Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 15.04.2010

Wielkie wołanie do Boga w intencji tych, którzy zginęli

W sobotę uroczystości na Placu Piłsudskiego i msza w Archikatedrze Warszawskiej.

- Znałem wszystkich księży, którzy ponieśli śmierć na pokładzie TU-154 - mówi w "Sygnałach Dnia" ksiądz Bogdan Bartołd, proboszcz Archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie. I wspomina swoich kolegów i wychowawców.

Ksiądz Bartołd widzi różnicę, między tragedią w Smoleńsku a śmiercią Jana Pawła II. - Do tamtej śmierci mogliśmy się przygotować, papież-Polak odchodził przez dłuższy czas. A ta śmierć przyszła nagle - mówi rozmówca Programu Pierwszego.

Proboszcz przypomina, że w sobotę na Placu Piłsudskiego w Warszawie będzie msza w intencji ofiar katastrofy, w której weźmie udział Episkopat Polski. O godz. 17:00 będzie krótka modlitwa w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, a następnie wyprowadzenie trumien do archikatedry.

O godz. 18:00 w Archikatedrze Warszawskiej odbędzie się msza w intencji pary prezydenckiej z udziałem prymasa, arcybiskupa Nycza i biskupów. I po tej mszy będzie całonocne czuwanie do godz. 7:00 w niedzielę.

- Chciałbym, żeby uroczystości były takim wielkim wołaniem do Pana Boga w intencji tych, którzy zginęli - apeluje ksiądz Bartołd.

*

  • Wiesław Molak: Generał brygady arcybiskup Miron Chodakowski, generał dywizji biskup Tadeusz Płoski, ksiądz pułkownik Adam Pilch, ksiądz prałat Roman Indrzejczyk, ksiądz Andrzej Krzysztof Kwaśnik, ksiądz Józef Joniec, ksiądz Jan Osiński, ksiądz Zdzisław Król, ksiądz Ryszard Rumianek, ksiądz prałat Bronisław Gostomski – to żołnierze i duchowni, którzy zginęli w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem.

    W naszym studiu jest ksiądz Bogdan Bartołd, proboszcz Archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Dzień dobry.

    Ks. Bogdan Bartołd: Dzień dobry, witam serdecznie.

    W.M.: Ksiądz znał ich wszystkich.

    Ks. B.B.: Tak, znałem wszystkich...

    W.M.: Bardzo dobrze.

    Ks. B.B.: Bardzo dobrze, z niektórymi studiowałem, tak jak z księdzem Andrzejem Kwaśnikiem, który był takim bardzo zawsze, zapamiętałem go jako trochę starszego kolegę, serdeczny, życzliwy i zawsze uśmiechnięty, pełny radości, taki opiekujący się młodszymi rocznikami w seminarium duchownym. Znałem księdza profesora Ryszarda Rumianka, swojego wychowawcę,. On był wicerektorem, wychowawcą naszym i biblistą. Pamiętam, jak czekaliśmy na jego zajęcia ze Starego Testamentu, gdzie na każdych wykładach podkreślał: Czy wy rozumiecie, co to znaczy kubek wody na pustyni? Nie rozumieliśmy wtedy, dopóki nie pojechaliśmy na pustynię właśnie, do Palestyny, i wtedy zrozumieliśmy naszego księdza profesora.

    W.M.: I można było zdać egzamin, tak?

    Ks. B.B.: Można było zdać egzamin, był bardzo, bym powiedział, taki życzliwy dla studentów, no, chyba trzeba użyć tego słowa: dobry, mający wielką wiedzę biblijną, a jednocześnie myślę taki bardzo przejmujący się. Ilekroć jakieś tam były różne trudne sytuację, pamiętam księdza wicerektora, często chodził zatroskany i często podkreślał, jakie tu wyjście i rozwiązanie znaleźć.

    W.M.: Jest kilka minut po godzinie dziewiątej, jest sobota, ostatnia sobota, otrzymuje ksiądz tę wiadomość.

    Ks. B.B.: Tak. I otrzymuję tę wiadomość...

    W.M.: Pierwsze słowa: Boże?

