Nie milkną komentarze w związku ze sprawą odwołania abp. Andrzeja Dzięgi z funkcji metropolity szczecińsko-kamieńskiego. Duchowny został pozbawiony urzędu w wyniku dochodzenia Stolicy Apostolskiej, w związku z wiedzą o przestępstwach seksualnych w diecezji. Echa wywołały zarówno komunikaty nuncjatury, jak i informacje o działaniach samego metropolity.
Kontrowersje pojawiły się już po pierwszej nocie, jaką przekazała Nuncjatura Apostolska. Komunikat stwierdzał bowiem lakonicznie, że papież Franciszek przyjął rezygnację arcybiskupa Andrzeja Dzięgi z posługi arcybiskupa metropolity szczecińsko-kamieńskiego oraz że wyznaczono administratora apostolskiego. Nie milkły jednak głosy, że na rezygnującym arcybiskupie ciążyły zarzuty o tuszowanie spraw pedofilii. Informacja wywołała żywą dyskusję na temat przyczyn rezygnacji arcybiskupa Dzięgi. Duchowny próbował przekonywać, że samodzielnie podjął tę decyzję na skutek problemów ze zdrowiem. W ten sposób rezygnację motywował w liście wysłanym do księży diecezji, unikając tematu zarzutów, że miał wiedzieć o wykorzystywaniu seksualnym nieletnich przez jednego z duchownych.
Jak ujawniono już kilka lat temu, sprawa dotyczyła nieżyjącego już ks. Andrzeja Dymera, który nigdy nie został ukarany za przestępstwa seksualne, do jakich dochodziło w kierowanym przez niego ognisku młodzieżowym. W tuszowanie sprawy miał angażować się abp Dzięga. Nieskuteczne okazały się procesy kościelne - wyrok w postępowaniu sądu kościelnego już w 2008 r. uznał ks. Dymera za winnego, ale postępowanie zamknięto dopiero w 2021 r., a kilka dni po tym wyroku kapłan zmarł. Nieskuteczne były również działania państwowych wymiarów ścigania - w 2008 r. prokuratura umorzyła śledztwo, a gdy sąd w 2015 r. zadecydował o ponownym rozpatrywaniu sprawy, przestępstwo było przedawnione.
Czytaj także:
Nuncjatura Apostolska w związku z pojawiającymi się pytaniami przekazała odpowiedź, precyzując, że decyzje związane z odejściem abp. Dzięgi podjęto w następstwie dochodzenia prowadzonego przez Stolicę Apostolską. To dochodzenie dotyczące zarządzania diecezją, "w szczególności zaniedbań, o których mowa w dokumencie papieskim "Vos Estis Lux Mundi". Komunikat potwierdził więc podejrzenia, że nie chodzi o stan zdrowia biskupa. Pokazał też, że biskup w liście do kapłanów wprowadzał ich w błąd co do charakteru rezygnacji.
O znaczeniu sprawy rozmawiałem z ks. Piotrem Studnickim, kierownikiem biura delegata Episkopatu Polski do spraw ochrony dzieci i młodzieży.
Papieski dokument "Vos Estis Lux Mundi" obejmuje szerokie zagadnienia, a jednym z nich jest kwestia odpowiedzi Kościoła i mechanizmów działania, w związku z nadużyciami i przestępstwami seksualnymi. Co mówi o tym ten dokument?
Ten dokument dotyka nie tylko kwestii wykorzystania seksualnego osób małoletnich przez duchownych, ale także odpowiedzialności przełożonych kościelnych, czyli czy to biskupów, czy przełożonych zakonnych, ws. reagowania na ten dramat. To jest rzeczywiście bardzo ważny dokument, bo to pierwszy dokument Stolicy Apostolskiej, który bardzo jasno precyzuje procedurę zgłaszania tego rodzaju zaniedbań przełożonych w Kościele. Chodzi o sytuację, jeśli ktoś ma wiedzę na temat nie tylko samych przestępstw, ale także zaniedbań, czyli gdy sprawa była kiedyś zgłoszona, a nie zostało podjęte działanie przez przełożonego kościelnego. Np. sprawa nie została zgłoszona do Stolicy Apostolskiej lub było jakieś zaniedbanie we współpracy z państwem, z organami państwowymi. Wtedy jest obowiązek, żeby taką informację zgłosić. Dokument wszedł w życie w 2019 roku. Od tamtego momentu istnieje możliwość zgłoszeń tego rodzaju zaniedbań i z tego właśnie tytułu była procedowana sprawa abp. Dzięgi.
