Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 17.05.2010

Euro w Polsce w 2015 roku

Kryzys w strefie euro nie wpłynie na przyjęcie wspólnej waluty przez Polskę.

Minister finansów powiedział, że kryzys w strefie euro nie wpłynie na przyjęcie wspólnej waluty przez Polskę. Zdaniem rządu, realna data wejścia Polski do strefy to rok 2015.

Jacek Rostowski wyraził w "Sygnałach Dnia" przekonanie, że strefa euro wyjdzie z obecnego kryzysu wzmocniona. Podkreślił, że środki pomocowe, jakie Unia Europejska przeznacza dla Polski nie są zagrożone, dzięki utworzeniu pakietu pomocowego dla państw dotkniętych kryzysem.

Rostowski dodał, że do walki z kryzysem kluczowa będzie współpraca międzynarodowa. Największe kraje strefy euro wyraziły gotowość pomocy państwom przeżywającym trudności, ale pod warunkiem twardszej polityki budżetowej.

Minister finansów powiedział, że polski deficyt budżetowy będzie pod koniec roku niższy od planowanego. Nie chciał jednak podać żadnej kwoty. W budżecie założono deficyt w wysokości 52 miliardów złotych. Rostowski podkreślił, że niższy deficyt jest dobrym znakiem i dodał, że byłby jeszcze mniejszy, gdyby Narodowy Bank Polski inaczej obliczył swoje zyski.

Jacek Rostowski podkreślił, że dla naszej gospodarki najważniejsza jest obecnie spójność władzy. W sytuacji problemów na światowych rynkach nie możemy, jego zdaniem, pozwolić sobie na sytuację, w której prezydent będzie wetował ustawy przygotowywane przez rząd.

Minister powiedział, że cieszy się z dużych oszczędności, zebranych przez Polaków. Według "Rzeczpospolitej", wynoszą one łącznie bilion 60 miliardów złotych. Zdaniem Rostowskiego, wysoka kwota oszczędności świadczy, że obywatele mają zaufanie do rządu i jego polityki.

(ag)

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Minister finansów, pan Jacek Rostowski, nasz gość. Dzień dobry, panie ministrze, witamy.

    Jacek Rostowski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    K.G.: Minister w kraju, w którym – o czym pisze dzisiejsza Rzeczpospolita – oszczędności wynoszą już ponad bilion złotych, oszczędności obywateli Rzeczpospolitej. Na koniec marca to było 1 bilion 60 miliardów. To więcej niż w czasie boomu giełdowego. Pana komentarz?

    J.R.: Bardzo się cieszę. Oszczędność to bardzo ważna cecha, pozytywna. I te oszczędności Polaków wynikają także z tego, że mają zaufanie do państwa i do rządu, że też prowadzi się w oszczędny i odpowiedzialny sposób. Wiemy bardzo dobrze i to jest na całym świecie znana prawidłowość, że jeśli rząd jest nieodpowiedzialny i nieoszczędny, to ludzie wiedzą, że prędzej czy później sięgnie po ich środki, boją się tego – słusznie – i sami nie oszczędzają. Więc to jest pewne takie votum ufności dla tej oszczędnej polityki, którą prowadziliśmy w czasach kryzysu i która powoduje, że teraz po tej pierwszej fazie kryzysu wchodzimy w ten okres wzburzenia gospodarki światowej na kontekście problemów finansów publicznych w sytuacji, w której Polska jest naprawdę w zdrowej sytuacji finansów publicznych.

    K.G.: Co ciekawe, to oszczędności to nie tylko depozyty bankowe, ale coraz większą rolę zaczynają odgrywać pieniądze zgromadzone na kontach funduszy emerytalnych. To jest ten rosnący element...

    J.R.: Tak. I to jest mechanizm, który oczywiście już funkcjonuje od 10 lat. Jest to bardzo pozytywny aspekt, element tej reformy emerytalnej, która została wprowadzona 10 lat temu. I dzięki właśnie temu mechanizmowi mogliśmy w grudniu 2008 roku jakby dopiąć, dokończyć tę wielką reformę emerytalną, wprowadzając emerytury pomostowe, co w sposób zasadniczy poprawiło finanse publiczne Polski w średnim i długim terminie.