    Ks. B.B.: Mogę powiedzieć za pośrednictwem państwa stacji, dlatego że wybierałem się wtedy w podróż poza Warszawę i pierwsza informacja, że jest wypadek... nie tyle wypadek, awaria samolotu prezydenckiego. Takie pierwsze skojarzenie to było następujące, bo ileś tych awarii było, mówię: mój Boże kochany, mówię, mam nadzieję, że nic się nie stało. I poszczególne później komunikaty, do końca słuchałem, w końcu ten komunikat, który przyszedł, taki najbardziej trudny dla mnie, bo wiedziałem mniej więcej, kto leci. Proszę sobie wyobrazić, że w czwartek widziałem się z panią Anną Walentynowicz w katedrze, która przyszła jeszcze, by załatwiać sprawy związane z umieszczeniem tablicy pamiątkowej „Dzieci Syberii”. Było tylko jedno z mojej strony – że ich wszystkich poleciłem Panu Bogu, ale i taki wielki ból i żal, cierpienie i szok. Ja zresztą przyznam się tutaj i panom, i państwu – ja do dnia dzisiejszego jakoś jeszcze nie mogę tego w sobie jakoś poukładać. Ja myślę, że za chwilę, nie wiem, przyjdzie do katedry ksiądz Ryszard Rumianek, że zadzwoni ksiądz Jan Osiński i powie: Słuchaj, za pięć minut będzie ksiądz biskup Płoski. A ksiądz biskup Płoski przyjdzie, którego znam od lat, i powie: Cześć, proboszcz... bo tak się do mnie zwracał, i powie: jak tam w katedrze? I on miał takie powiedzenie, bardzo energiczny człowiek: szybka piłka, pamiętaj, działaj szybko i po Bożemu.

    W.M.: Pamięta ksiądz takie tłumy na Krakowskim Przedmieściu?

    Ks. B.B.: Tak, pamiętam te tłumy sprzed pięciu lat. Pamiętam te tłumy wtedy, gdy odchodził Jan Paweł II. Aczkolwiek myślę sobie, że wtedy Jan Paweł II nas przygotował do tego odejścia. Chociaż też mówiąc: przygotował, może to zbyt mocno mówię, dlatego że ja pamiętam, jak też 2 kwietnia była sytuacja, gdy miałem zakomunikować wszystkim zgromadzonym na modlitwie, większości młodzieży akademickiej, że Jan Paweł II odszedł, to pamiętam, jak miałem taki wewnętrzny opór, jak przed chwilą podchodził student do mikrofonu i mówił: Boże, zachowaj Go nam, bo jest nam bardzo potrzebny. A za chwilę miałem powiedzieć o tym, że Jan Paweł II jest po drugiej stronie. Tylko że to było w jakimś sensie przygotowane, myśmy się do tego przygotowywali. To jest tak jak ktoś choruje. A tu była nagła, niespodziewana śmierć, gdzie przecież modlimy się: „od tej nagłej i niespodziewanej śmierci uchowaj nas, Panie” i modlimy się o dobrą śmierć, żeby modlić się, by to odejście nasze nastąpiło w takiej sytuacji, żebyśmy byli przygotowani, o ile możemy być przygotowani.

    W.M.: „Od nagłej , a niespodziewanej śmierci...”

    Ks. B.B.: „Zachowaj nas, Panie”.

    W.M.: Ja jeszcze pamiętam pogrzeb prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Wtedy też Krakowskim Przedmieściem...

    Ks. B.B.: 1981 rok...

    W.M.: Ogromne, ogromne tłumy.

    Ks. B.B.: Msza święta wtedy też na Placu Zwycięstwa. Też takie dramatyczne historie. Nie wiem, w Polskę, w nasze ojczyste dzieje są takie dramatyczne historie wpisane. Proszę sobie wyobrazić – ksiądz Prymas Tysiąclecia umiera i na pogrzeb nie może przyjechać Jan Paweł II, bo leży w szpitalu, 13 maja przecież zamach na Papieża. Nie wiem, czy te nasze losy takie rzeczywiście muszą być okupione tym cierpieniem? Trudno sobie nawet odpowiedzieć na to.