Dokument "Vos Estis Lux Mundi" został także znowelizowany, uzupełniony o inne dokumenty papieskie i w ubiegłym roku nabrał nowej mocy prawnej i w pełni obowiązuje. Papież Franciszek podkreśla, że dochodzenie spraw musi być klarowne. Kościół musi dbać o prawdę, rzetelność, także rozliczenie przestępstw seksualnych i zadość uczynienie tym, którzy zostali skrzywdzeni. Tu pewne wątpliwości może rodzić jednak fakt, że w pierwszym komunikacie o rezygnacji arcybiskupa nie padła informacja, z jakiego tytułu sprawa jest w ten sposób rozwiązana.
Rzeczywiście, ta pierwsza informacja, dotycząca przyjęcia przez Ojca Świętego rezygnacji z pełnienia urzędu przez abp. Dzięgę, była bardzo lakoniczna, więc nie było wiadomo po prostu, czy to oznacza jakieś wcześniejsze przejście na emeryturę, czy to jest rodzaj usunięcia z urzędu. Bardzo dobrze się stało, że ten pierwszy komunikat po dwóch dniach został uzupełniony, doprecyzowany. Była to odpowiedź na pytania, ale także na duże zamieszanie, które było spowodowane brakiem informacji, a które przede wszystkim bardzo mocno dotykała osoby skrzywdzone wykorzystaniem seksualnym. Wiem to z pierwszej ręki, bo mam kontakt z osobami skrzywdzonymi w Kościele przez duchownych, które bardzo źle to odebrały. Te osoby zgłaszały swój ból, swoje cierpienie, zaskoczenie, też jakąś irytację do Biura delegata Episkopatu ds. Ochrony dzieci i młodzieży, co przekazałem samemu delegatowi.
Czytaj także:
Bardzo dobrze się stało, że padła jasna informacja o przyjęciu rezygnacji. Można powiedzieć, że ona jest formą usunięcia z urzędu arcybiskupa Andrzeja Dzięgi. Prawo kościelne rzeczywiście przewiduje tutaj dwie możliwości - albo Stolica Apostolska usuwa z urzędu, albo proponuje biskupowi w związku z zakończeniem dochodzenia możliwość ustąpienia. Wydaje się, że właśnie w tym przypadku została zastosowana ta druga możliwość. Sam arcybiskup złożył rezygnację, ale w konsekwencji dochodzenia w sprawie zarządzania diecezją, czy też bardziej precyzyjnie, zaniedbań związanych z postępowaniami dotyczącymi wykorzystania seksualnego małoletnich.
Stolica Apostolska wyraźnie stwierdza, że tutaj nie zadbano należycie o rozwiązywanie tych kwestii na poziomie diecezji. Ważna jest polityka informacyjna, w jaki sposób jest komunikowana sprawa nadużyć seksualnych. Jasne jest, że to nie jest rzecz dotykająca wyłącznie Kościoła, ale problem całego społeczeństwa, z którym trzeba skutecznie walczyć w całej skali i w całej skomplikowanej materii tego przestępstwa. Gdy chodzi o informowanie w Kościele, to sam abp Dzięga także unikał tego tematu, stwierdzając w liście do diecezjan, że nadszedł czas ustąpienia z urzędu, w związku z osłabieniem stanu zdrowia. Należy sobie postawić kolejne pytania - w jaki sposób prawo, które jest obowiązującym w Kościele, jest respektowane, w jakiś sposób o nim mówią sami biskupi, hierarchowie i księża.
