Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 22.03.2010

Kwaśniewski: Debata to były igrzyska dla ludu

Platforma debatą skupiła na sobie uwagę mediów, ale w końcu jej kandydat będzie musiał zostać poddany ocenie.

Aleksander Kwaśniewski sceptycznie odnosi się do pomysłu prawyborów w Platformie obywatelskiej. - To były igrzyska dla ludu - mówi w "Sygnałach Dnia" były prezydent. I radzi zaczekać z ocenami, kiedy będzie znany kandydat PO.

Pomysł Platformy może wejść na trwałe, jeśli partie będą wystawiały osoby, które nie będą liderami - uznał Kwaśniewski. Jego zdaniem, coś na kształt prawyborów będziemy mieli w przyszłości, bo to sposób na zwrócenie uwagi mediów. Są to metody, które zbliżają nas do epoki, w której głosowania będą odbywały się internetowo - przewiduje.

- To co mnie w tej debacie od początku nastawiło krytycznie, to filmy propagandowe na początku. Więc bardziej trzeba ją traktować jako propagandę. - Możesz mieć dowolnego prezydenta, pod warunkiem, że będzie to prezydent Platformy - ironizuje Aleksander Kwaśniewski. Trzeba poczekać, kiedy będzie można poznać poglądy kandydata i poddać je krytyce. - Oczekuję, że wtedy nastąpi konfrontacja. I dopiero wtedy niektórzy będą musieli zastanowić się, czy iść dalej - przewiduje był prezydent.

Aleksander Kwaśniewski uważa, że zwycięzcą wczorajszej debaty prawyborczej między Bronisławem Komorowskim i Radosławem Sikorskim jest Platforma Obywatelska.
Przewodniczący komitetu honorowego kandydata SLD Jerzego Szmajdzińskiego wyraził żal, że prawybory w PO marginalizują kandydatów innych partii.

Kwaśniewski zachwala kandydaturę Jerzego Szmajdzińskiego. - Trzeba zrobić wszystko, żeby jego wynik wyborczy był jak najlepszy. Paradoks polega na tym, że prowadząc kampanię na rzecz Szmajdzińskiego byłem pytany o prawybory w PO - mówi w "Sygnałach Dnia". Były prezydent przestrzega Platformę przed takim myśleniem, że wybory się rozstrzygnęły. Tego rodzaju arogancja jest zazwyczaj ukarana - ostrzega.

*

  • Krzysztof Grzesiowski: Były Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski, nasz gość. Dzień dobry, panie prezydencie.

    Aleksander Kwaśniewski: Dzień dobry, witam państwa.

    K.G.: To coś o igrzyskach dla ludu na początek może.

    A.K.: Proszę.

    K.G.: No właśnie. Dlaczego tak pan twierdzi, że to igrzyska dla ludu owe prawybory w Platformie?

    A.K.: Wie pan, przede wszystkim dlatego, że nie byłoby ich, gdyby Platforma zdecydowała się wystawić Donalda Tuska, co oznacza, że prawybory nie są taką naturalną częścią wewnątrzpartyjnej demokracji, co usiłuje nam się wmówić. A po drugie mam wrażenie, że chodziło przede wszystkim o zagospodarowanie i zdominowanie tego czasu, jaki powinien służyć kampanii prezydenckiej, co się udało i tu można oczywiście pogratulować Platformie, bo niewątpliwie zwycięzcą choćby tej debaty wczorajszej jest przede wszystkim Platforma. No a trochę, a może nawet bardzo żal, że ten czas całkowicie jakby eliminuje czy marginalizuje innych kandydatów, bo prawdziwe wybory prezydenckie będą między kandydatem Platformy a innymi kandydatami, a nie wewnątrz Platformy Obywatelskiej, więc w tym sensie...

    K.G.: Ale to znaczy Platforma zmarginalizowała, czy to sami kandydaci zmarginalizowali, bo nie potrafili sobie z tym wszystkim poradzić i znaleźć miejsca?

