Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 22.05.2010

Dokąd zmierza Wiktor Janukowycz?

Zawsze kiedy dochodzi do władzy nowa ekipa, to zastanawia się jaki kurs w polityce obrać. Czy kontynuować ten poprzedniego prezydenta, czy stworzyć nowy - tak uważa Leonid Krawczuk, pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy.

Jego zdaniem nowy prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz wybrał tę drugą opcję. Krawczuk podziela podejście Janukowycza, bowiem po prezydenturze Wiktora Juszczenki trzeba jego zdaniem wiele zmienić w polityce Ukrainy - w stosunkach z Rosją oraz z Zachodem.

Kierunek na wschód i na zachód, powinien być jednak zdaniem Krawczuka wyważony i przemyślany, a Ukraina powinna prowadzić politykę broniącą swoich interesów narodowych - mówi. Pierwsze kroki Wiktora Janukywcza świadczą jednak o tym, że nie kieruje się on tymi zasadami - mówi Krawczuk.

Zdaniem byłego prezydenta Ukrainy za wcześnie oceniać, czy kurs Janukowycza w polityce jest błędny, ale na pewno powinien on być bardziej przejrzysty i otwarty. Poza tym należy się konsultować ze społeczeństwem - przede wszystkim w sprawach, które dotyczą jej suwerenności, niezależności i bezpieczeństwa - uważa Leonid Krawczuk.

(pm)

*

  • Tomasz Kułakowski: Panie prezydencie, jak pan ocenia sytuację polityczną w Ukrainie po tym, jak prezydentem został Wiktor Janukowycz? Pan krytykował tego polityka, pan mówił między innymi, że jest niebezpieczeństwo, że Ukraina pod rządami Wiktora Janukowycza stanie się satelitą Rosji.

    Leonid Krawczuk: Zawsze, kiedy przychodzi do władzy nowa ekipa, to zastanawia się, jaki kurs w polityce obrać, czy kontynuować ten poprzedniego prezydenta, czy stworzyć nowy. Janukowycz wybrał tę drugą opcję. Podzielam to podejście, bowiem po Wiktorze Juszczence trzeba wiele zmienić w naszej polityce – i w stosunkach z Rosją, i z Zachodem. Ale uważam, że kierunek w polityce zarówno na Wschód, jak i na Zachód powinien być wyważony i przemyślany, a Ukraina powinna prowadzić politykę, broniąc swoich interesów narodowych. Pierwsze kroki Wiktora Janukowycza świadczą o tym, że on tą zasadą się nie kieruje. Za wcześnie, by oceniać, czy jego kurs w polityce jest błędny, ale na pewno powinien być bardziej przejrzysty, otwarty, a poza tym należy konsultować się ze społeczeństwem. Przede wszystkim w sytuacjach, które dotyczą bezpieczeństwa Ukrainy, jej suwerenności i niezależności.

    T.K.: No właśnie, bo Wiktor Janukowycz podjął już szereg takich kroków wskazujących na to, że jest on nastawiony prorosyjsko. Przede wszystkim mam tu na myśli zgodę na przedłużenie stacjonowania floty czarnomorskiej na Krymie w zamian za tańszy o około 30% gaz.

    L.K.: Każdy prezydent może prowadzić taką politykę, jaką chce – albo opartą na sile niezależności, albo na sile zależności. W każdym razie Janukowycz jeszcze nie podjął takich działań, które dawałyby podstawy do żeby myśleć, że prowadzą one do utraty naszej niepodległości. On w chęci poprawy poziomu życia obywateli może tak prowadzić interesy z Rosją, że nie zauważa narastania problemów związanych z zagrożeniem naszego bezpieczeństwa. Ale my wskazujemy mu te błędy i poprawiamy go. Inteligencja ukraińska stworzyła Komitet Obrony Ukrainy, który dyskutuje, radzi, daje materiały prezydentowi, do których Janukowycz powinien zajrzeć.

    T.K.: Ale, panie prezydencie, stacjonowanie obcych wojsk na terenie Ukrainy jest niezgodne z Konstytucją.