Dotyka pan bardzo ważnego tematu. To znaczy, jest i wymiar reagowania zgodnie z prawem państwowym i kościelnym na wykorzystanie seksualne, czy też na zaniedbania w tym temacie, ale także jest bardzo ważny wymiar informowania i komunikowania. Trzeba uczciwie powiedzieć, że w Kościele wciąż mamy, można powiedzieć, duży opór, żeby z otwartością, z jasnością, przejrzystością na ten temat mówić. To wydaje się część problemu, z którym się mierzymy. Taka zmowa milczenia, pewien brak komunikacji, jest częścią problemu. To utrudnia zmierzenie się z dramatem wykorzystania seksualnego, a taka otwarta komunikacja jest częścią lekarstwa, które potrzebujemy zastosować.
Czytaj także:
Powiedziałbym, że w Kościele mamy teraz moment przechodzenia z takiego etapu zmowy milczenia, trudności, żeby o tym mówić, do coraz większej przejrzystości, coraz większej otwartości. Ta historia komunikowania ustąpienia z urzędu czy usunięcia z urzędu abp. Dzięgi pokazuje, że jeszcze ciągle dużo mamy tutaj do zrobienia.
Wielu biskupów pokazuje także drugą stronę. Pokazuje, jak wielki to jest dramat i jakie jest niezrozumienie, w jaki sposób podchodzi się do osób skrzywdzonych, i że to musi się zmienić. Bp Artur Ważny opublikował w mediach społecznościowych komentarz, że brak mu słów po wydarzeniach w związku z rezygnację abp. Dzięgi. Bp Ważny był jednym z biskupów obok bp. Grzegorza Suchodolskiego, który spotkał się z Tośką Szewczyk, kobietą, która była w dzieciństwie skrzywdzona przez kapłana. Przekazała ona list do wszystkich biskupów, wskazujący, że należy pamiętać przede wszystkim o osobach skrzywdzonych, o tych którzy doświadczyli cierpienia ze strony osób duchownych. Ale w tym liście jest także mowa o tym, że potrzeba zrozumienia, potrzeba relacji, bo nawzajem wszyscy siebie potrzebują, a skrzywdzeni chcą także być dalej w Kościele, i to jest również istotna kwestia. Biskupi odnajdują się w przestrzeni podtrzymywania relacji, pokazywania drogi, jaką w Kościele także osoby skrzywdzone mogą odnaleźć, ale co należy jeszcze zrobić, żeby to nie był tylko głos kilku biskupów i kilka informacji w mediach społecznościowych. Aby to rzeczywiście było należycie podjęte, jak m.in. kwestia specjalnej komisji, która jest dyskutowana przez Episkopat, a ma być powołana do badania przypadków nadużyć z przeszłości.
Poruszył pan dwa bardzo istotne tematy. Pierwsza sprawa to przykład biskupów, którzy zabrali głos. Ten przykład pokazuje, jak przemieniające może być spotkanie z osobami skrzywdzonymi. To są biskupi, którzy spotkali się właśnie z konkretną osobą. Ta rozmowa była dla nich też na tyle ważna, wzmacniająca, dająca możliwość poznania perspektywy osoby skrzywdzonej. Wiem to z doświadczenia, też doświadczenia wielu osób, które towarzyszą osobą skrzywdzonym. To jest przemieniające i to jest moim zdaniem jedyna droga. Droga konieczna dla każdego w Kościele, musimy postawić osoby skrzywdzone na pierwszym miejscu, czyli wsłuchać się w ich cierpienie, w ich historię, towarzyszyć im, pomagać. Oczywiście wspierać na różne sposoby. I to jest konieczne, to jest droga nawrócenia.
