Powiększamy i zmniejszamy wszystko wokół nas

Które przedmioty w naszym otoczeniu warto powiększyć, a które zmniejszyć? Które zjawiska chcielibyśmy zintensyfikować, a których pozbyć się z naszego życia niemal zupełnie?

W pierwszej kolejności na myśl przychodzi pogoda: więcej słońca, mniej deszczu. Ale z wypowiedzi internautów wynika, że mężczyźni marzą głównie o powiększaniu. Chodzi między innymi o powiększenie… monitorów w pracy, albo przedłużenie… urlopu.

Radosław i Damian, słuchacze Czwórki, powiększyliby sobie także pensję. Jarek powiększyłby ilość koni mechanicznych w swoim samochodzie, zmniejszając jednocześnie spalanie benzyny. Iza zaś, w duchu bardziej metafizycznym, zmniejszyłaby liczbę złych ludzi wokół siebie. Jacek powiększyłby "serduszko pewnej ślicznej koleżanki" o tyle, by móc się do niego dostać.

Światem rządzi jednak tendencja do miniaturyzacji. Proces ten postępuje najszybciej z branży technologiczno-komputerowej. – Kiedyś komputery mieściły się w budynkach – mówi Jerzy Łabuda z magazynu "Komputer Świat". Podobnie rzecz ma się w przypadku telefonów komórkowych, które kiedyś miały gabaryty walizek, a dziś mieszczą się w kieszeni.

Można też "wyolbrzymić" słowa i zmniejszyć tym samym, przynajmniej werbalnie, naszego rozmówcę. Brzmi dziwnie? – Jeżeli zależy nam na tym, by nasz rozmówca poczuł się mały, możemy użyć języka urzędowego, czyli słów, które będą powodowały zwiększenie dystansu między mówiącym a słuchaczem – mówi Jagoda Bloch, logopeda medialny. – To są sformułowania typu: "reinżynieria zachowań", czyli słowa które nic nie znaczą, ale w uszach odbiorcy brzmią profesjonalnie.

A patrząc na sprawę bardziej przyziemnie: przydałoby się też zminiaturyzować wszystko, co kobiety noszą w torebkach, wtedy zmieściłoby się tam znacznie więcej przedmiotów!;)

(kd)