Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 01.02.2010

Nie każdy na każdy temat

PiS nie zabrania swoim członkom występowania w mediach. Ale mówić powinni ci, którzy mają coś do powiedzenia.

- Czekamy, aż po wielu trudach Platforma wyłoni kandydata, który mógłby zmierzyć się z Lechem Kaczyńskim w wyborach prezydenckich - deklaruje w "Sygnałach Dnia" poseł PiS do europarlamentu Ryszard Czarnecki. jego zdaniem, PO ma teraz kłopot z kandydatem.

Ryszard Czarnecki uważa, że rezygnacja Donalda Tuska z kandydowania to "dezercja". Bo dostatecznie długo liderzy PO przekonywali, że Tusk to najlepszy kandydat na prezydenta. A teraz się wycofuje. Europosel ki8lkakrotnie powtórzył, że w ten sposób Tusk wbił nóż w plecy PO.

Pytany o szanse PiS w wyborach prezydenckich, samorządowych i parlamentarnych rozmówca Programu Pierwszego wyraził pogląd, że wszystkie sondaże pokazują, iż PO jest przeszacowana, czyli zdobywa mniej głosów, niz pokazuja sondaże. A PiS jest niedoszacowane.

- PiS nie zabrania swoim członkom występowania w mediach. Ale mówić powinni ci, którzy mają coś do powiedzenia - tłumaczy Ryszard Czarnecki. Ostatnio przedstawiciele PiS rzadziej pojawiają się w mediach, co komentatorzy wiążą z nową strategią partii.

Prawo i Sprawiedliwość wraz brytyjską Partią Konserwatywną i węgierskimi chadekami będzie naciskać na instytucje europejskie, by walczyły o Polaków na Litwie i Białorusi. Nasi rodacy muszą mieć poczucie, że państwo polskie o nich nie zapomniało - mówił w "Sygnałach Dnia" Czarnecki.

Jako przykład dyskryminacji europoseł podał wprowadzony przez Wilno zakaz używania polskich nazw w miejscowościach, gdzie Polacy stanowią 80 procent mieszkańców. Ryszard Czarnecki mówił, że to wbrew standardom Rady Europy, a także Unii Europejskiej, których to organizacji Litwa jest członkiem. Dodał, że Polacy są dyskryminowani również na Białorusi.

Eurodeputowany zapowiedział podniesienie tej kwestii na forum międzynarodowym, najpierw w Parlamencie Europejskim, a następnie w Komisji Europejskiej i Radzie Unii Europejskiej

*

  • Krzysztof Grzesiowski: W drodze do Brukseli przystanek w studiu Sygnałów Dnia Polskie Radio Program 1 Ryszard Czarnecki, eurodeputowany do Parlamentu Europejskiego. Dzień dobry.

    Ryszard Czarnecki: Witam panów, witam państwa bardzo serdecznie.

    K.G.: Ale zdąży pan na samolot.

    R.Cz.: Z całą pewnością.

    K.G.: Czy to prawda, że to końca marca politycy Prawa i Sprawiedliwości mają rzadziej pojawiać się w mediach? Słyszał pan coś o tym?

    R.Cz.: No, ja jestem, a...

    K.G.: Może to od jutra obowiązuje?

    R.Cz.: Żarty na bok. Oczywiście myślę, że nie każdy na każdy temat, natomiast opozycja jest od tego, aby w sposób bardzo jasny, ale też wyważony przedstawiać swoje zdanie i będziemy to robić.

    K.G.: Jak pan sądzi, kogo Platforma wystawi w wyborach prezydenckich?

    R.Cz.: Sądzę, że będzie to obecny marszałek sejmu, pan Komorowski, który, jak się wydaje, ma poparcie struktur, choć też wydaje mi się, że jest tam w tej chwili dość ostra walka wewnętrzna – ma swoich zwolenników szef resortu spraw zagranicznych, pan Sikorski, pan Palikot sam się zgłosił. No, jest taka walka buldogów pod platformerskim dywanem, ale myślę, że struktury poprą pana Komorowskiego. W gruncie rzeczy nas to mniej interesuje, my patrzymy na naszego kandydata, a zapewne będzie nim pan prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, profesor Lech Kaczyński.

    K.G.: A z którym z rywali Platformy obecnemu prezydentowi będzie łatwiej toczyć bój w kampanii prezydenckiej? Po kolei – Bronisław Komorowski.