    L.K.: Tak, ale jest jeden szczegół – te wojska już były na naszym terytorium. Niepodległa Ukraina nie pozwoliła obcym wojskom tu przyjść, to była baza radziecka. Janukowycz nie powinien podpisywać dokumentu o przedłużeniu stacjonowania floty, ale podpisał i przyjął go parlament. Natomiast nie zgadzam się z tezą, że to zagraża utracie niepodległości. Na pewno wpływa negatywnie na naszą suwerenność. Poprzez to, że wojska rosyjskie stacjonują na Krymie Ukraina jest wciągnięta w politykę Rosji, czy chce tego, czy nie.

    T.K.: A nie obawia się pan, że Wiktor Janukowycz buduje taki autorytarny reżim na wzór tego, co mamy na Białorusi?

    L.K.: Nawet gdyby Janukowycz chciał stworzyć taki reżim, to mu się nie uda. Przez prawie 20 lat niepodległości Ukraina mocno zakorzeniła się w europejskich strukturach, a Ukraińcy zrozumieli wartości demokracji, wolności i niepodległości. Ponad pięć lat temu „pomarańczowa rewolucja” poświadczyła, że Ukraińcy inaczej, bardziej świadomie postrzegają swój naród niż na przykład Białorusini. Dlatego to, co udało się Łukaszence, nie uda się Janukowyczowi.

    T.K.: Ale już są przykłady takich autorytarnych, niekonstytucyjnych działań, choćby powołanie nowej koalicji, nie w zgodzie z Konstytucją.

    L.K.: Zdaję sobie sprawę, że często Konstytucja i inne ustawy są naruszane na Ukrainie, ale tak było też w poprzednich rządach. Kwestia nieprzestrzegania Konstytucji jest bardzo ważnym problemem Ukrainy i ten problem nie został jeszcze rozwiązany.

    T.K.: Jaki jest obecnie największy problem Ukrainy? Czy to jest fatalna sytuacja gospodarcza, czy to jest właśnie sytuacja polityczna niepewna wciąż, czy może jakieś inne kwestie?

    L.K.: Oczywiście Ukrainę, tak jak inne europejskiej kraje, dotknął poważnie kryzys ekonomiczny. Ale wyjątek mojego kraju polega na tym, że na kryzys gospodarczy nałożył się kryzys polityczny. I dlatego na Ukrainie te kryzysy były bardziej zaostrzone niż w innych państwach. Do tego dochodzą wybory prezydenckie, które jeszcze bardziej zaogniły konflikt polityczny i przez to popadliśmy i w polityczne, i w gospodarcze tarapaty. W tej chwili gospodarka zaczyna stawać na nogi, zaś Ukraina już niejako wychodzi z kryzysu gospodarczego. Sytuacja polityczna stabilizuje się, mimo że z naruszeniami norm konstytucyjnych oraz prawa, ale stabilizacja jest.

    T.K.: Panie prezydencie, jak pan widzi dzisiejsze stosunki polsko-ukraińskie, zwracając uwagę na to, że podczas pomarańczowej rewolucji Polska jednoznacznie opowiedziała się po stronie Wiktora Juszczenki, czyli przeciwko dzisiejszemu prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi? A druga sprawa, że doszło do zbliżenia z Rosją, co niektórzy eksperci na Ukrainie oceniają jako pozostawienie przez Polskę Ukrainy samej sobie.

    L.K.: Polska nie powinna zmieniać swojej polityki w stosunku do Ukrainy. Mnie udało się podpisać z prezydentem Lechem Wałęsą porozumienie o przyjaźni i współpracy polsko-ukraińskiej i my położyliśmy fundament pod normalne, przyjazne, partnerskie stosunki między oboma narodami. I kolejni prezydenci: Leonid Kuczma i Wiktor Juszczenko równie dużo zrobili dla pogłębienia relacji między Polską a Ukrainą i wspólnie z polskimi władzami rozwiązywali problemy związane z trudną historią. Polska zawsze wyciągała do nas pomocną dłoń w podążaniu Ukrainy europejską drogą i my postrzegamy was tylko w tej roli. I nie moglibyśmy zrozumieć, gdyby Polska odsunęła się od nas i nasze stosunki miałyby się pogorszyć. To już niemożliwe.

