Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 20.10.2009

Polska piłka jest mocno skopana

Już od dawna polska piłka jest mocno skopana. Za kilka lat ma wyglądać zupełnie inaczej.

Wiesław Molak: W naszym studiu Jerzy Engel, Dyrektor Sportowy Polskiego Związku Piłki Nożnej. Dzień dobry, witamy.

  • Jerzy Engel: Dzień dobry, witam państwa.

    W.M.: Jak bardzo skopana jest polska piłka w tej chwili?

    J.E.: Mocno skopana i to nie tylko w tej chwili, ale pewnie już od bardzo dawna.

    W.M.: Dlaczego tak się dzieje?

    J.E.: Tak się dzieje z tego względu, że ten sport wywołuje niesamowite emocje u wszystkich, jest to najpopularniejsza dyscyplina sportu w Polsce i nie tylko, że ponad 60% wszystkich sportowców i ludzi, którzy uprawiają sport, to są ludzie, którzy są związani z futbolem, że w futbolu pracuje właściwie około miliona ludzi, a więc rzeczywiście jest to olbrzymie środowisko i trzeba sobie powiedzieć, że wiele, wiele osób ma tutaj różne zdanie na ten sam temat.

    Henryk Szrubarz: Nie tylko dlatego, że tyle osób pracuje w sporcie związanym z piłką nożną, ten sport wywołuje takie emocje, bo – trzeba tutaj przypomnieć – trzystu aresztowanych, bojkot kibiców, kluby na dnie, sponsorzy się wycofują. Polska piłka nożna i w ogóle Polski Związek Piłki Nożnej jest już na tym dnie, czy jeszcze coś tam puka spod spodu?

    J.E.: Panie redaktorze, idąc tutaj do studia, starałem się sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz myśmy mówili bardzo pozytywnie o Polskim Związku Piłki Nożnej. Jak przypominam sobie prezesów, którzy byli przed Grzegorzem Lato, to właściwie każdy z nich odchodził w jakiejś dziwnej niełasce, w jakiejś atmosferze skandalu, coś, co pozostawiał po sobie takiego nieprzyjemnego, co rzucało jednak światło na całe środowisko. I właściwie tylko momenty, kiedy trenerzy i piłkarze awansowali do wielkich imprez – do mistrzostw świata, do ostatnio mistrzostw Europy – to były te momenty najbardziej radosne, najbardziej przyjemne dla nas wszystkich i dla kibiców w Polsce. A najprzyjemniejszym był moment chyba, kiedy Michel Platini wyciągnął jednak z koperty tę nazwę „Polska i Ukraina”, a więc ten papierek, który pokazał, że w 2012 roku będziemy mistrzami Europy.

    Natomiast jak pan widzi, tutaj cały czas mówimy o czysto sportowej stronie pracy Polskiego Związku Piłki Nożnej, a nie organizacyjnej. Dawniej powiedzenie, kiedy ja jeszcze grałem w piłkę, i ono pewnie do dzisiaj w wielu klubach jest aktualne: „organizacyjnie znowu leżymy”, to było takie tradycyjne powiedzenie w piłce nożnej. I rzeczywiście ta piłka nożna siermiężnie w Polsce się rodziła.

    Dzisiaj mamy zaczątki wielkich zmian, dzisiaj to wszystko za parę lat będzie wyglądało inaczej. Ruszyły wreszcie zmiany infrastrukturalne, widzimy budowę wielkich boisk, które będą potrzebne klubom ligowym, widzimy, jak inaczej dzisiaj wygląda piłka ligowa i stadiony, na których się gra, jak inaczej wyglądają murawy, oświetlenia. Tego wszystkiego do niedawna nie było. Ruszyła wreszcie praca od podstaw, te tysiące boisk budowanych w Polsce przez samorządy to jest właśnie to, o co wszystkim przez tyle lat chodziło. Trwa wielka budowa i wielkie budowanie w ogóle jeśli chodzi o futbol. W Polsce nie tylko infrastrukturalne, ale również organizacyjne i szkoleniowe. Odrobinę cierpliwości, za parę lat to wszystko wyjdzie (...)

    W.M.: Za parę czy za kilkanaście? Mówi się, że za 15 lat.

    J.E.: No, jeśli chodzi o szkolenie dzieci i młodzieży tak, bo zaczyna się siedmiolatek, kończy dziewiętnastolatek, a więc to jest kilkanaście lat szkolenia, jeśli chodzi o najmłodszych.

    W.M.: Zarzuca się, że tylko 200 tysięcy złotych rocznie Polski Związek Piłki Nożnej przeznacza na tych najmłodszych piłkarzy.

    J.E.: To znaczy zarzucają to ludzie, którzy nie mają pojęcia o tym, co piszą, albo specjalnie, żeby wzbudzać właśnie tego typu nastroje. Bo wczoraj na konferencji prasowej dokładnie to wyjaśniono. To jest kilkanaście, a prawie kilkadziesiąt milionów złotych idących właśnie na sport dzieci i młodzieży oraz na propagowanie i upowszechnianie futbolu. Tak że wszystkie te dokładne cyferki, liczby powyjaśniał wczoraj sekretarz Kręcina i myślę, że od tego momentu już nie powinniśmy o tym mówić.

