Vito Casetti, dziennikarz i Włoch z pochodzenia mieszkający od lat w Polsce ma na ten temat swoją teorię. – Myślę, że odsetek obcokrajowców w Polsce jest tak mały, bo Polaków jest tak dużo – mówi Casetti. – Na Słowacji, czy w Czechach ten procent jest znacznie większy, bo po prostu jest mniej rodowitych obywateli.
Według Włocha jeszcze do niedawna Polska "to był bardzo daleki kraj". – Teraz dopiero ludzie zdają sobie sprawę, że tak naprawdę 12 godzin potrzeba na przejazd z Włoch do Warszawy – tłumaczy Casetti. – Ja do samej Florencji mam trochę dalej, ale generalnie to nie daleko.
Kolejną przyczyną tego, że obcokrajowcy omijają nasz malowniczy kraj szerokim łukiem jest fakt, że język polski jest bardzo trudny. – Ja mam takie szczęście – opowiada Casetti – że mam mamę Polkę i od najmłodszych lat bardzo często latem wysyłano mnie i brata do dziadków do Polski. I jako pięcioletnie dziecko nie miałem tu alternatywy. Mogłem mówić albo po polsku, albo po polsku…
Coraz lepiej jest jednak u Polaków z językiem angielskim, co trochę ułatwia sprawę. Zwłaszcza w wielkich miastach. – Warszawa jest naprawdę stolicą europejską – przyznaje Casetti. – W Mediolanie jest mniej obcokrajowców niż w Warszawie. W środku tygodnia u Was można trafić przecież na lokale, które są pełne tylko ludzi z innych państw.
Dlatego, zdaniem Casettiego, statystyki mogą być poważnie zaniżone. – Nie uwzględniają osób, które przyjeżdżają tu jedynie inwestować, a nie osiedlać się – tłumaczy Włoch.
Dla Włochów kolejnym mankamentem Polski jest to, że długo tu trwa zima. – Kobiet z Włoch, jak podejrzewam, jest w Polsce 0,00000001… – śmieje się Casetti. – Mężczyzn jest więcej, ale to głównie dlatego, że podobają im się Polki.
Więcej o liczbie i sytuacji obcokrajowców w Polsce dowiesz się słuchając rozmowy z "Poranka".
(kd)