Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Michał Mendyk 04.09.2011

1995: Gdy Freshmen stali się Myslovitz

Dziś, gdy Myslovitz należy już do kanonu polskiego rocka i niemal stał się naszym towarem eksportowym, łatwo zapomnieć, że jeszcze w 1995 roku nikt nie wierzył w sukces "chłopców z Mysłowic". Nawet oni sami.
MyslovitzMyslovitzfot. materiały promocyjne
Posłuchaj
  • 1995: Gdy Freshman stał się Myslovitz
Czytaj także

- Byli bardzo nieufni i nie wierzyli, że będą kiedyś mogli żyć ze swojej muzyki, że nie będą musieli chodzić do pracy - wspomina Paweł Jóźwicki, producent pierwszego albumu grupy.

Trudno się dziwić: rząd nad duszami polskich fanów rocka sprawował wtedy niepodzielnie Grunge, a moda na Britpop, z którym przez jakiś czas identyfikowano Myslovitz, miała dopiero nadejść. Istniejący od 1992 roku zespół z trudem przekonywał do siebie publiczność kolejnych przeglądów i festiwali: - Ludzie we flanelowych koszulach i z długimi włosami nieraz obrzucali nas inwektywami w rodzaju „pedały ze sceny”.

Przełomowy okazał się koncert na Mokotowskiej Jesieni Muzycznej. Zwycięstwo na tym przeglądzie, w którym udział brali m. in. Two Faces z Agnieszką Chylińską na wokalu oraz grupa Atmosphere, zapewniło śląskim muzykom kontrakt nagraniowy. Ale już wtedy pojawiły się ostre polemiki w środowisku branżowym. Anja Orthodox, wchodząca w skład jury, miała wtedy zażądać powtórzenia głosowania.

I tak „chłopcy z Mysłowic” trafili do studia. Nie było się oczywiście bez drobnego liftingu wizerunku. Wydawca, Paweł Wojciechowski zażądał przede wszystkim porzucenia oryginalnej nazwy Freshmen, która kojarzyła się „z produktem reklamowym, pastą do zębów albo dropsami”. Po krótkich pertraktacjach stanęło na swojsko-rockowej hybrydzie "Mysłowic" oraz "Kravitz"...

- Pierwszy raz w życiu trafiliśmy do hotelu w Warszawie oraz profesjonalnego studia nagrań. Nie wiedzieliśmy jak się zachować - wspominają z rozbrajającą szczerością muzycy Myslovitz. - Do dziś peszą nas kamera i mikrofon.

Ale Paweł Jóźwicki całkowicie zaufał debiutantom i własnej intuicji: - Każdym porem wierzyłem w to, że wszyscy zwariują na punkcie Myslovitz. Choć Gośka Maliszewska z firmy mówiła: "to kwestia maksymalnie kilku płyt, ale ten mały dobrze wygląda, przypomina Zelnika, więc spodoba się dziewczynom".

Taka opinia była zresztą w branży powszechna. Wydana w 1995 roku płyta "Myslovitz" bardzo długo się wydawcy nie zwracała. Także dwa kolejne wydawnictwa traktowane były z nieufnością, a nawet lekceważeniem. O Myslovitz nieustannie się mówiło, ale prawie nigdy dobrze - "W Polsce to się nie sprzeda".

Dopiero "Miłość w czasach popkultury" z 1999 roku stała się komercyjnym sukcesem, okrywając się podwójną platyną. - A nie mówiłem, że coś z tego będzie - cieszył się Paweł Jóźwicki. - Czwarta płyta była rewelacją. Prawdę mówiąc na debiucie nie odpowiadało mi surowe brzmienia oraz specyficzny wybór utworów na single, ale taka była decyzja zespołu.

Sami muzycy z większym sentymentem wsominają swoje początki: - Jesteśmy zaskoczeni, jak wiele z tych piosenek wciąż gramy na koncertach. To po prostu były świetnie numery...

Fonograficzny debiut Myslovitz wspominają członkowie zespołu: Wojtek Kuderski i Wojtek Powaga, a także wydawca Andrzej Paweł Wojciechowski, producent Paweł Jóźwicki oraz krytyk Robert Sankowski.

Aby posłuchać audycji „Historia pewnej płyty”, przygotowanej przez Annę Gacek oraz Tomasza Żądę, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku „1995: Gdy Freshmen stał się Myslovitz” w boksie „Posłuchaj” po prawej stronie.