Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 02.02.2009

Pierwszy tak merytoryczny kongres w demokratycznej Polsce

Liczymy, że będzie to początek dobrej, solidnej rozmowy o Polsce, o polskiej gospodarce o miejscu w nowoczesnym świecie, w nowoczesnej Europie.
  • Grzegorz Ślubowski: W Krakowie ciągle Joachim Brudziński, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, panie pośle.

    Joachim Brudziński: Dzień dobry, witam.

  • G.Ś.: Panie pośle, skończył się kongres Prawa i Sprawiedliwości, podczas którego Jarosław Kaczyński przeprosił inteligencję, za główne zadanie uznał modernizację kraju i zapowiedział politykę pokoju. Co dla pana oznacza ta polityka pokoju? Pan zamierza złagodnieć? Inaczej wypowiadać się na przykład o rządzie, o Platformie Obywatelskiej?

    J.B.: Nie, zamierzam zawsze wypowiadać się przede wszystkim zgodnie z prawdą. Do tej pory też starałem się mówić prawdę. Być może czasami była dla rządzących bolesna, no ale nie można budować czy realizować polityki pokoju wbrew prawdzie, więc przede wszystkim należy mówić tak jak jest. A że nie jest wesoło, to myślę każdy z nas, obywateli, powoli o tym będzie się przekonywał. Nie jest to przede wszystkim powód do żadnej satysfakcji – polityka opozycji, że rządzącym się nie udaje, bo najpierw jesteśmy obywatelami i jako politycy również ponosimy odpowiedzialność za to, aby ci, którzy nam zaufali i którzy nas wybierali, nie mieli poczucia, że oddali swój głos na jazgotliwych polityków, którzy tylko się kłócą, a nic nie robią.

    Dzisiaj powinno być realizowane przede wszystkim to hasło, którym rozpoczynaliśmy nas kongres: czyny, czyny nie cuda, nie słowa, nie czarodziejskie zapowiedzi o tym, że wszyscy będą szczęśliwi, piękni i bogaci, bo tak nie będzie. Prawda jest taka, że owoce, dobre owoce dla rządu mogą przyjść tylko i wyłącznie poprzez ciężką pracę i zakończenie tej całej szopki medialnej pijarowskiej, z którą rząd świetnie sobie radził, trzeba to przyznać, przez ostatnie miesiące, natomiast efektów prac tego rządu tyle co kot napłakał.

    Najbardziej rozczarowujące, panie redaktorze, nawet nie jest to, jak nasi przeciwnicy polityczni potraktowali naszą propozycję debaty programowej i jak podeszli do naszego kongresu, wysyłając na pierwszy front pana Palikota czy również sam premier, dając posłuch swoim doradcom i zapowiadając swój przyjazd na kongres po to tylko, żeby przykryć nas medialnie. Najbardziej niepokojące jest to, co dzisiaj można przeczytać chociażby na jedynce Gazety Wyborczej, że zapowiedzi zintensyfikowania prac dotyczących budowy autostrad są absolutnie nierealne i na pewno dróg w najbliższym czasie ekspresowych nam nie przybędzie. To są realne problemy i o tym należy rozmawiać.

    G.Ś.: A pan chce rozmawiać już o rządzie i o Platformie, ja bym chciał jeszcze porozmawiać o kongresie i Prawie i Sprawiedliwości. Czy ten kongres to też nie była szopka medialna, jak pan określił to, co robi Platforma Obywatelska? Dzisiaj o kongresie piszą gazety. Czy to nie było tak, że te nagłe złagodzenie wizerunku partii i prezesa to nie jest element pijaru po prostu?

