Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 11.01.2010

Państwo zarobiło na chorych

Budżet państwa zarobił na NFZ 1,5 miliarda złotych. I minister finansów te pieniądze zabrał, a ściślej nie dołożył tyle, ile powinien.

Ostatnio bardzo spadły ceny żyta, a właśnie cena żyta jest podstawą do wyliczenia składki dla rolników i ich rodzin - wylicza w "Sygnałach Dnia" Marek Balicki, poseł niezrzeszony, były minister zdrowia. Chodzi o składki płacone przez budżet za rolników do KRUS. Państwo o tyle mniej wpłaciło do KRUS, a więc w konsekwencji do NFZ i dziwię się, że minister finansów bezwzględnie wykorzystał spadek cen żyta - mówi poseł. Gdyby te pieniądze trafiły do NFZ to w głowie pani minister zdrowia nie pojawiłyby się pomysły, żeby ograniczyć dostęp do niestandardowej opieki chorym na raka.

Marek Balicki ocenia, że mamy obecnie szereg pociągnięć świadczących o tym, że rząd chce oszczędzać na pacjentach. Zawsze dostęp do specjalistów był ograniczony, ale teraz jest trudny bardzo trudny - mówi gość Programu Pierwszego.

Marek Balicki ma własny pomysł na poprawę dostępności do lekarza. Trzeba określić nie to, co pacjentowi przysługuje, ale to czego NFZ nie pokrywa. Ten "antykoszyk" byłby bezpieczniejszy, bo nie krępowałby rąk lekarzom.

Zdaniem rozmówcy "Sygnałów Dnia" rozwiązaniem problemów służy zdrowia byłoby podniesienie składki. Bo finansowanie naszej służby zdrowia to około jednej trzeciej tego, co wydaje się na w innych krajach Europy. My rozmawiamy o piłce nożnej i o tym, jak finansować stadiony. A porozmawiajmy o tym, jak finansować publiczna służbę zdrowia - mówi Marek Balicki.

*

  • Wiesław Molak: W naszym studiu zapowiadany gość: Marek Balicki, były Minister Zdrowia, poseł niezrzeszony. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

    Marek Balicki: Dzień dobry, witam.

    Jakub Urlich: Panie pośle, wygląda na to, że wyprostowała się głośna ostatnio sprawa chemioterapii niestandardowej, po wejściu w życie nowego rozporządzenia prezesa NFZ–u chemioterapia znowu powinna być prowadzona jak dotychczas we wszystkich stu szpitalach, a nie tylko w tych wybranych, w których pracują konsultanci wojewódzcy. A więc wszystko już jest w porządku?

    M.B.: No właśnie, to jest dobre pytanie, czy wszystko jest w porządku. Na pewno presja opinii publicznej, mediów zadziałała w przypadku tych kilkuset pacjentów, którzy tak bardzo się denerwowali. Natomiast tu są trzy problemy: jeden dotyczy pieniędzy, drugi dotyczy ustawy koszykowej, no a trzeci to w jaki sposób ma funkcjonować minister zdrowia w Polsce. Jeśli chodzi o pieniądze, to bez wątpienia...

    J.U.: To są duże problemy.

    M.B.: ...ta decyzja, zresztą planowana przez kierownictwo Ministerstwa Zdrowia obok takiej innej, która polegała na tym, żeby w ogóle zlikwidować chemioterapię niestandardową dla dorosłych, przecież jeszcze wisi na stronach internetowych projekt ministerialny rozporządzenia w tej sprawie, to pokazuje, że kierownictwo Ministerstwa Zdrowia z braku pieniędzy zaczęło podejmować drastyczne decyzje. Parę dni temu była rozmowa o tym, że skierowania na tomografię komputerową już lekarz rodzinny nie będzie mógł wystawić, czytamy w gazetach, że dializy w niektórych stacjach dializ nie będą mogły odbywać się w nocy czy w dni wolne od pracy. Więc mamy szereg pociągnięć zmierzających do tego, żeby oszczędzać pieniądze na leczeniu ludzi. I tego typu zjawisko ma miejsce po raz pierwszy, dotąd nie było nigdy dostępu do wszystkiego, ale każdy rok to było poszerzanie dostępu. Teraz...

    J.U.: Więc na czym polega różnica? Dlaczego w tym roku ta sytuacja jest aż tak dramatyczna, przynajmniej wygląda na tak dramatyczną, a w poprzednich latach nie było, skoro nie było pieniędzy, cały czas jest tak samo mało?

