Przed Kancelarią Premiera wyrosło „miasteczko emerytalne". Członkowie związków zawodowych sprzeciwiają się rządowym planom podniesienia wieku emerytalnego zarówno dla mężczyzn jak i kobiet do 67. roku życia. Jak zapowiadają, są przygotowani do niskich temperatur i będą przypominać Donaldowi Tuskowi o swoich postulatach do piątku.
Profesor Paweł Ruszkowski z Instytutu Politologii UKSW na antenie radiowej Trójki powiedział, że mamy obecnie do czynienia z reaktywacją związków zawodowych. - Myślę, że to jest bardzo dobra okazja, żeby porozmawiać o związkowcach, nie w sensie palenia opon i jakieś zadymy, tylko w sensie bardziej poważnego udziału w życiu politycznym kraju. Miasteczko jest pewnym symbolem. Za tym miasteczkiem są procesy, które dzieją się od dwóch lat w tym kraju. Sądzę, że coś się dzieje z demokracją. Ludzie mają trochę dosyć takiego traktowania, trochę przedmiotowego. Związki zawodowe są tylko jednym z elementów pewnej sytuacji społecznej, którą przedstawiamy jako społeczeństwo władzy.
Doktor Mikołaj Cześnik z PAN uważa, że przez ostatnie cztery lata byliśmy trochę usypiani i brakowało rozmowy o rzeczach najważniejszych. - Protesty są tym wymuszone, że zaczęła się dyskusja o rzeczach bardzo ważnych. Mamy do podzielenia coś, co jest dobrem rzadkim tzn. musimy podzielić pieniądze. Zastanawiamy się nad tym, jak zapewnić emerytury obecnym emerytom, jak zreformować system o którym wiemy już w tej chwili, że jest niewydolny i będzie coraz bardziej niewydolny. W tej sytuacji jest nieuniknione to, że będą tacy którzy mogą na tym stracić i tacy którzy mogą na tym zyskać. Dobrze działająca demokracja, to taki ustrój w którym uda się osiągnąć jakiś kompromis.
Obaj eksperci są zdania, że może na czekać wiosna protestów, ponieważ społeczeństwo zmienia swoją mentalność, a rządzący przestali unikać trudnych tematów, takich jak np. reforma systemu emerytalnego.
Audycji "Puls Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku o 17.45.
aj