    K.G.: Panie ministrze, jak pan sądzi, jak będzie na koniec roku? Bo oto okazuje się, że po 4 miesiącach deficyt budżetowy państwa wynosi mniej więcej 27-27,5 miliarda złotych, a miał według harmonogramu wynosić 32 miliardy 600 milionów złotych. Krótko mówiąc, jest mniejszy. A jak będzie... o ile będzie mniejszy na koniec roku przy zakładanych 52, no, ponad 52 miliardach? Czy to się da policzyć już teraz?

    J.R.: Panie redaktorze, myślę, że odpowiedzialność i ostrożność także dotyczy wypowiedzi. Na pewno nie będzie większy niż 52 miliardy, będzie niższy. O ile niższy, to zobaczymy na koniec roku.

    K.G.: Jeden z ekonomistów, główny ekonomista Citi Handlowego Piotr Kalisz powiada, że całoroczny może być mniejszy nawet o 10 miliardów złotych. To nadmierny optymizm?

    J.R.: Proszę pana, już odpowiedziałem na to pytanie.

    K.G.: Najwyżej.

    J.R.: Zobaczymy.

    K.G.: Ale to są fakty, te 27 miliardów...

    J.R.: Ale ważne jest, że idziemy...

    K.G.: ...po czterech miesiącach to jest fakt, tak?

    J.R.: ...i dobrze, że idziemy w dobrym kierunku. Chciałbym także zaznaczyć oczywiście, że ten deficyt będzie jeszcze mniejszy niż przewidywaliśmy dzięki temu, że Narodowy Bank Polski wpłaci 4 miliardy, prawie 4 miliardy złotych ze swojego zysku. Myśmy argumentowali i dalej utrzymujemy, że ten zysk powinno się obliczyć na nieco wyższą kwotę. Nie chodzi nam o kwotę, tylko o sposób obliczania. No i gdyby tak było, to ten deficyt byłby jeszcze mniejszy niż można w tej chwili przewidywać. No i to by poprawiło jeszcze więcej finanse publiczne państwa w tak trudnych czasach, jakie widzimy w gospodarce światowej.

    K.G.: Czyli jak teraz wygląda relacja Narodowy Bank Polski – Ministerstwo Finansów po tej decyzji? Wszystko w porządku?

    J.R.: Wie pan, to jest decyzja suwerenna Narodowego Banku Polskiego. Myśmy tylko jakby sugerowali, że ten sposób liczenia był, no, niezgodny z wcześniejszymi uchwałami Rady Polityki Pieniężnej, ale decyzja została podjęta taka, jaka była podjęta. Chciałbym tylko powiedzieć, że gdyby była zastosowana w pełni uchwała, tak jak my uważamy, podjęta w 2006 roku, prawidłowo zastosowana, to ten deficyt finansów publicznych byłby jeszcze mniejszy i byłoby to z korzyścią dla finansów Polski i dla gospodarki polskiej, wobec tego także dla miejsc pracy w Polsce.

    K.G.: Kolejna sprawa, panie ministrze, to euro. Premier Donald Tusk powiada, że Polska wejdzie do strefy euro „gdy będzie do tego gotowa”. Słusznie, trzeba spełnić warunki. Rok 2015 pojawia się, ale tu jest taki znak zapytania przy tej dacie, że to nie jest oficjalny cel rządu ów rok 2015. Ale jak rozumiem, cały czas trwają prace nad jakimś kalendarzem przyjęcia euro.

    J.R.: Trwają.

    K.G.: A w tej sytuacji, w jakiej jesteśmy, właściwie w jakiej jest euro, nie my, czyli cały kryzys grecki, pakt stabilizacyjne dla euro, jakieś gigantyczne kwoty i tak dalej, i tak dalej, czy warto się spieszyć?

