Miller przyznał, że stając się szefem partii bierze na plecy "wór, w którym są kamienie". Przewodniczący SLD cieszy się jednak, że w kierowaniu Sojuszem pomogą mu dotychczas zwaśnione osoby – Wojciech Olejniczak, Grzegorz Napieralski czy Joanna Senyszyn.
- Słyszałem wiele deklaracji, ze przyszedł czas, by zakończyć różne wojenki i spory i skonsolidować partię, bo tylko taka formacja ma możliwość reprezentowania interesów naszych wyborców – mówił w Salonie Politycznym Trójki Miller.
Były premier ma nadzieję, że wybór nowego zarządu partii to koniec sporów przede wszystkim między nim a Joanną Senyszyn, z którą nie szczędzili sobie gorzkich słów przed wyborami. W jego opinii konflikty są szkodliwe, ale ma nadzieję na różnicę zdań.
Leszek Miller w rozmowie z Marcinem Zaborskim ponowił apel o to, by osoby, które w ostatnich latach odeszły od partii, wróciły do niej. Nowy szef Sojuszu przyznał, że liczy m.in. na współpracę Włodzimierza Cimoszewicza. - Oczywiście Włodzimierz Cimoszewicz nie widzi się w kierownictwie partii – powiedział były premier.
Miller przyznał też, że będzie namawiał do współpracy Jacka Piechotę i Wiesława Kaczmarka. "Życzliwość i współpracę" obiecał mu też Aleksander Kwaśniewski. Ten ostatni, zdaniem Millera, może pomóc w tworzeniu szerokiej współpracy z innymi organizacjami lewicowymi.
- Ja bym chętnie wstąpił do partii politycznej, której przewodziłby Aleksander Kwaśniewski – powiedział były premier.
W rozmowie z dziennikarzem Trójki przyznał, że partia nie zamierza jednak podążać za sugestią byłego prezydenta i podporządkować się Ruchowi Palikota.
- Nie chcemy od nikogo łaski i nie zamierzamy tych łask rozdawać – powiedział.
wit