Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 02.05.2008

Odpowiedzialność i symbole

Jeśli więc chcemy mimo wszystko, by pojęcie narodu polskiego miało jeszcze jakiś sens, musimy przyjąć, że jakaś część odpowiedzialności za dzisiejszy upadek ciąży na nas wszystkich.

Święto 3 Maja jest symboliczne w potocznym znaczeniu tego słowa - jako, że bardzo niewielu Polaków potrafi powiedzieć co zawierała Konstytucja wtedy uchwalona. Niewielu więcej jest świadomych, że był to drugi taki akt na świecie i pierwszy w Europie. W swoich listach autor Deklaracji Niepodległości Thomas Jefferson pisał o „trzech wielkich rewolucjach w Ameryce, Polsce i Francji”.


W tym roku święto to zbiega się niemal z głośnym wygłupem w TVN. Nie ma co dociekać przyczyn, dla której osoba zatrudniona w tej stacji uznała za celowe spaskudzenie flagi narodowej. Ciekawsze byłoby pytanie czemu ta instytucja nadal go zatrudnia. To, co ważne, to brak szerokiej fali oburzenia.

Można by tu przywołać przykład Szwecji, gdzie zabroniono dzieciom przynosić narodowe chorągiewki do szkoły w dniu święta państwowego (co było tam starym zwyczajem) - ale podano powód: chodzi o to, by nie ranić uczuć dzieci islamskich imigrantów. Szwedzi, podobnie jak inne narody europejskie, ustępują po prostu przed agresywną siłą muzułmanów, których nie potrafią asymilować. Konserwatyści uważają to za godną pogardy słabość - ale przynajmniej mamy tu jasny obraz rozkładu sił.

Ale jaka siła powoduje, że etnicznie niemal jednolita Polska, która tak długo marzyła o niepodległości - także przestaje cenić jej symbole?

Momentem przełomowym były chyba obchody 55 rocznicy zakończenia wojny. Wtedy to kancelaria prezydenta Kwaśniewskiego odmówiła prezesowi Światowego Związku Żołnierzy AK możliwości publicznego wyrażenia dezaprobaty wobec zaproszenia na nie także byłych funkcjonariuszy UB. Być może odpowiedzialny za organizację urzędnik uznał, że sprawa ta obchodzi tylko tę część społeczeństwa, która i tak nie głosuje na SLD. W rezultacie Akowcy zbojkotowali uroczystość - za to prezydent stwierdził w przemówieniu, że liczy się wspólnota przelanej krwi. Chyba nie przyszło mu do głowy, że w tym wypadku jest to krew ofiar przelana przez katów.

Okazało się, że nie istnieją już symbole, wokół których skupić się mogą wszystkie znaczące siły polityczne. Czy tak głęboko podzielona „ludność” może więc jeszcze nazywać się narodem?
Ponieważ Konstytucja 3 Maja nie zaowocowała sukcesem, kojarzy się raczej z pięknym gestem: początkiem polskiego romantyzmu. Stała się symbolem nie tyle spóźnionych reform, co obudzonego pragnienia zachowania niepodległości. Była też głównym argumentem polskich historyków walczących ze stereotypem zasianym przez państwa zaborcze, iż Polacy nie byli w stanie rządzić się samodzielnie. Przez prawie 200 lat cytowano z szyderstwem powiedzenie posłów polskich, iż „Polska nierządem stoi” - cynicznie fałszując jego prawdziwe brzmienie: „Polska nie rządem stoi ale prawami”.

Co było parafrazą stwierdzenia Stefana Zamoyskiego z 1590 r.: „U nas prawo rządzi, nie król.”
Gdy w 1558 r. młoda Elżbieta I obejmowała tron Anglii, wysłannik potężnego Królestwa Polskiego (siedmiokrotnie większego od jej państwa i co najmniej trzykrotnie bogatszego) kanclerz Jan Łaski udzielił jej po koronacji pouczeń jak ma rządzić swym rozdartym walkami wewnętrznymi państwem... czego cały dwór wysłuchał z szacunkiem.

Wiedziano, że to on uratował wielkiego Erazma z Rotterdamu od konieczności sprzedania swojej biblioteki: kupił ją bowiem i zostawił w domu Erazma, ustanawiając go swoim dożywotnim bibliotekarzem. Ale jeszcze ważniejszy był kraj, który reprezentował.
Polacy XVI wieku wyprzedzili Europę o parę stuleci w dziedzinie politycznych praw jednostki: wystarczy powiedzieć, że we Francji po Rewolucji Lipcowej w 1830 r. czynne i bierne prawo wyborcze posiadało... 1,5 proc. obywateli. W Anglii w tym czasie - 3,2 proc. W Polsce XVI w. korzystało z nich 10 proc. ludności; tzn. cała szlachta. Prawo podobne do sławnego Habeas Corpus miała szlachta na 150 lat wcześniej niż poddani brytyjscy.