    H.S.: Ale sportowo to w tej chwili leżymy już bardzo mocno na łopatkach.

    J.E.: Sportowo to leżymy, panie redaktorze, rzeczywiście tutaj nie da się tego ukryć. I to jest właśnie największa przyczyna frustracji nas wszystkich, bo pan tutaj mówi: kibice. Wszyscy jesteśmy tak samo sfrustrowani tym, że popełniono właśnie wielki błąd po mistrzostwach Europy. I ja myślę, że właśnie dzisiaj...

    H.S.: A jaki błąd?

    J.E.: No, to, że jednak został ten sam selekcjoner po nieudanych mistrzostwach. Tak jak ja zostałem zwolniony po mistrzostwach świata, jak Paweł Janas po mistrzostwach świata, kiedy nie udało nam się wyjść z grupy, tutaj zaryzykowano...

    H.S.: Kto zaryzykował?

    J.E.: Prezes, ówczesny prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Michał Listkiewicz zdecydował się przedłużyć kontrakt z Leo Beenhakkerem, robiąc coś innego aniżeli z poprzednikami, starając się właśnie wyjść naprzeciw temu, że trener, który porobił błędy, doskonale wie, jakie błędy zrobił i może poprawi je w kolejnych eliminacjach. Okazało się, że ten zespół zupełnie przeszedł między palcami selekcjonerowi. Słyszeliśmy wypowiedzi piłkarzy, którzy mówili, że już nie są zespołem, że nie czują się zespołem, że coś się skończyło, coś się popsuło i niestety efektem tego jest to, że nie zagramy w następnych mistrzostwach świata.

    W.M.: Sportowo jesteśmy słabi. A może mentalnie też jesteśmy słabi? Na przykład imprezuje się na zgrupowaniach kadry?

    J.E.: Wie pan, to jest najdziwniejsza w tym wszystkim historia. Z tego względu, że nikt właściwie z władz Polskiego Związku Piłki Nożnej nie był dopuszczany nigdzie tam, gdzie była reprezentacja, reprezentacja zamykała się sama w hotelu i właściwie nikt nie miał dostępu, żeby przynajmniej cokolwiek skontrolować. Za wszystko, co się dzieje w reprezentacji odpowiedzialny jest zawsze selekcjoner i jego sztab. Jeżeli cokolwiek takiego się działo w trakcie zgrupowań, w co ja osobiście nie bardzo wierzę, bo przecież zawodnicy są to zawodowcy i nie pamiętam, żeby tego typu historie działy się na jakichkolwiek zgrupowaniach, ale jeśli takie coś się zdarzyło, to odpowiedzialność za to bierze przede wszystkim kierownictwo drużyny. I jeśli mówi się o tym dopiero po zakończeniu pracy i kiedy wywleka się tego typu historie na światło dzienne po zakończeniu pracy, to najbardziej to obciąża niestety ludzi, którzy za ten cały zespół wtedy odpowiadali.

    W.M.: A ta mentalność? Na przykład Polacy za granicą – najpierw jest dobrze, czytamy relacje, oglądamy bramki polskich reprezentantów, a później kontuzje, coraz gorzej, coraz gorzej, ławka rezerwowych, no a później nawet nie ma Polaków w składach na mecze.

    J.E.: I tu się zgadzamy, panie redaktorze, rzeczywiście coś w tym jest z tego względu, że znam nawet trenerów, którzy mówią, że zatrudnią Polaka, ale tylko na rok, że podpisać właśnie kontrakt z nami to jest najlepiej na krótką metę.

    H.S.: Bo taki słaby?

    J.E.: Nie, nie taki słaby, tylko właśnie to, co jest mentalne, że kiedy już dojdę do tego kontraktu, kiedy zarobię już ten pierwszy milion euro, to wtedy zaczynam powoli osiadać na laurach. I tak stało się z wieloma polskimi piłkarzami, którzy świetnie zaczynali na Zachodzie, to, o czym pan przed chwilą wspomniał, a później niestety zdarzało się coraz gorzej, coraz gorzej, coraz gorzej, wracają na polskie stadiony i tu się odbudowują.

    H.S.: Bo piłkarze w ogóle może są za bardzo rozbestwieni tymi sumami, właśnie milion euro, zarobi pierwszy milion euro w ciągu jednego roku i starczy do końca życia.

    J.E.: Panie redaktorze, polscy piłkarze akurat nie. Oczywiście, na polskie warunki oni zarabiają nieźle, natomiast naprawdę zarabia się wtedy, kiedy jest się bardzo dobrym, jest się w świetnym klubie, tak jak Jurek Dudek czy Kuszczak, czy Fabiański, czy inna grupa zawodników, którzy są naprawdę w świetnych klubach europejskich, i oni zarabiają bardzo dobrze i cieszy fakt, że umieją się w tych klubach utrzymać.