    R.Cz.: To pytanie, na które odpowiem, że tak naprawdę to chyba rywale prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, profesora Lecha Kaczyńskiego, mogą sobie zadawać pytanie: jak z nim wygrać? Pan prezydent Rzeczpospolitej, profesor Lech Kaczyński jest człowiekiem, który jest przewidywalny, jest stabilny – to bardzo ważne w wymiarze międzynarodowym – i on wie, czego chce, ma jasny program. Można się z nim nie zgadzać, ale wiadomo, że ten program i pewną wizję polityki zagranicznej i wewnętrznej ma. I kto będzie jego rywalem, to tak naprawdę oczywiście jest to ważne, ale nie najważniejsze. Czekamy spokojnie, aż Platforma po długich poszukiwaniach znajdzie kandydata zastępczego za pana premiera Tuska.

    K.G.: A tej ubiegłotygodniowej decyzji premiera Donalda Tuska spodziewał się pan? Brał ją pan pod uwagę?

    R.Cz.: Część analityków, z których usług korzystamy, przewidywała taką decyzję. Myślę, że jest to dobre dla Tuska, tak bym powiedział, bo to, oczywiście, daje mu perspektywę walki o kolejne cztery lata premierowania. Uznał Donald Tusk, że lepszy rządowy wróbel w garści niż prezydencki kanarek na dachu. Natomiast myślę, że jest to cios w plecy Platformy Obywatelskiej. Lider strzelił tej partii gola samobójczego, ponieważ na pewno Donald Tusk jako kandydat bardzo rozpoznawany zebrałby więcej głosów niż ktokolwiek, kto będzie go zastępować. Ale podkreślam – to problem Platformy.

    K.G.: Niektórzy doszukują się w tym czegoś takiego nie do końca powiedzianego, że owszem, rezygnuję, ale jakby się sytuacja rozwinęła na naszą niekorzyść, to wtedy zmienię zdanie. Ale w wywiadzie dla Wyborczej Donald Tusk pytany o to, używa jednego słowa, że jego rezygnacja jest „definitywna”.

    R.Cz.: Ja natychmiast po jego decyzji napisałem na swoim blogu, zresztą polemizując z niektórymi moimi kolegami partyjnymi, że jest to decyzja w moim przekonaniu absolutnie definitywna. Gdyby było inaczej, to pan premier Tusk tak w sposób lekceważący by się nie wyrażał o urzędzie prezydenta. Zresztą uważam, że jest to niedopuszczalne, żeby prezes Rady Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej tak, no, jednak lekceważąco mówił o urzędzie głowy państwa. Prezydenci się zmieniają, urząd pozostaje i o tym Donald Tusk powinien pamiętać.

    K.G.: Jedna z dzisiejszych gazet, Dziennik konkretnie rzecz biorąc, publikuje kolejne sondaże popularności partii politycznej – Platforma troszkę w dół, Prawo i Sprawiedliwość troszkę w górę. Na ile, jak pan sądzi, Prawo i Sprawiedliwość jest niedoszacowane w sondażach?

    R.Cz.: Każde wybory pokazują, że Platforma jest przeszacowana, więcej ma w sondażach niż później w rzeczywistości w wyborach, a Prawo i Sprawiedliwość jest niedoszacowane, czyli wynik sondażowy jest zawsze praktycznie gorszy niż realny wynik wyborów. To jest pewna norma, natomiast tendencja, o której pan mówi, rysuje się od paru miesięcy. I to nie tylko afery hazardowej, choć także, to nie tylko kwestia zaskakującej dezercji premiera Tuska...

    K.G.: Dlaczego pan używa słowa „dezercja”? Czy jeśli ktoś rezygnuje z czegoś, to znaczy, że od razu zdezerterował?

    R.Cz.: Jeżeli...

    K.G.: „Dezercja” to takie słowo jednoznacznie negatywnie kojarzone.

    R.Cz.: Jeżeli przez parę lat wszyscy czołowi politycy Platformy mówią na okrągło i odmieniają przez wszystkie przypadki: „Donald Tusk najlepszym kandydatem na prezydenta Rzeczpospolitej” i powtarzają to jak mantrę, to już staje się dogmatem PO, to potem nagle tego dogmatu brakuje. Myślę, że – jeszcze raz podkreślam – Donald Tusk zdezerterował i zrobił słusznie, gdy chodzi o własny interes osobisty, natomiast wbił nóż w plecy Platformie. Ale to zostawmy. Te sondaże, o których pan wspomniał, pokazują tendencję: PiS stopniowo, systematycznie w górę, Platforma w dół. Myślę, że to bardzo charakterystyczne w roku wyborów prezydenckich.