    M.B.: Ano dlatego, że premier nie wykonał obietnicy, którą podjął wobec opinii publicznej na zakończenie białego szczytu w 2008 roku, gdzie zapowiedział zwiększenie w 2010 roku składki o 1%. W tym czasie, wówczas, prawie 2 lata temu to było dość trafne przewidzenie problemów, które mogą nastąpić w 2010 roku. Niestety z tego się wycofał. Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, który oczywiście jest współwinien tej sytuacji, bo jeśli się kieruje tak ważną instytucją, to nie można żyrować tak złych, tak nierozsądnych decyzji. Ale prezes jeszcze w październiku sygnalizował, że przynajmniej o jedną czwartą procenta trzeba podnieść składkę w roku 2010, żeby ten system mógł funkcjonować.

    Ale jeszcze jedna rzecz, bo mówiłem: pieniądze, druga to jak to się stało, że uchwalona została latem tego roku ustawa koszykowa i ona miała być gwarancją zgodnie z tym, co mówił rząd, co mówił premier, co mówiła pani minister, gwarancją, że wiemy, do czego mamy prawo. Okazało się, że ta ustawa koszykowa jest większą iluzją niż poprzednie rozwiązania, ponieważ nagle można było z dnia na dzień pozbawić ważnej metody leczenia.

    W.M.: No ale szef NFZ mówi tak, że nie ma już żadnych rezerw, rozwiązał rezerwę ogólną, migracyjną, zmniejszył środki na refundację leków, no i po prostu nie ma żadnych ekstra pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia i nie będzie.

    M.B.: Po raz pierwszy mamy taką sytuację, że przed rozpoczęciem roku została rozwiązana rezerwa ogólna, 1% całości pieniędzy w Funduszu, która powinna być przeznaczona na nadzwyczajne sytuacje. Moim zdaniem jest to wręcz niezgodne z ustawą, ponieważ ustaw nakazuje posiadanie jednoprocentowej rezerwy i można ją rozwiązywać w połowie roku, część, a resztę na koniec roku. I tu rzeczywiście prezes ma rację, że pieniędzy nie ma i nie wiemy, czy nie będzie potrzeba zaciągnięcia kredytu i pożyczki, żeby chociażby sfinansować te umowy, które zostały zawarte niezależnie od wszystkich ograniczeń, które w tym roku będą, bo to się udało załatwić chemioterapię niestandardową, ale Fundusz może mniej decyzji wydawać. Więc to nie znaczy, że dla wszystkich chorych zapaliło się z pewnością zielone światło.

    J.U.: Pan proponuje, ma taki pomysł koszyka, tak zwanego antykoszyka, prawda, świadczeń.

    M.B.: Takie rozwiązanie...

    J.U.: Na czym to miałoby polegać? Jaka jest różnica?

    M.B.: To jest bezpieczniejsze rozwiązanie. Kiedy w ustawie określa się tylko te świadczenia, które nie są finansowane, natomiast... I tak było, tylko brakiem poprzedniego stanu prawnego... i tu trzeba powiedzieć, że to, co pani minister zrobiła, w części było potrzebne, a mianowicie trybu czy procedury dodawania tych nowych technologii medycznych, nowych leków, które przecież co roku, a czasem częściej się pojawiają. Tego zabrakło i stąd była ta nowa ustawa, tylko nowa ustawa w pozostałej części co do zasady, jak widzimy, teraz się skompromitowała. Tak samo skompromitowała się moim zdaniem instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich, który był takim drugim ważnym sukcesem, jak rząd podsumowywał swoje działania, że rzecznik będzie stał na straży naszych interesów. Okazało się, że to media są najlepszym rzecznikiem praw pacjenta i opinia publiczna, a nie ta instytucja.

    W.M.: Jest taka propozycja, która wraca jak bumerang. Chodzi o Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. I szef NFZ mówi, że proponujemy, żeby podstawą była wysokość minimalnego wynagrodzenia, czyli 1317 złotych. Obecnie jest nią cena za 1 kwintal żyta, czyli 30 złotych. Ale składka wciąż byłaby opłacana przez budżet państwa, czyli z jednej strony znalazłyby się pieniądze, ale z drugiej strony znowu nastąpiłby wzrost wydatków budżetu państwa i deficyt budżetowy.

