Mroczne sprawy, tajemnicze zniknięcia, niewiarygodne historie - od zawsze słyszano o nich na ulicach miast i miasteczek. Urban legends rozprzestrzeniają się szybko, często bazują na plotce, powtarzane są z pokolenia na pokolenie.
– Czarna wołga był to samochód duży i wytworny. Gdy wołgi pojawiły się w latach 60-tych, robiły na ludziach wrażenie – opowiada Małgorzata Langier, przewodniczka miejska. - Wołgi jeździły po wielu miastach, także po Warszawie.
Takich samochodów, nierzadko z białymi firankami na wyposażeniu używały, zdaniem eksperta Czwórki, zakonnice, czasem księża, sataniści, albo wręcz wampiry. Pasażerowie wołgi łapali głównie niegrzeczne dzieci i młode kobiety.
– Według miejskich legend złoczyńcy, po dokonaniu aktu porwania, odciągali swoim ofiarom krew, która była potem sprzedawana za wielkie pieniądze – mówi Małgorzata Langier.
Tymczasem w Częstochowie legenda o czarnej wołdze była jeszcze bardziej mroczna, bo jak pisze słuchacz Szydlak - "podjeżdżała, wysiadał z niej gość, pytał o godzinę i zapytany delikwent po 24 godzinach umierał".
Dziś jednak wołgą, już nie czarną, a białą, jeżdżą młode pary do ślubów. Ale to nie koniec mrocznych sekretów czarnych wołg. Co jeszcze kryło się za legendą o czarnej wołdze? Posłuchaj całej rozmowy z "Poranka".
W każdy piątek o poranku Olga Mickiewicz i Beata Kwiatkowska opowiedzą kolejną mroczną legendę miejską oraz sprawdzą, czy mogły się one wydarzyć naprawdę. Zapraszamy do słuchania "Poranka" od godz. 6 do 9! ;)
(kd)