    J.R.: Wie pan, do czternastego lub piętnastego roku ten kryzys już będzie za nami i za strefą euro i to już kilka lat za nami. I dlatego ten kryzys nie wpływa i nie ma powodu, żeby wpłynął w jakikolwiek sposób na datę, którą uważamy za realną, czyli na tę datę 2015 roku. Nie ma wątpliwości, że strefa euro wyjdzie z tego kryzysu wzmocniona. My zresztą do tego wzmocnienia strefy euro i Unii Europejskiej przykładamy się bardzo aktywnie, bo rząd Donalda Tuska uważał od samego początku, od pierwszego dnia kryzysu gospodarczego jeszcze w 2008 roku, że kluczowa płaszczyzna, na której musimy z tym kryzysem walczyć, to jest płaszczyzna współpracy międzynarodowej, europejskiej i światowej. I to stosujemy i podchodzimy bardzo pozytywnie do tej współpracy, dzięki temu na przykład udało nam się w ubiegłą... nie, nie w ubiegłą niedzielę, nie wczoraj, tylko tydzień wcześniej, zapewnić, że środki, które w ramach budżetu unijnego są zabezpieczone dla krajów nie należących do strefy euro w przypadku problemów kryzysowych w tych krajach, były chronione przed jakimkolwiek uszczerbkiem na skutek stworzenia dodatkowego funduszu dla krajów strefy euro. I myślę, że to właśnie ta forma tej współpracy będzie coraz bardziej kluczowa, bo widzimy, że najbogatsze kraje strefy euro, Unii Europejskiej mówią: jesteśmy gotowi pomóc tym, którzy mają poważne problemy kryzysowe, ale wymaga...

    K.G.: No, często mówią przez zaciśnięte zęby, panie ministrze.

    J.R.: Dokładnie. I mówią, że wymaga to jednak ostrzejszych zasad budżetowych w dobrych czasach, co na przykład oznacza, że finanse publiczne muszą być prowadzone w bardziej ostrożny, bardziej odpowiedzialny sposób. I tutaj te, jak mówiłem o niektórych działaniach wyprzedzających podczas kryzysu, które podjęliśmy, no to gdyby tego nie było, to bylibyśmy w sytuacji, w której na przykład mogłyby być zagrożone nasze fundusze unijne. Tutaj Niemcy zupełnie jasno mówią: za dużo wydajesz, nie będziemy się dokładać do waszych wydatków.

    K.G.: Panie ministrze, tak na koniec – a jakie pan widzi zagrożenia dla stanu finansów publicznych w naszym kraju w najbliższym czasie? Skąd one mogą nadejść?

    J.R.: Znaczy myślę, że najważniejsza rzecz teraz, bo wchodzimy w ten nowy okres wzburzenia dookoła finansów publicznych z relatywnie zdrowymi finansami publicznymi, najważniejsza kwestia teraz to jest spójność władzy. Musimy naprawiać te finanse w spokojny, ale stanowczy sposób i wymagać to będzie nowych ustaw. I dlatego nie możemy sobie pozwolić na taką sytuację, jaką mieliśmy przez ostatnie 2,5 roku, gdzie był pat ustawodawczy, bo wszystko, co rząd proponował albo chciał proponować, było zagrożone wetem prezydenta. Potrzebujemy, jak mówię... Morza gospodarki światowej są dość wzburzone, nawet bardzo wzburzone, łódź gospodarki polskiej jest dobrze zbudowana, ale nie możemy sobie pozwolić na to, żeby na pokładzie kapitan kłócił się z pierwszym oficerem. Więc spokojna, silna i spójna władza to jest kluczowy warunek wzmocnienia finansów publicznych i przejścia Polski suchą nogą przez ten okres tego kryzysu europejskich finansów publicznych, nie polskich, ale może ten kryzys polskie finanse w jakiś sposób zarazić. Przeprowadziliśmy Polskę przez ten pierwszy kryzys gospodarczy suchą nogą mimo tego, że prawie nikt w to nie wierzył, przeprowadzimy ją suchą nogą przez tę drugą fazę kryzysu, jeżeli będziemy mieli spójną i silną władzę.

    K.G.: Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę. Minister finansów Jacek Rostowski, gość Sygnałów Dnia.

    J.R.: Dziękuję panu, dziękuję państwu.

    (J.M.)