Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 08.07.2009

Wniosek o prześwietlenie interesów min. Grasia złożony

Nie przekonują nas argumenty mówiące, że pan Graś korzysta bezpłatnie z bardzo dużej willi tylko dlatego, bo jest stróżem w tej willi.

Jakub Urlich: W studiu witamy Przemysława Gosiewskiego, szefa klubu Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie pośle.

Przemysław Gosiewski: Dzień dobry, witam pana redaktora, witam państwa serdecznie.

Wiesław Molak: Największe cięcia, nowelizacja budżetu. Na pewno zapoznał się pan z tymi cięciami w różnych resortach i w różnych sprawach, sprawach wewnętrznych, zagranicznych. I co pan na to?

P.G.: Znaczy muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony postawą ministra finansów, bo przecież wiadomo było już pół roku temu, że będzie wielki problem z zamknięciem planowanego budżetu, i wówczas minister finansów...

W.M.: Ale przyznał się, że nie docenił tego, jak duży może być to kryzys.

P.G.: Znaczy ja muszę powiedzieć, że po to minister finansów pobiera pensję, że powinien w takich sytuacjach bardziej kierować się wyczuciem ekonomicznym niż po prostu propagandą. Rząd przez wiele miesięcy nie zauważał dziury budżetowej. Ja nie jestem ekonomistą, ale uważam, że mogą być prawdziwe te opinie, które mówią, że ta dziura może być większa niż te 27 miliardów.

J.U.: Ale czy to oznacza, że nowelizacja została przyjęta za późno i jeżeli za późno, to co to oznacza?

P.G.: Tak, została przyjęta za późno z dwóch powodów: że po pierwsze, że powinien być już nowelizowany budżet z zeszłego roku, wówczas kiedy minister finansów wiedział, że są mniejsze wpływy do budżetu, dlatego bo to by powodowało, że część wydatków nie byłaby przeniesiona na obecny rok. Bo mamy sytuację podwójnej trudności: po pierwsze dlatego, bo część wydatków z zeszłego roku zapłaciliśmy w tym roku, no a po drugie mniejsze wpływy i to bardzo zmniejszone jeszcze obciążają po prostu, że jest mniej pieniędzy w kasie państwowej. Sądzę, że tutaj minister finansów spóźnił się z reakcją.

A po drugie to, co było naszym zarzutem wobec ministra finansów, to to, że w Polsce jest podejmowana polityka inna niż w innych wszystkich krajach, a mianowicie w takich państwach, jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, ale też takie jak Czechy, jednak rząd stara się pobudzać gospodarkę poprzez system zamówień, a poprzez to mieć też utrzymanie miejsc pracy i pewnych wpływów, które są tutaj wpływami podatkowymi. Nie ukrywam, że tego rząd w Polsce nie czyni. No i stąd mamy do czynienia z sytuacją, że jeżeli we wszystkich krajach różnymi sposobami walczy się z recesją, no to w Polsce bardzo często przedsiębiorcy są pozostawieni sami sobie.

No, najlepszym przykładem jest to, że rząd blokował choćby prace nad projektem ustawy, który zgłosił PiS, ale też zgłosił PSL, SLD, dotyczący opcji walutowych. No, mamy dziś sytuację, w której rzeczywiście przedsiębiorstwa wpadły w pułapkę. Nie bronię kierownictw tych przedsiębiorstw, bo jest takie przysłowie: „Widziały gały, co brały”, ale bardzo często była zastawiona pułapka i dzisiaj te przedsiębiorstwa są stawiane bardzo często w stan upadłości tylko dlatego, bo nie ma szansy, żeby mogły po prostu wyjść z bardzo trudnej sytuacji finansowej. To, co proponował PiS, to była szansa dzisiaj dla tych blisko 10 tysięcy przedsiębiorstw.

J.U.: Konsekwencją tej nowelizacji będzie wzrost deficytu o 9 miliardów złotych do ponad 27 miliardów. Pana zdaniem deficyt powinien być jeszcze większy?

