Logo Polskiego Radia
PAP
migrator migrator 02.04.2010

"ŻW": "Czekamy na sygnał, by nieść dziecku pomoc"

Siedmioro dzieci zostawionych niedawno w Oknie Życia przy ul. Hożej ma już nowe rodziny.

"Okno jest ratunkiem dla zagrożonego, maleńkiego życia. Ale to sytuacja dramatyczna" - mówią "Życiu Warszawy" psychologowie.

"Czuwamy całą dobę. Czekamy na sygnał, by nieść dziecku pomoc" - powiada s. Wanda Kmiecik, przełożona sióstr loretanek, u których od ponad roku jest Okno Życia. To inicjatywa warszawskiej archidiecezji i zgromadzenia zakonnego. Umieszczone zostało wprawdzie w siedzibie ss. loretanek, ale przy ruchliwej ulicy, wśród kamienic, urzędów, sklepów. Za szybą stoi niemowlęcy leżaczek z kolorowym rożkiem do zawinięcia maleństwa. Wystarczy uchylić klamką okienne drzwi i położyć dziecko. "I dostaje jakby nowe życie" - mówi gazecie s. Wanda.

W placówce taki maluch ma status osoby "nn". Imię dopiero nadaje mu sąd. Po adopcji oczywiście rodzice mogą zmienić imię, ale robią to rzadko. A jeśli już, to zostawiają je jako drugie. Psychologowie dodają jednak, że nawet szybka adopcja nie chroni przed cierpieniem porzucenia. Dziecko w pierwszych tygodniach życia kilkakrotnie zmienia opiekunów, nie ma stałego obiektu przywiązania, nie czuje rodzicielskiej miłości. To prowadzi do choroby sierocej. O tej sprawie w piątkowej publikacji "Życia Warszawy".

rr, PAP