Logo Polskiego Radia
migracja
migrator migrator 25.10.2008

Test dla SLD

Jeśli SLD chce być wiarygodną partią lewicową musi poprzeć ewentualne weto do ustaw zdrowotnych.

Jeśli SLD chce pozostać partią wiarygodną dla lewicowego elektoratu musi poprzeć ewentualne weto do ustaw zdrowotnych.

Grzegorz Napieralski, fot. J. Szymczuk

Projekt ustawy o komercjalizacji szpitali, który został przyjęty przez Sejm, stawia Sojusz Lewicy Demokratycznej przed niełatwą próbą. Od decyzji SLD w sprawie prawdopodobnego weta do ustawy zależeć będzie nie to, na ile poważnie można traktować deklaracje liderów Sojuszu o „zwrocie na lewo”, ale to, na ile partia Napieralskiego będzie wiarygodna, jako lewica.

Z punktu widzenia lewicowego wyborcy, projekt PO zasługuje na bezdyskusyjne odrzucenie. Podporządkowuje on rynkowi niezwykle delikatną społecznie kwestię, jednak co ważniejsze wyrywa ją przy okazji spod efektywnej publicznej kontroli. Projekt Platformy nie daje żadnych gwarancji, że komercjalizacja placówek opieki zdrowotnej podniesie jakość i dostępność usług dla zwykłych pacjentów. Ustawa wydaje się być stworzona głównie po to, by na mechanizmach prywatyzacji mogła zarobić część środowiska lekarskiego i biznes medyczny. Co więcej, komercjalizacja w formie, jaką przewiduje ustawa, w dłuższej perspektywie ograniczy dostęp pacjentów do bezpłatnej opieki zdrowotnej, uderzy przede wszystkim w osoby starsze, mało mobilne, mieszkające z dala od wielkich ośrodków miejskich, a więc te, które w dzisiejszej Polsce są i tak najbardziej społecznie poszkodowane. Nie trzeba dodawać, że obowiązkiem formacji definiującej się, jako lewicowa, jest obrona interesów takich osób.

SLD popełnia błąd próbując grać ustawą o komercjalizacji szpitali. Od początku Sojusz wysyłał sprzeczne sygnały. Z jednej strony mówił Pałacowi Prezydenckiemu, że być może poprze weto, z drugiej wysyłał zupełnie odwrotne sygnały do PO. Za te pierwsze odpowiadał Grzegorz Napieralski, za drugie Wojciech Olejniczak. Z przedstawicieli parlamentarnej lewicy tylko Marek Balicki od początku konsekwentnie sprzeciwiał się planom koalicji.

W niektórych kwestiach kierownictwo Sojuszu może uzależniać swoje poparcie dla PO, czy dla prezydenckich wet, od tego, co dana strona jest im w stanie za to zaoferować. Jednak w kwestii tak fundamentalnej jak prywatyzacja systemu opieki zdrowotnej taka gra nie powinna mieć miejsca.

SLD boi się zachowywać w sposób, który sprawiłby wrażenie, że popiera PiS, czy kojarzonego z tą partią prezydenta. Problem SLD polega bowiem na tym, że rdzeń jego elektoratu wcale nie jest lewicowy, ale po prostu postkomunistyczny. Tożsamość polityczna tych ludzi koncentruje się dziś wokół niechęci do PiS (kojarzonego z hasłami dekomunizacji, lustracji, „dezubekizacji” etc.). PiS uważany jest przez ten elektorat (uwikłany biograficznie w służbę aparatowi Polski Ludowej) za główne zagrożenie nawet nie tyle polityczne, co wręcz egzystencjalne. Ten elektorat traktuje SLD, jako swoją naturalną reprezentację polityczną i nie rozumie jak „jego partia” może „współpracować” (choćby wspólnie głosować) razem z PiS. Wstrzymanie się od głosu posłów Sojuszu, uniemożliwiające Sejmowi odrzucenie weta prezydenta w sprawie ustawy medialnej zostało bardzo źle przyjęte przez wyborów SLD (gorzej chyba tylko przez sprzyjające PO prywatne media). Dla partii był to poważny sygnał ostrzegawczy.

Władze Sojuszu wiedzą, że żelazny elektorat postkomunistyczny daje im kilka procent głosów, który zapewnia polityczne przetrwanie. Dlatego głosowanie za wetem prezydenta w sprawie prywatyzacji szpitali będzie dla SLD niełatwe. Władze partii będą bały się reakcji po pierwsze swojego żelaznego elektoratu, po drugie prywatnych mediów, które prawdopodobnie znów, podobnie jak po głosowaniu w sprawie ustawy medialnej, będą „karać” Sojusz, za to, że razem z PiS przeciwstawił się skutecznie politycznym planom rządu Donalda Tuska.

Weto prezydenta do ustawy zdrowotnej jest doskonałą okazją, by SLD uwiarygodniło się w swojej lewicowości. Wbrew uprzedzeniom postkomunistycznego elektoratu powinno mieć odwagę poprzeć prezydenta. Co więcej, powinien wskazywać, że źródłem obecnych problemów systemu opieki zdrowotnej jest jej chroniczne niedofinansowanie, a nie brak mechanizmów rynkowych. Służba zdrowia potrzebuje przede wszystkim większych pieniędzy, których należy szukać podwyższając składkę na ubezpieczenie zdrowotne.

Jakub Majmurek