    J.B.: Panie redaktorze, charakterystyczne jest to, że gazety, które niespecjalnie kiedykolwiek były nam przychylne i dobrze, bo gazety i żadne media nie powinny być politykom przychylne, bo to psuje polityków i politykę, powinny być obiektywne. I wie pan, jeżeli... Ja dzisiaj przejrzałem zarówno tutaj gazety małopolskie lokalne, jak i ogólnopolskie, to muszę powiedzieć, że większość z tych tekstów, tych materiałów opisujących nasz kongres są właśnie materiałami obiektywnymi i tutaj jest odpowiedź na pańskie pytanie: nie była to żadna szopka medialna, tylko to była bardzo ciężka, merytoryczna praca. Ten kongres był pierwszym w historii polskiej demokracji (...)

    G.Ś.: Panie pośle, wielu polityków...

    J.B.: Ale tylko dokończę. Pierwszym kongresem o takim właśnie ładunku i wymiarze merytorycznym. Te wszystkie dyskusje wewnętrzne, panelowe, eksperckie, których by można tu wymieniać... mieliśmy kilkanaście, kilkadziesiąt spotkań naprawdę merytorycznych, zarówno kongresowych, jak i okołokongresowych, skutkują, proszę pana, nie jakąś medialną właśnie szopką czy zagrywkami pijarowskimi, tylko skutkują konkretnymi propozycjami merytorycznych rozwiązań. I liczymy, że będzie to początek właśnie takiej dobrej i solidnej rozmowy o Polsce, o polskiej gospodarce przede wszystkim, o polskim miejscu w nowoczesnym świecie, w nowoczesnej Europie. Chcemy o tym rozmawiać z rządzącymi, chcemy również o tym rozmawiać z ekspertami i cieszy nas, że ten głos ekspercki był tak głośny i tak wyraźny podczas tego kongresu.

    G.Ś.: A czy to nie jest tak, że Prawo i Sprawiedliwość zmienia taktykę, ponieważ dotychczasowa okazała się nieskuteczna i raczej wyborców ubywało, a nie przybywało?

    J.B.: Panie redaktorze, ja życzyłbym każdej partii opozycyjnej, a szczególnie swojej, żeby pomimo takiego nieustającego ostrzału zarówno ze strony rządzących, jak i niestety części mediów utrzymać tak wysokie poparcie, za które to poparcie chciałbym przede wszystkim naszym wyborcom z całego serca podziękować. Tak samo jak chciałbym podziękować tym, którzy przez te ostatnie dni tak merytorycznie i aktywnie w naszym kongresie uczestniczyli. Większość z nich już do domów pewnie wróciła, niektórzy pewno po całej nocy podróży, mam na myśli tutaj głównie moich przyjaciół ze Szczecina, z Koszalina, ze Słupska.

    Ale, panie redaktorze, wracając, to nie jest zmiana taktyki, dlatego że nie można w budowie partii politycznej, partii odpowiedzialnej, która chce wziąć w swoje ręce odpowiedzialność za losy ojczyzny, za losy Polski, za losy polskiej gospodarki, zarzucać, że zmienia taktykę pod wpływem słupków sondaży, bo gdyby tak było, to bylibyśmy partią nieodpowiedzialną. Dzisiaj do zmiany nawet nie tyle języka czy do zmiany przede wszystkim programu, przecież ten nasz wczorajszy kongres, który się zakończył, był kongresem programowym, mówiliśmy nie o naszym wizerunku czy o liftingu naszego wizerunku w mediach, tylko mówiliśmy o programie. Dlaczego? Dlatego, że sytuacja w Polsce jest taka, która wymaga radykalnych działań.

