Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 11.05.2010

"Zawsze jest czas na solidarność"

Kandydat na prezydenta Kornel Morawiecki chce powrotu solidarności jako idei sprzed lat.

- Nie mówię o związku zawodowym, ale o poruszeniu, dzięki któremu Polacy byli bliżsi sobie - powiedział w Jedynce. - Zawsze jest na to czas. Polska solidarna będzie Polską lepszą - mówi.

Morawiecki kieruje tę ideę głównie do młodzieży. - Chciałbym im przekazać, że powrót solidarności, która była w nas 30 lat temu, byłaby naszą chlubą i szansą - powiedział.

Kandydat chciałby również, żeby media w okresie kampanii prezydenckiej pokazywały inne propozycje wyborcze, niż te głoszone przez głównych kandydatów. - Propozycje Bronisława Komorowskiego i Jarosława Kaczyńskiego wykluczają się i dzielą społeczeństwo - mówi.

Według niego, zaogniony między dwoma elektoratami od wielu lat spór uniemożliwia bycie prezydentem wszystkich Polaków. - W takiej sytuacji wybrany prezydent może być jedynie prezydentem połowy Polaków - mówi. - Tymczasem Polska - szczególnie po 10 kwietnia - potrzebuje zgody narodowej - dodaje.

(łk)


*

  • Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest kandydat na prezydenta Kornel Morawiecki.

    Kornel Morawiecki: Witam, dzień dobry.

    Z.D.: Nie ma pan wrażenia, że kampania tak pomału się toczy, że dwóch liderów wszelkich rankingów zdystansowało resztę kandydatów i bardzo ciężko jest przebić się ze swoim komunikatem jako kandydata ze swoim programem?

    K.M.: Oczywiście to wizja i to jest rola pewna, istotna rola mediów. Ja chciałbym, że właśnie radio, telewizja pokazywały inne propozycje, bo te dwie główne propozycje: propozycja pana Jarosława Kaczyńskiego i propozycja pana marszałka Komorowskiego one są właśnie wykluczające się, można powiedzieć, bardzo dzielące społeczeństwo.

    Z.D.: Pan jeszcze bodajże w lutym napisał list do liderów tych dwóch największych partii z taką propozycją, żeby pana poparli. To było działanie takie propagandowe, czy na serio myślał pan, że duże partie są w stanie zrezygnować ze swoich liderów?

    K.M.: Myślałem na serio, dlatego bo uważam, że to będzie... byłoby i właściwie powinno być interesem takim... wybór prezydenta interesem ponadpartyjnym. Jest to sprawa Polski i niestety spór czy zaogniony bardzo spór między tymi dwoma formacjami wieloletni uniemożliwia praktycznie komukolwiek z tych partii, który by wygrał te wybory, stanie się prezydentem wszystkich Polaków, będzie to prezydent zawsze połowy Polaków.

    Z.D.: Ale myślę, że taka jest trochę logika wyborów, że jednak do tych pojedynków jeden na jeden dochodzi w pewnym momencie. Tak było na wszystkich dotychczasowych kampaniach. W jaki sposób pan mógłby sprawić, że takiego rozdźwięku, takiej przepaści społecznej by nie było?

    K.M.: Wie pani, jak były wybory na przykład pierwsze z panem Lechem Wałęsą, to można było powiedzieć, że Lech Wałęsa może wygrał wtedy z Tadeuszem Mazowieckim i z Tymińskim, stał się jakby symbolicznie prezydentem wszystkich Polaków, wtedy była sytuacja troszkę inna. Tutaj jest akurat wyraźna taka jakby różnica, taka już emocjonalna różnica, jakby taka... może nawet jest coś w rodzaju takiej bariery między tymi zwolennikami obu tych ugrupowań, obu tych dużych ugrupowań. No i ta bariera jest rzeczą, która jest niewłaściwa, zwłaszcza w wyborze prezydenckim, ona jakby pomaga... w dalszym ciągu pogłębia ten podział, pomaga jakby... znaczy przeszkadza jakby temu, że nastąpi jakaś taka zgoda, zwłaszcza po tej tragedii smoleńskiej, po tej katastrofie. Polska moim zdaniem potrzebuje takiej zgody narodowej. Ten list, który ja wtedy wystosowałem, on tym bardziej staje się aktualny po tym wydarzeniu z 10 kwietnia.

    Z.D.: Pan się odwołuje do etosu Solidarności i wskazuje pan, że to jest taka baza, która dzisiaj też może posłużyć do budowania zgody. Czy nie sądzi pan, że jest już za późno, że Solidarność, szczególnie dla młodych ludzi, stała się kawałkiem historii, bardzo godnym i ważnym, ale jednak historii?

    K.M.: Ja nie mówię o Solidarności jako zjawisku, tylko jakby takim społecznym w tym znaczeniu, że to był związek zawodowy, mówię o pewnym takim poruszeniu, które było wtedy w sercach, umysłach Polaków, że byliśmy po prostu bardziej zjednoczeni, bardziej jakby bliscy sobie. I uważam, że na to zawsze jest czas i zawsze jest potrzeba tego, że każde społeczeństwo, każdy naród swoją siłę, swoją dynamikę warunkuje tym, czy właśnie jest razem, co było to moje główne hasło tej kampanii wyborczej. Ono jest teraz tym w dalszym ciągu głównym hasłem: „razem” i to jest takie słowo, które pomaga tej społeczności przeżywać i trudności, i piąć się wzwyż, i stawać się jakby takim konkurencyjnym podmiotem życia międzynarodowego.

    Z.D.: Ale był pan liderem jednego z ugrupowań solidarnościowych, w opozycji w latach 80., które było bardzo radykalne, więc czy lider takiego ugrupowania jak Solidarność Walcząca umie łączyć?

    K.M.: Tak, ja rozumiem... Myślę, że to było radykalne przeciwko komunizmowi. I myślę, że szczęśliwie nam się ten komunizm... Było to wtedy tak radykalne, że wtedy wydawało się jakby zupełnie nierealne niemalże, prawda? Uważano, że te naszej Solidarności Walczącej projekty, że pokonamy komunizm, że Związek Sowiecki się rozpadnie, że Polska będzie niepodległa, że wojska sowieckie wyjdą z Polski, że to są zupełnie mrzonki, że to jakieś takie fantasmagorie. Ale okazało się, że to się stało. Więc ta radykalność była przeciwko komunizmowi, ale to przecież nie była radykalność przeciwko różnym wersjom polskiej rzeczywistości. Ja uważam, że właśnie ta Polska solidarna będzie Polską lepszą. Czy na to jest czas? Ja myślę, że trzeba to młodzieży powiedzieć, że Solidarność, ta, która była w tych naszych sercach 30 lat temu, że jej powrót byłby naszą chlubą i taką naszą szansą.

    Z.D.: Będziemy się przekonywać każdego dnia, czy jest miejsce na powrót prawdziwej Solidarności. Dziękuję bardzo za rozmowę.

    K.M.: Bardzo również dziękuję.

    (J.M.)