    M.B.: No tak, ale jakbyśmy spojrzeli na sytuację tego roku 2010, to budżet państwa zarobił na Narodowym Funduszu Zdrowia około 1,5 miliarda złotych. Ponieważ bardzo spadły w ostatnim czasie w związku z kryzysem ekonomicznym ceny żyta, a cena żyta jest podstawą obliczania składki dla rolników i ich rodzin, to budżet państwa nie musiał tyle dokładać, ile dokładał dwa czy trzy lata temu, wtedy kiedy była gospodarcza prosperity. Ja muszę powiedzieć ja się zastanawiam nad stroną etyczną funkcjonowania ministra finansów, który korzystając ze spadku cen żyta, zdecydował się świadomie na to, żeby budżet państwa zamiast zwiększyć, zmniejszył finansowanie Narodowego Funduszu Zdrowia. I gdyby te 1,5 miliarda było, które zniknęło, ponieważ ceny żyta się zmniejszyły, to z pewnością sytuacja w Funduszu byłaby nieporównanie lepsza i myślę, że nie pojawiłyby się wówczas w głowie prezesa czy w głowie pani minister Kopacz takie pomysły, żeby zlikwidować chemioterapię niestandardową dla dorosłych.

    J.U.: Panie pośle, czyli podniesienie tej składki zdrowotnej, o czym pan mówił przed chwilą, to byłoby rozwiązanie wszelkich bolączek naszej służby zdrowia? Ile by wystarczyło? Te 0,25, czy cały jeden procent?

    M.B.: Finansowanie służby zdrowia w Polsce ze środków publicznych, czyli ze składki, jest o jedną trzecią niższe niż w krajach europejskich. Jeśli u nas jest mniej niż 4,5% w stosunku do produktu krajowego brutto, czyli do jakiegoś obiektywnego odniesienia, to w krajach europejskich... w Niemczech jest 9%, no ale 6–5% uznaje się, że to jest rozsądny poziom. Czyli nasza składka powinna zostać o tyle zwiększona, taki projekt ustawy zresztą dwa lata temu przedłożyliśmy, żeby osiągnąć przynajmniej te 6–7% środków publicznych, bo oprócz tego...

    J.U.: Jaki rząd na to się zdecyduje?

    M.B.: No to bez tego grozi systemowi opieki zdrowotnej katastrofa albo oglądanie coraz częściej takich dramatycznych sytuacji na ekranach telewizorów, jakie mieliśmy w ubiegłym tygodniu.

    J.U.: Ale czy z tym nie grozi katastrofa wyborcza? Przecież mamy już rok wyborczy.

    M.B.: Ja się obawiam, że katastrofa wyborcza będzie groziła kolejnym rządom, jeśli nie podejmą decyzji ważnych dla wszystkich obywateli. Nie, bo my tu rozmawiamy o piłce nożnej, że mistrzostwa Europy są tak ważne, a porozmawiajmy o tym, nie jak finansować stadiony, tylko jak finansować szpitale i wczuć się przynajmniej w te emocje, które wczoraj opanowały myślę wielką ilość Polaków, czyli to, co zrobił Owsiak z Orkiestrą, z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy.

    J.U.: Myśli pan, że jest szansa na taką podwyżkę? Jest pan optymistą?

    M.B.: To jest nieuchronne, z tym, że to trzeba zrobić tak, żeby znowu nie obciążać kieszeni obywateli. I taki pomysł myśmy przedłożyli. I stopniowo, czyli systematycznie, tu skok oczywiście nie jest możliwy. Polska wychodzi z kryzysu, tak się tym chwalimy, no to niech odczują ci najbiedniejsi, bo bogatsi jak chorują, to zawsze znajdą sobie rozwiązanie. Większość Polaków nie jest bogatymi i dla nich jest ważne dobre finansowanie publicznego systemu.

    W.M.: No ale tego się nie da zrobić w 2010 roku, prawda?

    M.B.: No, teraz już jest...

    W.M.: W 2011 dopiero.

    M.B.: Teraz już składki się nie da podnieść, więc...

    W.M.: No więc właśnie. To zostaje nam płac chyba tylko.

    M.B.: Nie no, nie zostaje płacz, ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia może zaciągnąć pożyczkę lub kredyt i wtedy można byłoby tę pożyczkę lub kredyt, również od budżetu państwa, spłacać w latach następnych z tej podwyższonej składki. Czyli zawsze jest rozwiązanie takie, które jest jakimś kompromisem.

    W.M.: Ale jakie byłyby odsetki wtedy. Marek Balicki...

    M.B.: Nie, budżet państwa nie musi dużych odsetek brać.

    W.M.: Marek Balicki, były Minister Zdrowia, poseł niezrzeszony, w Sygnałach Dnia. Dziękujemy bardzo za rozmowę.

    M.B.: Dziękuję bardzo.

    (J.M.)