Logo Polskiego Radia
Trójka
Artur Jaryczewski 14.09.2013

Demonstracje w Warszawie. Związkowcy kontra rząd

Związkowcy słusznie protestują - uważają parlamentarzyści opozycji, którzy gościli w "Śniadaniu w Trójce". Zdaniem polityków koalicji, demonstracje nie rozwiążą problemu.
Związkowcy w WarszawieZwiązkowcy w WarszawiePAP/Grzegorz Michałowski

Europoseł Solidarnej Polski Jacek Kurski zapowiedział, że przedstawiciele jego partii wezmą udział w demonstracji, jednak nie w sposób ostentacyjny, gdyż organizatorzy zastrzegli sobie apolityczność. - Solidarna Polska wspiera "Solidarność” i inne związki zawodowe w tym słusznym proteście - mówił w "Trójce" Kurski. - Nasza obecność nie będzie nachalna, będziemy sobie szli, gdzieś w tym stu tysięcznym tłumie. Bez ostentacji, ale z bardzo wyraźnym poparciem. Szkoda, że nie ma z nami kolegów z PiS, bo to jest moment, kiedy cała Polska powinna być razem na marszu związkowców.

Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich z SLD mówił, że lepiej, by na manifestacji nie było polityków. - Wielu postulatom sprzyjam. Dobrze, że organizatorzy zaznaczyli, że woleliby tam polityków nie wiedzieć. Politycy podczas takich protestów zaciemniają obraz, budzą niepotrzebne namiętności. Niech wyrazisty ruch związkowy prezentuje swoje postulaty (…) Te demonstracje wynikają z desperacji. Gdyby był dialog, to nie byłoby masowych protestów. Ludzie nie przyjeżdżają tu dla przyjemności - podkreślił polityk Sojuszu.

Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota nie wybiera się na demonstrację, ale uważa, że protesty są słuszne. - Nie wybieram się na marsz, bo to jest demonstracja związków zawodowych, a nie Ruchu Palikota - zaznaczył. Zdaniem Rozenka, bardzo niepokojące są głosy krytyki ze strony niektórych polityków, że związkowcy wyrażają sprzeciw na ulicach. - Nie ma demokracji bez wolności i swobody demonstracji. Nie wolno zakazywać demonstrowania na ulicach. Demonstrowanie na ulicach jest formą dialogu społecznego.

Poseł PSL Marek Sawicki uważa, że do demonstracji na ulicy nie musiało dojść. Jego zdaniem, rozbieżności między stanowiskiem rządu i związkowców na przykład w sprawie płacy minimalnej nie są duże i można było osiągnąć porozumienie.  - Problem polega na tym, że jest za mało dialogu między pracodawcami a  pracownikami. (…) Niezależnie od tego jak długo ten protest będzie trwać i z jakim nasileniem, to od poniedziałku w pierwszej kolejności pracodawcy ze związkowcami muszą usiąść, muszą dalej rozmawiać, prowadzić ten dialog. Niezależnie od siły protestu i tak ostatecznie sprawy rozwiązuje się przy stole - zaznaczył Sawicki.

Szef klubu PO Rafał Grupiński mówi, że rząd nie jest w stanie zgodzić się na wszystkie postulaty związkowców, gdyż musi brać pod uwagę sytuację ekonomiczną państwa. Zdaniem polityka Platformy Obywatelskiej protesty także nie polepszą sytuacji. Według Grupińskiego właściwym miejscem dialogu jest Komisja Trójstronna. Szef klubu PO dodał, że nie wybiera się na demonstrację związkowców. - Ostatni raz w takiej demonstracji uczestniczyłem, kiedy władza była nielegalna w Sejmie, to było w 1989 roku.

Poseł PiS Joachim Brudziński nie dziwi się, że związkowcy protestują. Jak mówił, rząd lekceważył ich postulaty podczas negocjacji w Komisji Trójstronnej. Brudziński zapowiedział, że Prawo i Sprawiedliwość uszanuje wolę związkowców i nie pojawi się na sobotniej manifestacji w stolicy. - Zgodnie z życzeniem organizatorów PiS w tych demonstracjach pod szyldami i pod sztandarami partyjnymi występować nie będzie - podkreślił polityk PiS.

Doradca prezydenta Henryk Wujec mówił, że obecny protest jest o wiele spokojniejszy, niż ten ubiegłoroczny. - Dla mnie demonstracja to jest naturalny sposób wyrażania swojej opinii. Obywatele mają prawo wyrażać opinie w salach zamkniętych i na ulicach. Demokracja również na tym polega, że można manifestować i wyrażać swoje opinie - zaznaczył Wujec.

Przed południem w Warszawie rozpocznie się kolejna demonstracja związkowców i zwolenników ich postulatów. Główne żądania to rezygnacja z elastycznego czasu pracy, podniesienie progów dochodowych upoważniających najuboższych do świadczeń rodzinnych i socjalnych, szybszy wzrost płacy minimalnej, ograniczenie stosowania umów śmieciowych i rezygnacja z wydłużonego do 67 lat wieku emerytalnego.

Rozmawiała Beata Michniewicz.

(aj)