    T.K.: Panie prezydencie, ale historia wciąż nas dzieli. Jest przywódca ukraińskich nacjonalistów z okresu II wojny światowej Stepan Bandera, jest Ukraińska Powstańcza Armia, która mordowała Polaków na Wołyniu. Z naszej strony była akcja „Wisła”. Jakie działania trzeba podjąć, by historia nie stała już na przeszkodzie w naszych dwustronnych relacjach?

    L.K.: Przede wszystkim trzeba podejmować działania, które nie będą drażniły współcześnie żyjących, tak, aby przeszłość nie przeszkadzała żyć w dobrych relacjach. Poza tym nie można konfliktów i problemów z przeszłości wykorzystywać do podgrzewania atmosfery. Leonid Kuczma i Aleksander Kwaśniewski w 2003 roku odsłonili pomnik ofiar wołyńskiej tragedii. Nasze parlamenty przyjęły wspólne oświadczenie w tej sprawie. I politycy powinni iść tą drogą, rozwiązywać problemy bieżące, a historykom zostawić dokumenty w archiwach. Nie może też być tak, że jeden naród obwinia drugi za dawne krzywdy. Powinniśmy pamiętać też o tym, że w ten konflikt Ukrainę i Polskę wciągnęły dwa duże mocarstwa: III Rzesza oraz Związek Radziecki.

    T.K.: Panie prezydencie, bardzo ważna data: 8 grudnia 1991 rok, miejscowość Wiskule. Co pan wtedy czuł, będąc z prezydentem Jelcynem i z przewodniczącym Rady Najwyższej Białorusi Szuszkiewiczem, rozwiązując Związek Radziecki?

    L.K.: Czułem i bardzo chciałem, by Ukraina była państwem niepodległym. Mojemu pokoleniu w 1991 roku udało się po raz pierwszy w historii utworzyć ukraińskie niepodległe państwo. Po raz pierwszy Polska ma za swoją wschodnią granicą niepodległe państwo. I teraz nie Stalin, nie Breżniew, nie Miedwiediew, tylko Krawczuk, Juszczenko i Janukowycz są odpowiedzialni za stosunki z Polską.

    T.K.: A kiedy pan przestał wierzyć w Związek Radziecki?

    L.K.: W 1988 roku, choć w zasadzie nigdy nie wierzyłem głęboko w ZSRR, urodziłem się tutaj, na polskiej ziemi, na Wołyniu będącym wówczas województwem II Rzeczypospolitej. Ale kiedy w 1988 roku jako kierownik wydziału ideologicznego dostałem polecenie przestudiowania materiałów związanych z wielkim głodem lat trzydziestych i innymi represjami, kiedy wgłębiłem się w te archiwa i przejrzałem tysiące okropnych dokumentów, po raz pierwszy w swoim życiu zrozumiałem, że Związek Radziecki istnieć nie może, ponieważ dusi i niszczy ludzi.

    T.K.: W przyszłym roku będziemy świętowali dwudziestolecie niepodległej Ukrainy. Co przez te 20 lat udało się Ukrainie osiągnąć, a czego się nie udało zrealizować, a na co elity ukraińskie liczyły na początku niepodległości?

    L.K.: Przede wszystkim mamy ukraińskie państwo i to jest najważniejsze. Mamy nowe pokolenie ludzi, które żyje i myśli inaczej niż w Związku Radzieckim. Budujemy swoją gospodarkę narodową, obiekty strategiczne, rozwiązujemy problemy, z którymi w ZSRR nie mogliśmy się zmierzyć. Czego się nie udało? Nie udało się mieć jednego ukraińskiego narodu, efektywnych władz i budować Ukrainy zgodnie z interesem całego społeczeństwa, bo takiego nie ma. Nie udało się określić kierunków w polityce zagranicznej ani pojednać mieszkańców wschodu i zachodu kraju. Nie udało się pokonać biedy, korupcji i nieefektywnego zarządzania.

    (J.M.)