P.G.: Znaczy moim zdaniem trzeba się wsłuchać w słowa analityków, którzy twierdzą, że nawet deficyt tegoroczny może sięgnąć do 46 miliardów, w związku z tym my mamy za mało wiedzy, bo to, co jest jeszcze słabością ministra finansów, to to, że różne informacje, które powinny być powszechnie dostępne dla opinii publicznej, są dzisiaj zatajane, tak samo przed parlamentem. I trudno mi zweryfikować, czy 27 miliardów to jest właściwy deficyt, czy też bardziej przybliżony jest ten, o którym dzisiaj mówi wielu ekonomistów, czy pan premier Tusk chce tylko raz nowelizować budżet, czy możemy znaleźć się w sytuacji, w której jesienią spotkamy się z kolejną nowelizacją budżetu. No, niestety na te pytanie nie mamy na razie odpowiedzi.

Ja sądzę, że będziemy o to dokładnie dopytywać się w trakcie debaty sejmowej, która będzie w przyszłym tygodniu, która będzie takim połączeniem dwóch elementów – z jednej strony debaty nad wykonaniem budżetu 2008 roku, a z drugiej strony debatą właśnie nad nowelizacją budżetu.

J.U.: Na tym posiedzeniu chyba też musi zostać rozpatrzony wniosek PiS-u o odwołanie ministra Grabarczyka.

P.G.: No, mamy taką nadzieję, że pan minister sam poda się dymisji, dlatego bo on jest złym ministrem. I muszę powiedzieć, że z tych wszystkich zapowiedzi pana premiera Tuska, że miały powstawać tysiące kilometrów dróg, a tak naprawdę nic nie ma.

W.M.: Ale są podpisane już umowy na ponad tysiąc kilometrów.

P.G.: No tak, tylko że pamiętajmy, że jeżeli nawet są podpisywane obecnie umowy w sytuacji, kiedy nie wiemy, ile jest środków na drogi, no to rodzi się pytanie, czy te przetargi się odbędą, dlatego że pamiętajmy, że w budżecie jest blisko 36 miliardów na drogi, ale już dzisiaj się mówi, że ta kwota zostanie zmniejszona do 23, w związku z tym ileś zadań, które mogłyby być w tym zakresie realizowane, no, będzie po prostu zdjęte z planu rzeczowego. Szkoda, że jeszcze dzisiaj opinia publiczna nie wie, które z tych zadań. Ale to wszystko pokazuje, że minister infrastruktury nie radzi sobie po pierwsze z zapewnieniem finansowania, i to jest problem całego rządu.

Przypomnę, że dzisiaj bardzo często korzysta się z o wiele droższych środków niż by były środki budżetowe, bo pożyczki, które bierze Krajowy Fundusz Drogowy, są na gorszych warunkach. Po drugie mamy sytuację, w której nie można... pan minister nie może sobie poradzić z przejściem wszystkich tych procedur dotyczących rozpoczęcia prac. Proszę zauważyć, że mamy drugi rok i tak naprawdę drugi rok rządów Platformy powoduje, że tych prac, szczególnie na drogach ekspresowych i autostradach, jest niewiele.

W.M.: No tak, ale minister z Prawa i Sprawiedliwości odpowiedzialny za infrastrukturę też nie mógł sobie poradzić z tym problemem.

P.G.: No tak, ale pamiętajmy, że za czasów Jerzego Polaczka jednak została przygotowana ogromna ilość prac wstępnych, bo pamiętajmy, że w Polsce mamy tak skomplikowane prawo, że drogę buduje się półtora do dwóch lat, a przygotowuje się pięć lat. W związku z tym minister Grabarczyk powinien mieć dzisiaj doskonałą sytuację, to znaczy poprzednicy przygotowali ogromną ilość prac związanych z przygotowaniem projektów, z różnymi decyzjami, które są niezbędne, aby droga mogła być budowana, i pan minister Grabarczyk miał komfortową sytuację, bo powinien tylko po prostu rozpocząć te prace. A widzimy, że drugi rok jest z rzędu, gdzie te prace się nie rozpoczynają i to rodzi już pewien poważny problem i poważne pytanie: czy Polska wykorzysta środki, które ma po prostu na lata 2007–2013? Bo, szanowni państwo, sytuacja, w której wykorzystane jest trochę więcej niż 1% środków po upływie dwóch lat, no, jest po prostu smutną sytuacją, bo mamy do czynienia z tym zagrożeniem, że do 2013 roku mogą być w części te środki niewykorzystane, co ograniczy szanse rozwojowe naszego kraju.