    W.M.: Polska myśl szkoleniowa to jest tylko takie słowo–wytrych?

    J.E.: Wie pan, dzisiaj nie można mówić o polskiej myśli szkoleniowej. Mówimy o europejskiej myśli szkoleniowej.

    W.M.: A można o holenderskiej, o francuskiej.

    J.E.: Tak, oni też dzisiaj to samo mówią...

    W.M.: Bałkańskiej.

    J.E.: Właśnie zakończyliśmy w Warszawie konferencję, w której uczestniczyło pięciuset polskich trenerów, gdzie zaproszeni byli najlepsi edukatorzy z Holandii, Włoch, Anglii i Portugalii. I rzeczywiście oni mówili dokładnie o tym samym – dzisiaj dostęp do wiedzy jest ogólnoświatowy. Dzisiaj ktoś, kto się posługuje komputerem, za chwilę możemy kliknąć, wejść na poszczególne strony federacji zachodnich i każdy ma dostęp do wszystkiego, co się dzieje dzisiaj w Europie, jeśli chodzi o szkolenie i najmłodszych, i tych starszych. Dlatego wymiana tej wiedzy, wymiana, ten cross–border education, w którym Polska uczestniczy i to już od dawna, bo u nas w Polsce robiliśmy w tym roku szkolenie dla 33 zagranicznych trenerów z różnych krajów Europy, jak również my uczestniczymy w szkoleniach europejskich, to to wszystko, ta myśl szkoleniowa jest taka sama. Problem jest w organizacji szkolenia i w tym, na jakim materiale...

    H.S.: Czyli nie ma znaczenia, kto będzie trenerem, czy to Polak, czy ktoś z zagranicy.

    J.E.: No, mieliśmy znakomitego trenera z zagranicy, no przecież Leo Beenhakker ma za sobą rzeczywiście wspaniałe lata, świetne CV...

    H.S.: No to teraz nie chce się do nas odzywać.

    J.E.: Tak. A jednak sobie nie poradził tutaj, jeśli chodzi już o drugą część swojej pracy, bo przez pewien czas na początku pracował znakomicie. I można powiedzieć „polski syndrom”, prawda? Że na początku poszło dobrze, a potem już było coraz gorzej.

    H.S.: Bojkot kibiców bardzo wam doskwiera teraz?

    J.E.: No ale pan mówi „wam”. Ja jestem szkoleniowcem i rzeczywiście...

    H.S.: Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej, czyli wam.

    J.E.: Tak, no, nie tylko Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej, ale myślę, że wszystkim w Polsce, z tego względu, że nie zbuduje się kultury sukcesu, kultury wygrywania właśnie na jakimkolwiek bojkocie zespołu. W związku z tym na pracę właściwie wpływają wszyscy – i piłkarze, i trenerzy, i działacze, i kibice, i media. Tylko wspólnie razem możemy coś zbudować.

    W.M.: Będzie Polak trenerem polskiej kadry?

    J.E.: To będzie zależało od zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej. Z pewnością i Polacy, i cudzoziemcy zostaną przedstawieni do wyboru zarządowi.

    W.M.: A Jerzy Engel nie skusi się, żeby ponownie usiąść na ławce reprezentacyjnej?

    J.E.: Panie redaktorze, każdy ma w swoim życiu coś do wykonania i musi dostać to w swoje tempo. Ja dostałem możliwość prowadzenia reprezentacji narodowej, kiedy była w podobnej sytuacji jak dzisiaj. I było to 16 lat, kiedy nie awansowaliśmy...

    H.S.: Czyli tempo się powtarza.

    J.E.: Nie, tempo było wtedy, żeby właśnie zrobić coś, czego nikt przedtem... nikomu się nie udało zrobić. I myślę, że awans do mistrzostw świata spowodował, że znowuż zaczęliśmy wierzyć w naszą reprezentację. Było to aż do niedawna.

    W.M.: Jeszcze cytat na zakończenie naszej rozmowy: „Przykro patrzeć i słychać, jak bohaterowie z przeszłości stają się wrogami publicznymi”. Tak jest w przypadku prezesa Grzegorza Laty, no nie da się tego ukryć.

    J.E.: Bo zawsze na prezesie skupiają się wszystkie właśnie frustracje i te wszystkie doświadczenia, które każdy z prezesów przeżywał. Ja dlatego zacząłem właśnie od tego. Przypomnijmy sobie, jak odchodził prezes Dziurowicz, jak odchodził Michał Listkiewicz. A przecież Michał Listkiewicz miał jako prezes znakomite osiągnięcia: dwa awanse do mistrzostw świata, jeden awans do mistrzostw Europy, mistrzostwa Europy w Polsce i tak dalej, a jednak odchodził w wielkiej niesławie. Dlatego jest to trudna funkcja i myślę, że Grzegorz Lato już teraz o tym wie.

    W.M.: Dyrektor Sportowy Polskiego Związku Piłki Nożnej Jerzy Engel. Dziękujemy za rozmowę.

    J.E.: Dziękuję również.

    (J.M.)