- Pat na linii związki - rząd, trwa od 2011 roku, gdy ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak zrezygnował z przewodniczenia Komisji Trójstronnej - mówi Maks Kraczkowski i przypomina, że Pawlak skarżył się wtedy, że porozumienia zawierana w ramach Komisji, nie są realizowane, bo minister finansów Rostkowski arbitralnie decyduje, czy dane porozumienia będą wdrażane i w jakim kształcie.
Zdaniem posła PiS związki zawodowe działają normalnie a winę za kryzys we wzajemnych relacjach ponosi rząd, który nie dotrzymuje zobowiązań. Kraczkowski zwraca uwagę, że twierdzenia o tym, że związki zawodowe mają za dużo do powiedzenia a i ich postulaty hamują wzrost gospodarczy, są nieprawdziwe. Podkreśla, że w Niemczech czy Skandynawii związki są dużo silniejsze niż w Polsce. Polityk PiS zauważa, że zawsze pracownik jest stroną słabszą w relacjach z pracodawcą, powinien mieć zatem możliwość korzystania ze swoich praw i zrzeszania się w związkach, niezależnie od tego na podstawie jakiej umowy jest zatrudniony.
- Związki zawodowe zawsze będą pasowały do rzeczywistości, należy się tylko zastanawiać jak one powinny funkcjonować - uważa Ligia Krajewska. Jej zdaniem warto rozważyć zmiany w ustawie o związkach zawodowych, żeby - jak mówi - bardziej służyła pracownikom. W opinii posłanki PO, za kryzys w Komisji Trójstronnej odpowiedzialni są związkowcy: - W pewnym momencie pan Duda (szef Solidarności red.) i inni działacze postanowili zagrać politycznie (...) i wyjść z Komisji. (...) Takie są efekty jeśli polityka wchodzi w związki zawodowe - sugeruje Krajewska. Jak twierdzi - obecne przepisy chronią głównie działaczy związkowych, natomiast nie koniecznie bronią interesów na przykład wykluczonych z pracy, bezrobotnych. (...) Związki zamykają się w swojej strukturze. Innym problemem - dodaje polityk PO - jest zbyt duża ilość różnych organizacji związkowych. - To są właśnie problemy, które osłabiają związki zawodowe - utrzymuje Krajewska.
Z gośćmi "Pulsu Trójki" rozmawiał Damian Kwiek.
mc