    Cieszymy się, że rządzący po wielu miesiącach przyznali się do tego (niestety, ich to – wszystko na to wskazuje – przerasta), że w Polsce kryzys jest i niestety będzie. Przekonali się o tym już bardzo boleśnie stoczniowcy Szczecina czy Gdyni, którzy stracili swoje miejsca pracy. I obym był złym prorokiem, ale te wszystkie zapowiedzi, które w ostatnich czasach się pojawiają, są zapowiedziami, które niestety będą realizowane i tutaj potrzeba odpowiedzialnej postawy polityków. My tym kongresem chcieliśmy pokazać, że jesteśmy partią odpowiedzialną, że chcemy przygotować się i wyciągamy rękę do rządzących, żeby wspólnie porozmawiać o sprawach dla Polski i dla portfeli tych, którzy za chwilę być może najbardziej na perturbacje związane z tym kryzysem będą narażeni, czyli emeryci, renciści, osoby wykluczone, aby wspólnie zadbać o ich bezpieczeństwo, aby wspólnie zadbać o miejsca pracy, aby wspólnie zadbać o to, aby w ich portfelach nie zabrakło pieniędzy na najważniejsze potrzeby.

    G.Ś.: Pan ciągle mówi o kryzysie. Ja mam takie wrażenie, że jednak głównym celem jest wygranie tego kryzysu przez Prawo i Sprawiedliwość.

    J.B.: Panie redaktorze, naprawdę, nie, uporządkujmy. Ja nie mówię ciągle o kryzysie. Ja mówię o tym, że nasz kongres był odpowiedzią na to... Keżeli pan pyta o kongres, to odpowiadam. To nie jest żadna szopka medialna czy wizerunkowa. My chcemy odpowiedzieć na konkretne wyzwania, przed którymi staje Polska, przed którymi staje polska gospodarka, polska ekonomia...

    G.Ś.: No dobrze...

    J.B.: To nie jest tak, że dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość chce grać kryzysem. Jeszcze raz – nie mam jako polityk opozycji żadnych powodów do satysfakcji, że ten kryzys jest. No, panie redaktorze, proszę przyjąć do wiadomości, że politycy też są ludźmi odpowiedzialnymi i my jesteśmy ludźmi odpowiedzialnymi i dlatego wyciągamy rękę do rządzących. Pan redaktor pamięta dobrze o tym, że kiedy mówiliśmy w październiku, kiedy pani Aleksandra Natalli–Świat, pan premier Jarosław Kaczyński prosili Donalda Tuska o rozmowę, prosili polityków Platformy o poważną rozmowę, ta oferta wtedy została odrzucona. My ją ponawiamy ciągle, ponieważ jesteśmy odpowiedzialni.

    G.Ś.: Prawo i Sprawiedliwość chce odpowiadać na konkretne wyzwania, tak pan powiedział. Dlaczego wobec tego nie było mowy o traktacie lizbońskim, o wprowadzeniu euro, o zapłodnieniu in vitro, o tych sprawach, które dzisiaj są osią sporu w Polsce, wokół których toczy się dyskusja czy powinna się toczyć, jak o traktacie lizbońskim?

    J.B.: Ja nie uważam, panie redaktorze, że akurat dzisiaj główną osią sporu, wokół którego powinna toczyć się debata publiczna, to jest kwestia in vitro. No, proszę wybaczyć...

    G.Ś.: A traktat?

    J.B.: ...oczywiście dostrzegam problem wielu... Traktat jest tu najmniejszym problemem, dlatego że prezydent Rzeczypospolitej podkreślał to wielokrotnie – w momencie, kiedy traktat zostanie przyjęty przez Irlandię, zostanie podpisany. Dzisiaj naprawdę problemem nie jest podpis prezydenta pod traktatem lizbońskim. Problemem jest to, że próbuje się... jeżeliby się trzymać już tego konkretnego przykładu, że próbuje się odejść od zasady, która legła u podstaw powstania Unii Europejskiej, czyli wewnętrznego solidaryzmu. Jeżeli dzisiaj próbuje się wykluczyć Irlandię z tego solidaryzmu na takiej zasadzie, że oczywiście każdy głos jest ważny, ale są głosy ważniejsze i mniej ważne, no to my mówimy: nie.