    A.K.: No wie pan, to jest potęga płynąca z rządzenia, z liderowania sondażom i to jest taki trochę zaklęty krąg, bo pan mówi, że to ci słabsi czy mniej popularni dzisiaj kandydaci sami sobie winni, jeżeli ich nie ma w mediach, media interesują się najsilniejszym, najsilniejszy dzięki temu jest jeszcze bardziej silny i tak dalej. Myślę, że trochę zrównoważenia przydałoby się i mam nadzieję, że już po ostatecznym rozstrzygnięciu prawyborów, czyli jeszcze został tydzień, ta kampania stanie się po prostu kampanią ludzi, kampanią programów i pokaże wybór, bo w tej chwili ten wybór to jest trochę tak jak w znanej reklamie Forda: możesz mieć Forda każdego koloru, byleby był to kolor czarny.

    K.G.: Forda T dodajmy.

    A.K.: Forda T, tak, przepraszam za reklamę.

    K.G.: Ten model już chyba zszedł z taśmy.

    A.K.: Tak, zszedł. Tak, natomiast tu trochę to wygląda właśnie w ten sposób, że możesz mieć prezydenta dowolnego, byleby był to prezydent z Platformy Obywatelskiej. Więc jeszcze tydzień, to się myślę zmieni.

    K.G.: Czyli jeśli powoływać się na sondaże i wyciągać z nich wnioski, to tak gdzieś koniec kwietnia dopiero.

    A.K.: Wie pan, kwiecień powinien być już tą kampanią, gdzie zobaczymy, jacy kandydaci są...

    K.G.: Chociaż chyba nie wszystkich poznamy, bo to i mieliśmy poznać kandydata PSL–u, a tam wciąż wahanie, pan prezydent Lech Kaczyński też jeszcze tak ostatecznie nie powiedział.

    A.K.: No tak, ale myślę, że już pod koniec kwietnia czy na początku maja to już terminarz wyborczy wymusi decyzję, bo tu dłużej czekać nie będzie można, a wtedy już musi nastąpić konfrontacja ludzi i programów, bo jak mówię, wybieramy prezydenta spośród szerszej palety aniżeli tylko kandydaci Platformy.

    K.G.: A czy ten pomysł Platformy może wejść na trwałe do polskiej polityki?

    A.K.: Wie pan, on może wejść na trwałe, jeżeli partie będą wystawiały osoby, które nie są liderami. Bo w momencie, kiedy jest niekwestionowany lider, no to oczywiście ta osoba startująca w prawyborach często odgrywa rolę trochę zająca, czy w ogóle w wyborach na różnych konferencjach, konwencjach, zjazdach. Więc ja myślę, że na pewno pomysł wart jest rozpatrzenia z innego względu – przeszliśmy z demokracji tej takiej bardziej bezpośredniej, związanej ze spotkaniami z ludźmi, do demokracji medialnej. W demokracji medialnej liczą się, jak to mówi się nieładnie, „iwenty”, czyli wielkie wydarzenia, skondensowane informacje. Więc sądzę, że prawybory czy coś jak quasi-prawybory stanie się częścią tego teatru wyborczego, będzie konieczne, żeby zająć trochę miejsca w mediach, bo inaczej nie będzie szans.

    K.G.: Czyli z jednej strony uznaje pan to za igrzyska dla ludu, ale także jako eksperyment interesujący w sumie.

    A.K.: Nie, ja mówiłem, że to jest eksperyment interesujący, bo tego typu prawyborów... Proszę jeszcze pamiętać, że mamy techniki, których jeszcze pięć lat temu nie można było stosować, głosowanie internetowe, ja myślę, że to wszystko nas przybliża do nowej epoki, której jeszcze...

    K.G.: Jeszcze można byłoby klasycznie pocztą, tylko nie wiadomo, czy listy by szły na czas.

    A.K.: Pocztą, nie wiadomo, czy listy. Poza tym chodziło też... No, są to wszystko na pewno rzeczy, które powinny i zapewne zbliżają nas do tej nowej epoki, jaka czeka świat, nie wiem, czy za siedem, czy za dziesięć lat, czy piętnaście, że głosowania w ogóle przede wszystkim będą się odbywać internetowo. Może to zwiększy zainteresowanie, może to ułatwi po prostu ten kontakt, może będzie można pytać wtedy nie tylko o kandydatów w wyborach prezydenckich, ale różne kwestie merytoryczne, to znaczy żeby na przykład członkowie partii powiedzieli, czy są za in vitro, czy przeciwko, czy są za zmianami emerytalnymi, czy nie. Więc to stwarza niewątpliwie szanse na włączenie ludzi do współdecydowania, co oczywiście doceniam, natomiast nie zmienia faktu, że z punktu widzenia tej kampanii wyborczej i skutku medialnego to Platforma miała ten pomysł, żeby ten czas zająć i to się udało zrealizować.

