Logo Polskiego Radia
Jedynka
Aneta Hołówek 09.09.2013

"Sierpniowe niebo. 63 dni chwały”: wywołaliśmy wojnę i zostaliśmy sami

- Nasz film skierowany jest do tej widowni, która nie szuka w kinie tylko pustej rozrywki, lecz do takiej, która lubi film przeżywać i długo o nim rozmawiać - mówi reżyser Irek Dobrowolski.
Kadr z filmu Sierpniowe nieboKadr z filmu "Sierpniowe niebo"Przemysław Grela/materiały promocyjne/Kino Świat
Posłuchaj
  • Sierpniowe niebo. 63 dni chwały.Twórcy filmu jak powstańcy: wywołaliśmy wojnę i zostaliśmy sami (Kultura w Radiowej Jedynce)
Czytaj także

Chociaż premiera obrazu "Sierpniowe niebo. 63 dni chwały” zapowiedziana jest na 13 września, to o filmie już teraz jest głośno. Ponad ćwierć miliona odsłon w sieci ma utwór "Sierpniowe niebo" Bilona, rapera z popularnej formacji hip-hopowej Hemp Gru, który promuje dzieło. Radiowa Jedynka jest patronem filmu.
Nieprzypadkowo taki właśnie rodzaj promocji wybrali twórcy obrazu. - W filmie pokazane zostało tamto młode pokolenie oraz młode pokolenie dzisiaj - mówi Anna Nehrebecka, aktorka, gość Anny Stempniak. - Raperzy mówią głosem ulicy, ich język jest zgrzebny, niekiedy kolokwialny. Czasami zawiera słowa, których na salonach się nie używa. Ale ważne jest to, co oni mówią, a mówią swoją wewnętrzna prawdę - wyjaśnia Irek Dobrowolski, reżyser filmu.
"Sierpniowe niebo. 63 dni chwały” to hołd złożonym młodym Polakom walczącym w Powstaniu Warszawskim. Pracownicy budowy znajdują w ruinach przedwojennej kamienicy ludzkie szczątki i pamiętnik z czasów Powstania. Ukrywający się w piwnicy profesor opisał w nim pierwsze dni dramatycznej walki o Warszawę. 5 sierpnia 1944 roku młodziutka sanitariuszka Basia przeżywała pierwszą miłość do żołnierza AK, Staszka. Tego dnia młodzi warszawiacy z entuzjazmem budowali barykady, aby w chwilę później stanąć do nierównej walki ze świetnie uzbrojonymi mordercami z Waffen SS Dirlewanger.
- Prace nad filmem trwały cztery lata - mówi Irek Dobrowolski. I już na samym początku okazało się, że łatwo nie będzie. Reżyser w rozmowie z Anną Stempniak podkreśla, że zanim obraz powstał, wiele instytucji zgłaszało chęć wsparcia projektu. Okazało się jednak, że obietnice nie zostały dotrzymane. - Zostaliśmy opuszczeni przez wszystkich, jak powstańcy. Wywołaliśmy wojnę i zostaliśmy sami - dodaje reżyser. Twórców nie opuścili jednak przyjaciele, dzięki którym film powstał. - Oni nie tylko wierzyli w to, że ten obraz jest potrzebny, ale także w sens pytania o pamięć ofiar i jej uszanowania - wyjaśnia gość Jedynki.
W "Sierpniowym niebie” wykorzystano nieznane do tej pory materiały filmowe nakręcone w trakcie Powstania Warszawskiego, które z niespotykaną siłą oddają realizm walk na ulicach miasta.

(ah)