Historyk Klaus Zernak napisze: „Na gruncie pełnej świadomości, że ethnos i naród to odmienne społecznie i politycznie stany, mogło się tu rozwinąć pojęcie narodu, które w dawnej Rzeczpospolitej potrafiło sprostać wszelkim wyzwaniom rzucanym przez etnocentryzm. Naród sarmacki był przecież czymś więcej niż tylko rdzennie polską elitą... (...) Imponującego dowodu na to dostarczyli Żydzi, którzy w Powstaniu Kościuszkowskim wystawili pierwsze w swoich dziejach po diasporze regularne oddziały wojskowe i stanęli w obronie Rzeczpospolitej Polskiej, widząc w niej nowy Izrael - ziemię obiecaną.”

Dostrzegał to już rabin krakowski Mojżesz Isserless z XVI w. - „Jeśliby Bóg nie dał nam tego kraju za schronienie, los Izraela byłby przesądzony.” W słynnej francuskiej „Encyklopedii” Polska nazwana jest „paradis Judaeorum” - rajem Żydów. Zaś wybitny duński krytyk i historyk literatury Georg Brandes napisze pod koniec XIX w.: „Żydów jest w Polsce wielu, bo państwo polskie dało im gościnę, gdy cała Europa ten naród prześladowała. Nie przyjęła się tu jednak owa specjalna forma niemieckiej nienawiści, którą ochrzczono mianem antysemityzmu.”
Arcyksiążę Jan Habsburg wyznał delegacji szlachty polskiej w 1848r.: „Rozbiory Polski były naruszeniem prawa międzynarodowego; jakobinizmem. Moja babka i król Fryderyk popełnili ciężki grzech dzieląc Polskę. Rozbiory te są największym nieszczęściem Europy. Od tej chwili w świecie politycznym ustały spokój i rzetelność. Nieszczęście to trwać będzie, póki Polska nie odzyska swego bytu...”

Arcyksiążę miał rację. To dzięki zaborom Prusy nabrały ambicji mocarstwowych; by po zwycięstwie nad Francją w 1870 r. przekształcić się w Cesarstwo Niemieckie... które zaczęło prowadzić Weltpolitik. To zaś rozpoczęło łańcuch politycznych procesów i wydarzeń - które doprowadziły do politycznej degradacji całej Europy.

Rzeczpospolita, próbująca niezwykłego eksperymentu demokracji szlacheckiej - nie była w stanie odeprzeć następujących po sobie fal agresji Szwecji, Turcji, Rosji i Prus. Żadne państwo na świecie nie byłoby w stanie: chyba, że zamieniono by je w obóz wojskowy.
Dlatego kluczem do zrozumienia historii Polski po Konstytucji 3 Maja jest chrześcijańskie pojęcie męczeństwa. Ale ponieważ europejska kultura XXI wieku odrzuca chrześcijaństwo - historia Polski staje się w ten sposób jedynie teatrem ponurego absurdu.
A przecież z łatwością da się je przetłumaczyć na terminy nowoczesnej psychologii. Aby uciec od bólu, ludzie skrzywdzeni często wybierają sztuczną euforię lub postawę „luzu”: lekceważenia wszystkiego - także własnego życia. Prawie wszyscy przestępcy żyją w pancerzu cynizmu, który zapewnia im stałe znieczulenie; gdyż prawie wszyscy zostali zranieni w dzieciństwie i stłamszeni w młodości. Aby wyrwać pacjentów z neurozy i wewnętrznej martwoty, psychiatrzy muszą skłonić ich, by przestali zasłaniać przed sobą tragiczną prawdę o urazie, zwykle w dzieciństwie, które ten stan spowodował.

Pacjent musi przyznać, że jego rodzice byli nieodpowiedzialni i pozbawieni uczuć rodzicielskich.
W krajach bogatych są dla takich rozbitków różne drogi ratunku. Ale w Polsce, gdzie największa miłość nie dawała szansy na własne mieszkanie - tylko chrześcijaństwo dawało i daje możność znalezienia sensu tej tragedii. A poprzez przyznanie się do słabości i ofiarowanie jej Bogu - nadzieję odrodzenia.

Niewola, w komunizmie także gospodarcza, tworzy najróżniejsze kalectwa: donosicielstwo, obyczaj kłamania, kradzież jako normalny sposób, „by mieć coś z życia”. Od tego dziedzictwa Polacy nie byli w stanie się uwolnić. I dlatego rocznicę 3 Maja łatwo dziś wydrwić cytując opinie, jaką wyrabiają Polakom polscy złodzieje w Niemczech czy Szwecji.
Ale przecież nie urodzili się tacy; cały szereg czynników tak ich ukształtował. Począwszy od rodziców, skończywszy na instytucjach, łącznie z Kościołem.

Jeśli więc chcemy mimo wszystko, by pojęcie narodu polskiego miało jeszcze jakiś sens, musimy przyjąć, że poza bohaterami i cichymi świętymi, jakaś część odpowiedzialności za dzisiejszy upadek (choćby poprzez milczenie w obliczu kłamstwa) ciąży na nas wszystkich.

Piotr Skórzyński