    K.G.: Oglądał pan tę debatę wczorajszą.

    A.K.: Oglądałem.

    K.G.: Zdrzemnął się pan chwilkę w trakcie?

    A.K.: Nie, wie pan, te wszystkie opowieści o drzemaniu to są... pora była nie do drzemania...

    K.G.: Dlaczego?

    A.K.: ...chyba że ktoś bardzo wcześnie zjadł duży obiad. Ale nie, nie, ja myślę, że debata... To, co mnie w tej debacie od początku, jakby od samego wstępu ustawiło krytycznie, no to te dwa filmy czy ten film, który rozpoczynał to i który był czystą propagandą. Ja rozumiem, że w konwencji wyborów jako klip wyborczy to ma sens, natomiast miałem nadzieję, że ta debata jednak skupi się na myślach, na tym, co kandydaci mają do przekazania. Okazało się, że ona została na tyle wyreżyserowana, że kanty zostały wypolerowane i w związku z tym była taka, jaka była, to znaczy bardziej ją trzeba traktować w kategoriach propagandy wyborczej niż rzeczywistej wymiany poglądów.

    K.G.: Czyli co? Wiele się jeszcze może wydarzy po decyzji Platformy, kto będzie kandydował i we właściwym momencie, kiedy kampania ruszy tak na poważnie.

    A.K.: Wie pan, po decyzji Platformy będziemy mieli już kandydata, który oczywiście musi do końca wyrazić swoje poglądy, które będą podlegać zarówno akceptacji, jak i...

    K.G.: Ocenie, mówiąc krótko.

    A.K.: ...krytyce ze strony przeciwników. Dwa – czekamy na decyzję Prawa i Sprawiedliwości, bo niewątpliwie to jest ważne. Ja zresztą uważam, że prezydent będzie kandydował, no ale też względy rodzinne, które w tej chwili mają miejsce – i tu bardzo panu prezydentowi współczuję – to może coś to zmienić. Inni kandydaci prowadzą kampanię na poziomie lokalnym, zobaczymy, jaki to przyniesie skutek. No więc oczekuję, że nastąpi większa konfrontacja. Także nastąpi trochę przejrzenie możliwości, to znaczy niektórzy z kandydatów też będą musieli zastanowić się, czy jest sens iść dalej, skoro ta droga jest raczej mało skuteczna.

    K.G.: W przypadku Jerzego Szmajdzińskiego jest sens iść dalej?

    A.K.: Jest sens, dlatego że Jerzy Szmajdziński jest po pierwsze dobrym czy nawet bardzo dobrym kandydatem, kompetentnym, znanym, przewidywalnym, pasującym do roli prezydenta, bo on jest właśnie specjalistą w tych dziedzinach, w których prezydent jest aktywny, czyli bezpieczeństwo, czyli sprawy zagraniczne, czyli legislacja. Ja uważam, że to jest naprawdę świetny kandydat i zachęcam do popierania go. Natomiast poza wszystkim Sojusz Lewicy Demokratycznej jest trzecią dzisiaj siłą polityczną w parlamencie i Sojusz Lewicy musi patrzeć na te wybory szerzej – jako element całej obecności w polityce, a więc wyborów samorządowych, wyborów parlamentarnych. I myślę, że trzeba tu wszystko zrobić, żeby ten wynik Jerzego Szmajdzińskiego był jak najlepszy i jest jeszcze na to czas.

    K.G.: Pan w jakiś sposób formalny wspiera Jerzego Szmajdzińskiego?

    A.K.: Formalnie wspieram o tyle, że jestem przewodniczącym komitetu honorowego, przyjęliśmy taką formułę, że honorowo...

    K.G.: No tak, ale honorowo, jak sama nazwa wskazuje.

    A.K.: Honorowo, tak...

