężkie. - Najcięższym jest wciąż Shirley Valentine, która wymaga ode mnie największej dyspozycji - dwie i pół godziny mówię bez przerwy, w takim tempie, że jak siadam na końcu w leżaku, to mam za każdym razem wrażenie, że mdleję albo mam zawał - wyznaje aktorka.
Krystyna Janda jako Shirley Valentine. fot. Robert Jaworski/Teatr Polonia
Między młotem a kowadłem
Krystyna Janda ma bardzo napięty harmonogram zajęć, mnóstwo spotkań, przedstawień - odnosi sukcesy. Są jednak sprawy, które i jej się nie udają. - Staram się zbudować taki repertuar, żeby moje teatry nie były zależne od mojego grania. I muszę powiedzieć, że ciągle ponoszę klęskę, ale będę próbowała. W tym sezonie nie zrobię nowej roli - tak sobie postanowiłam i może w tym wytrwam - zapowiada Krystyna Janda.
- Jestem między młotem a kowadłem. Krytycy krzyczą, że jesteśmy zbyt komercyjni (jako teatr - przyp.red.), a państwo nie daje nam pieniędzy. Krytycy traktują nas tak samo jak wysoko dotowane teatry, a państwo mówi, że nam nie da, ponieważ możemy sobie robić komercyjne rzeczy. Musimy każdego dnia zarobić, żeby się utrzymać. Robimy kilka tytułów dochodowych, by móc do innych dopłacać - nasz bilans w rzeczywistości tak wygląda.
Dwa stołeczne teatry założone przez Krystynę Jandę to dwie różne sceny. Polonia zostaje przy tradycji, realizmie i klasyce, a w Och-Teatrze jest miejsce np. na "The Rocky Horror Show", który i tematem, i sposobem mówienia skierowany jest do zupełnie innego pokolenia. Choć aktorka przyznaje, że do repertuaru teatru na Ochocie trafiły również "Biała bluzka" i "Weekend z R."
Krystyna Janda wciąż gra, jednak obiecała sobie, że nigdy już nie zagra nic smutnego. Wyznała również, że czeka na kogoś, kto napisze dla niej komedię. Tymczasem przygotowuje się do filmowej roli Marii Curie-Skłodowskiej. Zdjęcia do filmu o noblistce najprawdopodobniej rozpoczną się w kwietniu 2012 roku.
Dlaczego Krystyna Janda po 30 latach wróciła do spektaklu "Biała bluzka", choć kiedyś przyznała, że już nie jest w stanie grać tego przedstawienia? Po co wyciągnęła Magdę Umer z siarkowych źródeł na Słowacji, jak Jerzy Stuhr zareagował na to, że ma zagrać w "32 omdleniach" Czechowa i jaka publiczność "buczy" w teatrze - dowiesz się słuchając audycji Anny Fuksiewicz "Sezon na Dwójkę".
(pj)