W pamięci wszyscy mamy pożary w tunelu Mont Blanc czy tunelu św. Gotarda, w wyniku których śmierć poniosło 50 osób, a wiele zostało rannych. Projektowane są coraz doskonalsze zabezpieczenia, drogi ewakuacji, jednak wielu z nas w obliczu takiego zdarzenia nie wiedziałoby zapewne, co robić - jak zadbać o swoje bezpieczeństwo. Przeprowadzony przez Natalię Schmidt-Polończyk eksperyment miał wykazać, jak zachowa się jadąca autokarem grupa, gdy zobaczy w tunelu ogień.
Czekamy na lidera
- Eksperyment został przeprowadzony na czterech grupach studentów, którzy byli przekonani, że jadą na wizytę techniczną oglądać obiekt inżynierski - opowiada autorka badania. - W rzeczywistości przygotowałam dla nich eksperyment ewakuacji w warunkach zbliżonych do rzeczywistego pożaru w tunelu. Chciałam zbadać, jak zachowają się jego uczestnicy w warunkach zagrożenia życia.
Badanie zostało przeprowadzone m.in. tunelu Emilia w Lalikach - najdłuższym tunelu pozamiejskim w naszym kraju. W symulowanych warunkach studenci, widząc zadymienie, słysząc sygnał pożarowy, który natychmiast się uruchomił, oraz widząc oświetlenie, które sugerowało, że w tunelu dzieje się coś niebezpiecznego - nie zareagowali od razu. Mimo że autokar się zatrzymał, oni w nim pozostali.
- Decyzję o ewakuacji podjęli na podstawie decyzji tak naprawdę jednej osoby. Psychologia mówi o roli lidera. To jedna osoba podejmuje tę decyzję, a reszta go naśladuje - opowiada gość Czwórki. - Tak też było w tym przypadku.
W dymie się gubimy
Celem eksperymentu było badanie nie tylko czasu reakcji, ale także wielu innych parametrów. Między innymi analiza, jak infrastruktura tunelu wpływa na naszą percepcję, co do nas dociera i na jakiej podstawie podejmujemy decyzje. - W ostatnim badaniu, gdy zwiększono zadymienie w miejscu zatrzymania autokaru, uczestnicy eksperymentu, mimo że już byli po trzech próbach, zapomnieli to, czego się nauczyli. Stracili orientację - wspomina badaczka. - Poruszali się, trzymając się z ręce, ponieważ czuli się niepewnie, i gdyby to były warunki rzeczywiste, ponieśliby śmierć, bo jako drogę ewakuacji wybrali kierunek pożaru.
Wyniki doświadczeń potwierdzają, że w obliczu katastrofy trudno zachować nam zimną krew i nawet przeszkolona grupa może popełniać błędy. Najczęściej jednak w takich sytuacjach ludzie giną dlatego, że nie podejmują natychmiastowej ewakuacji.
Zobacz także:
Zagrożenie - co robić?
- W pierwszych minutach po wybuchu pożaru mamy jeszcze czas. Zgodnie z zasadami fizyki gaz i dym unoszą się pod strop tunelu. Czyli warunki, w których przebywamy, są jeszcze bezpieczne - możemy się jeszcze ewakuować - tłumaczy rozmówczyni Oliwii Krettek. - Tunele są naprawdę bardzo dobrze wyposażone. Są tam systemy bezpieczeństwa, a także drogi ewakuacyjne. Więc w takich przypadkach czas, w którym podejmiemy decyzję o ewakuacji, jest kluczowy.
O czym warto pamiętać? Podstawową zasadą jest natychmiastowe opuszczenie tunelu. - Przy dużym zadymieniu poruszajmy się blisko ziemi. To może uratować życie - zaznacza specjalistka. - Kiedy widzimy, że pożar jest za nami i rozwija się w naszym kierunku, a mamy możliwość opuszczenia tunelu swoim samochodem - to tak robimy.
Ewakuując się, kierujemy się w stronę przeciwną niż źródło pożaru i wybieramy najbliższe wyjście ewakuacyjne. Bardzo często w tunelach są przejścia do drugiej nawy, która jest bezpieczna i wolna od dymu.
06:33 Czwórka/Stacja Nauka - pożar w tunelu 27.09.2022.mp3 Natalia Schmidt-Polończyk z AGH w Krakowie radzi, jak się zachować w wypadku pożaru w tunelu (Stacja Nauka/Czwórka)
- Takie badania mają na celu wskazanie na lukę w edukacji kierowców i pasażerów. Oprócz tego pomagają lepiej projektować tunele. Każdy nowo oddany tunel jest weryfikowany pod kątem bezpiecznej ewakuacji - podkreśla Natalia Schmidt-Polończyk. - Takie eksperymenty, obok badań numerycznych, urealniają wyniki i pozwalają nam na projektowanie bezpiecznej przestrzeni.
***
Tytuł audycji: Stacja Nauka
Prowadzi: Oliwia Krettek
Data emisji: 27.09.2022
Godzina emisji: 12.41