    K.G.: To spotykają się panowie, może sugeruje pan jakieś ruchy...

    A.K.: Tak, tak, spotykamy się, jesteśmy w stałym kontakcie i z panem Jerzym, i z panią Szymanek–Deresz, która kieruje jego kampanią. Dziś będę w Gdańsku, będę też mówił o nim. Byłem w Poznaniu, byłem w Katowicach, w innych miastach. Więc taką kampanię prowadzimy. Problem przez ostatni miesiąc polegał na tym, że prowadząc kampanię Szmajdzińskiego, byłem głównie pytany o prawybory w Platformie, no i to jest rodzaj takiego naturalnego, ale jednak paradoksu, w którym tkwiliśmy ostatni czas.

    K.G.: No tak, żeby nie wyszło na to, że wybory, decyzja o tym, kto będzie prezydentem, zapadła 25 marca 2010 roku.

    A.K.: Nie, więc wie pan, absolutnie uważam, że...

    K.G.: Pisze o tym dzisiaj Piotr Gabryel w Rzeczpospolitej.

    A.K.: Nie, nie, wie pan, nie zapadła. I mało tego...

    K.G.: Czy zapadnie?

    A.K.: Słucham?

    K.G.: Ludzie się przekonają, że no tak, to jak już Platforma wybrała, to już mamy prezydenta.

    A.K.: Są dwie rzeczy. Jedna jest logika sondażowa, która mówi jasno: jeżeli mamy partię rządzącą, która dysponuje tak dużą przewagą w sondażach, to oczywiście niewątpliwie faworytem wyborów jest kandydat Platformy, jak by się on nie nazywał, i to nie jest żadne odkrycie. Natomiast przestrzegam Platformę przed myśleniem, że oto wybory już się rozstrzygnęły, bo się nie rozstrzygnęły. Zresztą z punktu widzenia innych kandydatów, to sytuacja, w której kandydat Platformy uważa, że już wygrał, jest najlepsza, dlatego że tego typu arogancja jest zawsze ukarana, wie pan. Każdy sportowiec wychodzący na matę, arenę przekonany, że już wygrał, zazwyczaj przegrywa, bo ludzie oczekują wysiłku, ludzie oczekują poświęcenia, dotarcia do nich. To wszystko jest jeszcze przed nami.

    K.G.: „Aleksander Kwaśniewski chce i lubi być postacią wiodącą na lewicy. Tak zawsze było”. Podpisze się pan pod tym zdaniem?

    A.K.: Mówi to oczywiście mój znakomity kolega Józef Oleksy...

    K.G.: Już po lekturze wywiadu w Rzeczpospolitej?

    A.K.: Nie, nie, nie po lekturze, ja po prostu tę melodię znam, więc...

    K.G.: Aha, to nie musi pan już sięgać po...

    A.K.: Lubię być osobą wiodącą na lewicy w nie mniejszym stopniu aniżeli Józef Oleksy, o, tak bym powiedział. A poza tym myślę, że bycie obecnym na lewicy to jest kwestia bardziej odpowiedzialności dzisiaj aniżeli jakichś przyjemności czy nagród, które na nas spływają, bo nie spływają. Sytuacja jest trudna, lewica nie tylko polska, ale i europejska jest w kłopotach, żeby nie powiedzieć w kryzysie. I ja uważam, że wszyscy, którzy mogą pomóc w wydobyciu się lewicy z tego stanu, powinni wesprzeć ją. I cieszę się, że na ostatniej konwencji doszło do tego pojednania tych „Matuzalemów” lewicowych, jak ja, Oleksy, Miller. Powinniśmy pomagać nowej ekipie, młodej ekipie dalej. No a jak mówię, te nasze spory czy różnego rodzaju stare, że tak powiem, dyskusje, debaty trochę odłożyć na później.

    K.G.: Poza tym zawsze będzie na starość co powspominać.

    A.K.: No, wie pan, jeśli chodzi o materiał do wspominania, to akurat mamy naprawdę go niezwykle dużo.

    K.G.: Aleksander Kwaśniewski, były Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, gość Sygnałów. Dziękuję bardzo, panie prezydencie.

    A.K.: Dziękuję bardzo, życzę dobrego dnia.

    (stenogram J.M.)