    Natomiast, panie redaktorze, dzisiaj, jeszcze raz, oczywiście, wszystkie tematy na kongresie nie zostały poruszone, bo czasu zabrakło, ale też pozwoli pan, że się z panem nie zgodzę, że dzisiaj najważniejszym wyzwaniem dla Polski jest jałowy spór o to, czy in vitro powinno być refundowane z budżetu państwa, czy też nie. Był poważny panel z udziałem, duchem co prawda, ale również z takim słowem skierowanym przez wielkiego człowieka, wielkiego lekarza, znakomitego profesora... mam na myśli tutaj pana ministra, pana Zbigniew Religę, który również zwrócił się z przesłaniem do delegatów jakże merytorycznym, za które mu z całego serca chciałbym podziękować. I taka rozmowa na temat systemu opieki zdrowotnej w Polsce bardzo merytoryczna, z udziałem moich przyjaciół, moderatorów tego panelu – pana doktora Czesława Hoca, pana doktora Bolesława Piechy, pana senatora również doktora Karczewskiego – się odbyła. Myśmy tych rozmów przeprowadzili bardzo wiele w tych obszarach, które uznaliśmy, że są dzisiaj obszarami najważniejszymi. Te tematy, które pan redaktor tutaj wskazuje, naszym zdaniem, moim zdaniem do najważniejszych na pewno zaliczyć nie można.

    G.Ś.: No ale pana zdaniem najważniejszym tematem jest kryzys, no i są konkretne propozycje rządu, są konkretne propozycje premiera, który na przykład zapowiada, że chce wstrzymać finansowanie partii z budżetu, tak aby zaoszczędzić pieniądze w tych trudnych czasach.

    J.B.: No, panie redaktorze...

    G.Ś.: To dobry pomysł?

    J.B.: Jeżeli... Panie redaktorze, jeżeli remedium na to, co dzisiaj określa się mianem kryzysu, miałoby być wycofanie dotacji dla partii politycznych, no to trudno, abyśmy wtedy mówili o jakimkolwiek kryzysie. No, jest to, oczywiście, klasyczna demagogia, klasyczna próba przykrycia bolesnej niestety dla rządzących prawdy, że sobie nie poradzili z konstrukcją budżetu, bo dzisiaj problemem nie jest te sto milionów złotych, które z budżetu przeznaczane jest na partie polityczne, tylko problemem jest brak 17 miliardów złotych w tym budżecie. I panie redaktorze, nawet gdybyśmy dzisiaj wszyscy, co jest oczywiście niemożliwe z różnych powodów, wszystkie partie polityczne zrezygnowali z pobierania pieniędzy z budżetu, to i tak by to w żaden sposób rangi czy skali tego kryzysu nie zmniejszyło.

    Dzisiaj problemem jest to, że próbuje się wycisnąć z poszczególnych ministrów kolejne miliardy, które to miliardy jeszcze na ubiegłym posiedzeniu sejmu jakoby w tym budżecie miały być, tak zapewniał właśnie podczas ostatniego posiedzenia sejmu pan minister finansów. Dzisiaj problemem, panie redaktorze, nie jest to, że te promille budżetu trafiają do partii politycznych, pieniędzy budżetowych trafiają do partii politycznych, tylko problemem jest to, że konstrukcja tego budżetu, o czym wielokrotnie mówiliśmy, o czym mówili właśnie nasi eksperci, jest konstrukcją absolutnie nieracjonalną i niemożliwą do zrealizowania, zakładany wzrost PKB. To jest budżet, już za który pełną odpowiedzialność ponosi minister finansów i sam premier. I kiedy wskazywaliśmy, że te wszystkie optymistyczne zapowiedzi są nierealizowalne, wtedy byliśmy traktowani i odsądzani od czci i wiary jako demagogiczni piewcy czarnych scenariuszy. Dzisiaj odpowiedzią na tę trudną sytuację z naszej strony ma być nie atak, nie walka, nie agresja, tylko właśnie próba merytorycznej rozmowy, wspólnej. I tę, jeszcze raz chcę powiedzieć, rękę cały czas do Platformy wyciągamy.