    K.G.: Czyli jeśli kampania się powiedzie i Lech Kaczyński ponownie zostanie prezydentem, to wtedy PiS znowu poprawi swoje notowania, tak? Gdzieś tak w perspektywie bierze pan pod uwagę taką możliwość?

    R.Cz.: Jest teza mojego kolegi europosła Marka Migalskiego, który rok temu napisał, że ten, kto wygra wybory prezydenckie, potem wygra wybory parlamentarne. Ja tego nie wiem, zobaczymy, jak będzie. W tym roku wybory prezydenckie to jest najważniejsze...

    K.G.: I samorządowe, nie zapomnijmy.

    R.Cz.: I oczywiście samorządowe, które – jak ostatnio powiedzieli mi szczerze koledzy z PSL–u – dla nich one są najważniejsze. A dla nas wybory i prezydenckie, i samorządowe są bardzo istotne. Będziemy chcieli pokazać, że te tendencje, o których pan mówił, tendencje w sondażach znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości, czyli Prawo i Sprawiedliwość stopniowo up, stopniowo w górę, a Platforma down, w dół.

    K.G.: Wspomniałem, że jest pan na takim krótkim przystanku w drodze do Brukseli. Parlament Europejski – co w sprawie Polaków na Litwie i na Białorusi mogą uczynić nasi deputowani? Bo tam sytuacja jest różna, zwłaszcza na Białorusi znowu konflikt ze Związkiem Polaków, tym legalnym, tak to nazwijmy, nie wiem, czy to właściwe słowo, znaczy uznawanym przez polskie władze, a zdaje się niekoniecznie przez władze białoruskie.

    R.Cz.: Dziękuję za to pytanie, to bardzo ważne, dobrze, że radio publiczne podnosi kwestię Polaków na Litwie i na Białorusi. To są nasi rodacy, który bardzo wysoką cenę zapłacili za to, że pozostali przy polskości w czasach Związku Radzieckiego, gdzie byli dyskryminowani. Jest bardzo rzeczą przykrą, że Polacy – dyskryminowani przez władze sowieckie, radzieckie – w tej chwili dalej są dyskryminowani przez państwo litewskie, które jest członkiem Unii Europejskiej, i także przez Białoruś. Mówmy o faktach. Jeżeli w tej chwili władze litewskie zakazują podwójnych, dwujęzycznych nazw miejscowości, okręgów, regionów, gdzie nawet 80% stanowią Polacy (mówię o regionie Sonecznikai, czyli Słoneczniki po polsku), czy trzy piąte to Polacy, jak region około Wilna, wileński, no to jest sytuacja, która jest wbrew standardom Unii Europejskiej i – uwaga – wbrew również regułom Rady Europy (...) Litwa jest członkiem. I my chcemy, zresztą z kolegami z Wielkiej Brytanii, z Węgier, tę sprawę upublicznić, taką deklarację żeśmy w tej chwili złożyli. Jest kwestia również Polaków na Białorusi. Tutaj władze Białorusi muszą zrozumieć: my jako Polska, my jako Unia Europejska chcemy, żeby Białoruś była bliżej nas niż Rosji, chcemy ją wyrwać z łap Putina i Miedwiediewa, no ale oczywiście muszą oni spełniać pewne standardy europejskie, także w zakresie obrony mniejszości narodowych.

    K.G.: Ale czy to będzie kwestia tego, żeby sprawę nagłośnić, a efekt tego może być mizerny, czy są jakieś inne sposoby, żeby cokolwiek w tej sprawie zrobić?

    R.Cz.: Dotychczas w relacjach tak zwanych bilateralnych, dwustronnych nie pomagało, a więc umiędzynarodowienie tej sprawy przez Parlament Europejski na dzień dobry, potem przez Komisję Europejską i Radę Unii, jak sądzę, sprawę pomoże załatwić. Polacy na Litwie i Polacy na Białorusi muszą mieć poczucie, że państwo polskie o nich nie zapomniało.

    K.G.: Dziękuję bardzo za wizytę. Ryszard Czarnecki, deputowany do Parlamentu Europejskiego, gość Sygnałów Dnia.

    R.Cz.: Dziękuję panu, dziękuję państwu.

    (stenogram: J.M.)