Logo Polskiego Radia
Trójka
Emilia Iwanicka 19.10.2014

Dropsy, szklaki, bajaderka, bombonierki. Jak słodki był PRL?

- Pamiętam, jak w dzieciństwie zajadałem się słodkościami. I wydaje mi się, że smakowały znacznie bardziej, niż te współczesne, bo paradoksalnie były świetnej jakości - wspominał w Trójce satyryk i felietonista Michał Ogórek.
Warszawa 1957r. Zakłady cukiernicze E. Wedel im. 22-lipcaWarszawa 1957r. Zakłady cukiernicze E. Wedel im. 22-lipcaPAP/CAF-Henryk Grzęda

Czy rzeczywiście słodycze - cukierki, ciastka, czekolada - były w Polsce lat 60. i 70. smaczniejsze niż dziś, jak twierdzi większość tych, które je pamiętają? Co łasowało się na co dzień, a co jedynie od święta, pod warunkiem, że odstało się odpowiednio długą kolejkę, albo zgoła przedarło przez tłum, blokujący wejście do cukierni? Jakie były przysmaki dzieci, których dorosły dziś prawdopodobnie raczej nie wziąłby do ust?

Ten temat nie został - o ile wiemy - nawet wstępnie rozpoznany przez historyków od dziejów najnowszych, musimy więc liczyć na pamięć świadka epoki, którym zgodził się zostać Michał Ogórek. Jego zdaniem "subiektywnie to prawda, że kiedyś było smaczniej".

- Pamiętam, jak się zajadałem słodkościami, bo były one po prostu bardzo dobre. To była paradoksalna cecha produktów PRL. Zamiast obniżać ich jakość, co dziś jest nagminne, cukiernie robiły tych rzeczy mniej. Chociaż obowiązywały przydziały cukru i mąki, cukiernicy nie mieszali tego z niczym, jakość była wysoka. Tylko ciastka kończyły się godzinę po otwarciu sklepu - wspominał z uśmiechem gość Trójki.

Co szczególnie zapadło w jego kulinarną pamięć? - Dropsy, landrynki, ale też szklaki, czyli cukierki bez czekolady, nieco landrynkowe. To akurat było świetnie dostępne, gorzej było z produktami mającymi w składzie czekoladę. Pamiętam jeszcze raczki, toffi i krówki. Moja babcia sama w domu wyrabiała cukierki z karmelu, które po latach z zaskoczeniem znalazłem w sklepach. A oprócz cukierków szczególnie wspominam wuzetkę, sezamki, stefanki i bajaderki - opowiadał Michał Ogórek.

Gość Jerzego Sosnowskigo zwrócił przy tym uwagę, że niektóre produkty nazwane były tak, że ciężko było je kupić. - Bo język angielski, czy francuski wcale nie był popularny wśród Polaków, stąd każdy po swojemu wymawiał nawę Petit Beurre czy Prince Polo - wspominał gość Trójki.

Więcej na temat kultowych słodyczy, sposobów ich wyrabiania, ale też ponownego wykorzystywania po upłynięć pierwotnego terminu przydatności i smakowitości usłyszeć można w dołączonym dźwięku

Na "Trójkowy wehikuł czasu" zapraszamy w każdą sobotę od 15.05 do 16.00. Audycję przygotowują Agnieszka Obszańska i Jerzy Sosnowski.

W audycji nadaliśmy następujące utwory (z gwiazdką - prezentowane już kiedyś w Wehikule):

1.       *Karin Stanek (& Czerwono-Czarni): Czekoladowy krem (1966) 2’38"

2.       Bogusław Wyrobek: Ventiquattromila baci (1961) 1'52"

3.       Helena Majdaniec (& Czerwono-Czarni): Wieczór na redzie (1963) 3'01"

4.       Chór Czejanda: Tańcz i śpiewaj rock and roll (1956) 2'41"

5.       Niebiesko-Czarni: Dominika (1964) 1'58"

6.       *Aleksandra Naumik: Rurka z kremem (1967) 2'35"

Do usłyszenia za tydzień! - AO & JS

(ei, fbi)