Amerykański muzyk, satyryk, autor książek i aktor Henry Rollins, chętnie angażuje się w akcje charytatywne, bo jak twierdzi, pomoc innym ludziom pozwala mu zapanować nad gniewem. A po raz pierwszy pogniewał się na świat na początku lat 80., kiedy chwycił za mikrofon w legendarnej już grupie Black Flag. Później założył formację Rollins Band, z którą wylansował gorzki przebój "Liar".
Kiedyś stwierdził, że nie ma pomysłu na to, co jeszcze nowego mógłby zrobić w muzyce, więc przestał ją robić. I na Off Festival przyjechał... by przemówić.
- Staram się mówić o rzeczach ważnych, o tym, co myślę bądź sam przeżyłem, jestem w tym szczery. Siebie nie traktuję zbyt poważnie, ale publiczność jak najbardziej - tak serio, jak traktuje się atak serca. Dlatego przygotowuję się długo i prawie nie pozwalam sobie na improwizację na scenie, bo nie chcę obrażać publiczności swoim "yyyyyyyyy" w momencie, gdy zabraknie mi myśli - podkreślił.
Off Festival Katowice 2012 - strona specjalna >>>
- Być może kiedyś jeszcze wrócę do muzyki, ale powód, dla którego nie mam zespołu i nie gram jest taki, że nie chcę w wieku 51 lat wykonywać piosenek z mojej przeszłości. Dziś chcę odpowiadać za to, co robię dziś, a nie za to, co robiłem mając 25 lat - wyjaśnił w Trójce.
Jak się przygotowuje? Czy historie, które opowiada są prawdziwe? Dlaczego spieszył się do Katowic? Czy uważa się za "byłego" muzyka? O tym, a także innych formach swojej aktywności opowiadał w rozmowie z Trójkowymi dziennikarzami. Wysłuchaj całej rozmowy!