Metody na miejskie korki

Ulice polskich miast coraz bardziej przypominają zapchane cholesterolem żyły. By rozładować sytuację na drogach, samorządowcy starają się zachęcić kierowców, by częściej korzystali z komunikacji miejskiej. Póki co marchewką.

W Nysie by zmniejszyć uliczne korki zdecydowano się na eksperyment. Kierowca, który wybiera autobus jako środek komunikacji, nie musi kupować biletu. Wystarczy, że ma przy sobie ważne prawo jazdy i dowód rejestracyjny.

Inne samorządy póki co stawiają raczej na słowne zachęty, te jednak przypominają wołanie na puszczy. Zdaniem Wojciecha Tumasza ze Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji samochodowy tłok w miastach rozładować mogłyby bardziej surowe działania straży miejskiej i policji. - Gdyby restrykcyjnie sprawdzać prawidłowość parkowania i karać mandatami kierowców aut stojących w miejscach niedozwolonych, to wielu z nich nie wjeżdżałoby samochodem do centrum miasta – proponował.

W niektórych metropoliach europejskich, takich jak Londyn czy Sztokholm, kierowcy muszą płacić za wjazd do centrum miasta. W Warszawie takie rozwiązanie, zdaniem Hanny Gronkiewicz – Waltz, będzie możliwe dopiero za jakieś 20-30 lat. – W Polsce jest to nieopłacalne ze względów politycznych, gdyż polityk, który by się na to zdecydował, najprawdopodobniej przegra następne wybory – mówił Tumasz.

Więcej na temat sposobó na uliczne korki dowiesz się słuchając nagrania audycji.

bch