05:02 Ks. Piotr Studnicki w rozmowie z Przemysławem Goławskim.mp3 Ks. Piotr Studnicki w rozmowie z Przemysławem Goławskim
Druga bardzo ważna sprawa to kwestia specjalnej komisji. Rzeczywiście w Kościele nie tylko mówi się o komisji, ale trwają prace przygotowawcze do powołania komisji. Tym pracom przewodniczy ks. abp Wojciech Polak jako delegat Episkopatu ds. ochrony dzieci i młodzieży. Udało się już powołać zespół, który wypracowuje cele i zadania takiej komisji, próbuje dookreślić jej uprawnienia. To ma być dokument, na który mają się zgodzić Konferencja Episkopatu Polski, czyli biskupi, ale także Konferencje Wyższych Przełożonych Zakonnych - męskich i żeńskich, żeby wspólnie podjąć, mam nadzieję w najbliższym czasie, w najbliższych miesiącach, decyzję "tak, na taki projekt, na taki zespół się zgadzamy, zgadzamy się też na uprawnienia i mamy oczekiwania, żeby rzeczywiście przyjrzeć się zjawisku wykorzystania seksualnego w Kościele, zbadać je z różnego punktu widzenia". Są oczekiwania, by członkowie zbadali to od strony historycznej, ale także prawnej, spojrzeli na to od strony psychologicznej czy psychiatrycznej, żebyśmy z tego dramatu wyciągnęli jak najwięcej wniosków. Takich, które pozwolą budować bezpieczny Kościół, bezpieczne środowisko dla osób małoletnich, dla dzieci, młodzieży, ale także dla dorosłych bezbronnych, czyli takich osób, które są narażone na skrzywdzenie, chociażby ze względu na np. relację zależności. Mam nadzieję, że ten rok przyniesie powołanie takiej komisji, która będzie służyła pomocą pokrzywdzonym, bo będzie też drogą do większej prawdy i sprawiedliwości, ale także będzie pomocą dla Kościoła, żeby się zmierzył z tym trudnym tematem.
To jest oczywiście bardzo ważna sprawa wewnątrz Kościoła, ale także sprawa całego społeczeństwa. Należy na problem spojrzeć znacznie szerzej, bo tak jak mówią statystyki, sprawcy w Kościele to ułamek tego problemu, ponieważ on nie dotyczy wyłącznie kapłanów, osób konsekrowanych. Kapłani, osoby zakonne w ogólnych statystykach są w mniejszości, jeżeli chodzi o przypadki takich nadużyć, a jest to problem, który dotyka wielu środowisk - mowa jest także o nauczycielach, o środowisku artystycznym. Czy Kościół, skoro ma już wypracowany jakieś mechanizmy w badaniu spraw, współpracuje z organami państwowymi, żeby wypracować nowe modele działania, żeby walka z pedofilią nabrała nowej skuteczności?
Po pierwsze nie jest możliwe zwalczanie wykorzystania seksualnego bez współpracy z państwem. Myślę tu przede wszystkim o organach ścigania, o policji, prokuraturze. To jest standard, i to jest fakt, dzisiaj nikt w Kościele na ten temat nie dyskutuje, nie ma tu żadnych wątpliwości, że tak trzeba. Natomiast w wymiarze prewencji, przeciwdziałania tego rodzaju przestępstw, to ogromnie ważna jest tzw. Ustawa Kamilka (nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego - red.), która weszła w życie i obejmuje wszystkie instytucje, które zajmują się w jakimś stopniu dziećmi, młodzieżą, edukacją, formacją - w bardzo różnych wymiarach, także jeśli chodzi o formację czy edukację kościelną. To ogromnie ważna ustawa, bo właśnie ona pokazuje, że problem rzeczywiście jest społeczny, a nie środowiskowy.
Kościół dzisiaj współpracuje, myślę przede wszystkim o Centrum Ochrony Dziecka, z instytucjami pozarządowymi i z państwem, choćby z Ministerstwem Sprawiedliwości, żeby w te standardy ochrony małoletnich, które są wymagane przez Ustawę Kamilka wdrożyć także instytucje kościelne, ale także żeby służyć doświadczeniem. Rzeczywiście Kościół ma tutaj dziesięcioletnie doświadczenie w pracy nad prewencją, żeby tym doświadczeniem służyć innym instytucjom, które zajmują się ochroną małoletnich w społeczeństwie.
Przemysław Goławski
Kryzysy w Kościele. Doradca Watykanu ds. komunikacji: trzeba postawić ofiary na pierwszym miejscu
wmkor