    W.M.: Naznaczone?

    Ks. B.B.: Naznaczone, chyba jesteśmy jakoś naznaczeni, aczkolwiek zawsze to podkreślam... bardzo często słyszę to pytanie: dlaczego, proszę księdza? I ja zawsze jakoś chcę zapytać: nie wiem, Panie, co chciałeś nam powiedzieć? Co mogę z tego wydobyć? I szukam tej odpowiedzi.

    W.M.: My też w telefonach, esemesach, które przychodzą od sześciu dni do naszej redakcji, tutaj, do tego studia, jest też taki... dużo pytań właśnie: dlaczego, po co, jaki to wszystko ma sens? No ale chyba odpowiedzi na to pytanie nie ma.

    Ks. B.B.: Dotykamy tutaj pewnej tajemnicy. Zresztą gdy Jan Paweł II pisał Encyklikę O cierpieniu, tak sobie kiedyś zobaczyłem tę Encyklikę i zauważyłem, że takim słowem, które najczęściej się powtarza, jest słowo „tajemnica”. Dotykamy pewnej tajemnicy, która jest jeszcze przed nami zakryta. Myślę, że w tym drugim świecie będziemy mieli tę prawdę odkrytą. Wierzę w to mocno.

    W.M.: Jak będą wyglądały uroczystości żałobne w sobotę w Warszawie, w Archikatedrze?

    Ks. B.B.: W sobotę o godzinie 12 będzie msza święta żałobna za tych wszystkich, którzy zginęli na Placu Piłsudskiego, msza święta z udziałem Episkopatu Polski, zaproszonych gości. Po tej mszy świętej o godzinie 17 będzie krótka modlitwa w Pałacu Prezydenckim przy ciałach pary prezydenckiej, i w kondukcie pogrzebowym wyprowadzenie trumien do Katedry Warszawskiej. O godzinie 18 w Katedrze Warszawskiej msza święta w intencji pary prezydenckiej z udziałem księdza prymasa i księdza arcybiskupa Kazimierza Nycza i również księży biskupów. I po tej mszy świętej będzie całonocne czuwanie modlitewne w Katedrze Warszawskiej do godziny 7 w niedzielę.

    W.M.: Każdy będzie mógł wejść, przyjść?

    Ks. B.B.: Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć...

    W.M.: Spodziewane jest ponad milion osób na Placu Marszałka...

    Ks. B.B.: ...dlatego że myślę, że rzeczywiście na pewno będą wielkie tłumy. Myślę, że będziemy starali się tak jakoś kierować tymi, którzy jeszcze będą chcieli oddać cześć zmarłej parze prezydenckiej, żeby każdy mógł chociaż chwilę potrwać na modlitwie. Zresztą to, co widzę przy Pałacu Prezydenckim, widzę skupienie, widzę ludzi, którzy przyjechali z całej Polski, trwają do wejścia około ośmiu do dziesięciu godzin i chciałbym, żeby to piękno zostało w tych ludziach, bo oni są piękni.

    W.M.: Wszystko już przygotowane w Archikatedrze?

    Ks. B.B.: Przygotowujemy, dlatego że...

    W.M.: Szybka piłka, jak ksiądz mówił?

    Ks. B.B.: Jak to mówił śp. ksiądz biskup Płoski, przygotowujemy się do tego wydarzenia. Zbieramy własne siły katedralne, zapraszamy młodzież z Centrum Myśli Jana Pawła II, zapraszam stypendystów Dzieła Fundacji Nowego Tysiąclecia, nasze dwa chóry. Tak że chciałbym, żeby to było takie wielkie wołanie do Pana Boga w intencji tych, którzy zginęli.

    W.M.: Bardzo dziękujemy, że znalazł ksiądz dla nas czas. Mnóstwo pracy przed księdzem. Trzymamy kciuki za to, żeby wszystko się udało i żeby było tak, jak ksiądz przed chwilą powiedział – godnie, pięknie i wspaniale. Dziękujemy bardzo.

    Ks. B.B.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)