    G.Ś.: No ale to, co pan mówi w tej chwili, to nie jest właśnie atak?

    J.B.: Ale co?

    G.Ś.: Bo pan cały czas jednak atakuje rząd, że sobie nie radzi, że jest nieudolny, że nie potrafi dać (...)

    J.B.: Pan to nazywa atakiem, a ja to nazywam mówieniem prawdy. Panie redaktorze, ja nikogo nie atakuję, ja tylko stwierdzam fakt. Kilka miesięcy temu, kiedy politycy Prawa i Sprawiedliwości podczas merytorycznych dyskusji i prac, chociażby w Komisji Finansów w sejmie, wskazywali rządzącym, wskazywali ministrowi finansów, że założenia do tego budżetu są nierealne, byli odsądzani od czci i wiary. Dzisiaj, kiedy okazuje się, że jest... nie wiem, można mówić o dziurze Tuska w budżecie, dziurze, która dzisiaj jest wyliczona na 17 miliardów złotych, ale ponoć to nie koniec i może się okazać, że tych pieniędzy będzie brakowało znacznie więcej, mówi się, że trzeba wycofać dotacje dla partii politycznych. No i ja pytam: czy to ma być odpowiedź na te wyzwania, przed którymi dzisiaj staje polska ekonomia? My nie uciekamy od rozmowy na ten temat, jeżeli można tutaj wrócić jeszcze do kwestii finansowania partii politycznych. Nie uciekamy. Chcemy na ten temat porozmawiać, tylko błagamy: bez demagogii. Nie można wrócić dzisiaj, cofnąć się do początku lat 90, gdzie partie będą utrzymywane przez pieniądze przynoszone w walizkach przez szemranych biznesmenów.

    G.Ś.: Panie pośle, ale rozumiem, że zapowiedź wstrzymania wysłania sześciolatków do szkół już panu się podoba, bo Prawo i Sprawiedliwość opowiadało się przeciwko.

    J.B.: Panie redaktorze, odpowiem panu, dlaczego mi się podoba. Nie dlatego, że jestem politykiem Prawa i Sprawiedliwości, tylko dlatego, że jestem ojcem sześciolatki, która świetnie odnajduje się w przedszkolu, gdzie ma znakomitą opiekę merytoryczną i medyczną, i wie pan, ja najdalszy jestem od tego jako właśnie ojciec sześcioletniego dziecka, żeby twierdzić, że wypuszczenie dzisiaj mojej córki czy innych sześciolatków do nieprzygotowanych do tego w żaden sposób szkół byłoby czymś dla tych dzieci dobrym. Oczywiście, sam fakt objęcia opieką pedagogiczną sześciolatków był również i pozostaje naszym pomysłem i naszym programem, bo tu trzeba niwelować różnice między przygotowaniem dzieci do edukacji, ale trzeba być do tego przygotowanym, a nie na zasadzie pomysłu od Sasa do lasa – dzisiaj posyłamy sześciolatki do absolutnie do tego nieprzygotowanych pod względem infrastruktury, opieki pedagogicznej szkół, za chwilę się z tego wycofujemy. Są to decyzje, które pokazują tak naprawdę brak jakiejś spójnej koncepcji, spójnej koncepcji wynikającej z tego, że dzisiaj... Zresztą mówi się, tajemnicą poliszynela w kuluarach jest, że już nawet sam premier jest coraz bardziej poirytowany panią minister oświaty, która co rusz zaskakuje opinię publiczną i – wszystko na to wskazuje – również pana premiera jakimiś pomysłami właśnie od Sasa do lasa.

    G.Ś.: Z Krakowa o polityce pokoju mówił Joachim Brudziński, Prawo i Sprawiedliwość. Dziękuję, panie pośle.

    J.B.: Pozdrawiam serdecznie.

    (J.M.)