W.M.: No tak, ale na początku musimy mieć własny wkład, zbudować, a później te pieniądze do nas wrócą, zostaną zwrócone właśnie z Brukseli i z Unii Europejskiej.

P.G.: To jest też jeszcze jeden argument, że trzeba szybko realizować te inwestycje, ale drugi argument myślę był ważny i należało się wsłuchać w ten argument (mówię o zdaniu pani minister Gęsickiej, która jest doskonałym fachowcem w wykorzystaniu środków), że można tak rozłożyć na etapy prace z wykorzystaniem środków unijnych, że można zapewnić, że jedne rachunki są rozliczane, te pieniądze wpływają i są podstawą do kolejnych inwestycji. Na razie dzisiaj mamy stan smutny, polegający na tym, że z trzystu kilkudziesięciu, z 327 miliardów mamy wykorzystane po prostu trochę więcej niż 1%.

W.M.: Centralne Biuro Antykorupcyjne prześwietli tajemnicze – jak czytaliśmy w gazetach – interesy rzecznika rządu Pawła Grasia. Prawo i Sprawiedliwość złoży taki wniosek?

P.G.: Znaczy my złożyliśmy już ten wniosek, natomiast będziemy domagać się również dalszego kroku – odwołania pana ministra Grasia, dlatego że nie przekonują nas argumenty mówiące, że pan Graś korzysta bezpłatnie z bardzo dużej willi tylko dlatego, bo jest stróżem w tej willi. Wydaje nam się, że fakt zatajenia korzyści, które otrzymywał pan minister Graś, może rodzić podstawowej pytanie: jakie są tu zależności finansowe, wiedząc o tym, że pan minister Graś jest bardzo ważnym przedstawicielem obecnego rządu, wcześniej miał wpływ na służby specjalne. I to wszystko budzi u nas głęboki niepokój. Tak samo stawiamy problem bardzo prosty – w każdym demokratycznym kraju, gdyby zostały takie informacje podane do publicznej wiadomości, no, zabrałby głos premier. A w tej sprawie mamy dziwne milczenie Donalda Tuska.

J.U.: Sam Paweł Graś w Rzeczpospolitej mówi: „Być może byłaby to informacja istotna, gdyby ten biznesmen prowadził na polskim rynku aktywną działalność gospodarczą, startował w przetargach, prywatyzacjach i tym podobnych. Nic takiego nie ma i nie miało miejsca”.

P.G.: No tak, panie redaktorze, ale zadajmy sobie pytanie: czy standardem w Polsce jest to, że człowiek otrzymuje do wykorzystania willę, nie płaci za to złotówki i pełni bardzo ważną funkcję w państwie...

J.U.: Ale w jaki sposób to mogłoby się przełożyć na jakieś nieczyste układy między panami?

P.G.: No, ja myślę, że to jest sprawa, którą powinno wyjaśnić Centralne Biuro Antykorupcyjne, choćby nawet z tego powodu, że pan Graś miał obowiązek, aby poinformować o tych korzyściach w oświadczeniu majątkowym, w rejestrze korzyści, w szeregu innych działaniach, które musi wykonać urzędnik państwowy. Nie uczynił tego i to też budzi swoisty posmak, że być może pan Graś się obawia jakichś informacji. Tym bardziej uzasadniony wydaje się wniosek, aby tę sprawę wyjaśniło Centralne Biuro Antykorupcyjne.

J.U.: Dziękujemy za wizytę w Sygnałach Dnia. Przemysław Gosiewski, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości.

P.G.: Dziękuję, życzę państwu miłego dnia.

(J.M.)