Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 11.04.2009

Święta solidarne to dobre święta

Na marginesach będą powracać refleksje o Włochach opłakujących śmierć bliskich, czy o tych, co w innych krajach noszą polskie marzenia sprzed 20 lat.
  • Wiesław Molak: Zgodnie z zapowiedzią naszym gościem jest arcybiskup Józef Życiński, Metropolita Lubelski. Dzień dobry, witamy w Wielką Sobotę w Sygnałach Dnia.

    Abp Józef Życiński: Szczęść Boże, serdecznie pozdrawiam wszystkich radiosłuchaczy.

    Jakub Urlich: Księże arcybiskupie, ja odnoszę takie wrażenie, że mamy pewien kłopot z Wielką Sobotą, no bo wczoraj Ukrzyżowanie, dopiero jutro Zmartwychwstanie, a dziś takie jakby zawieszenie. No i niepewność.

    Abp J.Ż.: Tak, jest takie milczenie wypełnione nadzieją i ciszą, a my jesteśmy nerwowi i głośni i chcielibyśmy natychmiast, żeby przycisnąć guziczek i Zmartwychwstały Pan Jezus się pojawiał. Dlatego ten dzień jest dla niektórych psychologicznie trudny, nietypowy, ale równocześnie to okazja, by uświadomić sobie, że ten styl, w którym na co dzień ścigamy się z czasem i robimy wszystko zerkając nerwowo na zegarek i patrząc na efekty, nie jest stylem najważniejszym. Dzisiaj przestawiamy się na inną częstotliwość.

    W.M.: Ksiądz Jan Twardowski pisał: Przybiegł w Wielki Piątek i tak sobie mówił: ścisnąłem nos rękami, zaciąłem zęby zębami, żeby nie płakać przy Grobie. Księże arcybiskupie, płakać czy Grobie, czy nie płakać przy Grobie?

    Abp J.Ż.: Może nasza generacja się wstydzi trochę łez, natomiast są pewne zachowania, które świadczą o tym, jak głęboko te dni są przeżywany. Ja wczoraj siadłem do konfesjonału w archikatedrze i olbrzymie kolejka, gdzie bez przerwy płynęli ludzie z dominacją trzydziestolatków. Więc to nie jest typowa grupa, która oczekiwała wczoraj na spowiedź. Oni później, kiedy nawiązałem bliższy kontakt, okazuje się, że większość przyjechała z zagranicy. I oni nie płaczą, ale widzą żywą konieczność, żeby po tamtych latach czy miesiącach gonitwy za pieniądzem w obcym środowisku, wrócić do swojego dzieciństwa, spotkać Chrystusa, przeżyć te Święta Wielkiej Nocy tak jak przeżywali, gdy mieli lat kilkanaście.

    J.U.: Mówił ksiądz arcybiskup przed chwilą o tym świecie, o tej cywilizacji, w której żyjemy, w cywilizacji pośpiechu, ale to też jest świat, który tego cierpienia, które teraz przeżywamy, które wspominamy, się boi, tak naprawdę wypycha je ze świadomości.

    Abp J.Ż.: Co więcej, śmiem powiedzieć, że skutecznie wypchnęło. Kiedy się rozmawia z twórcami kultury i postawi się im pytanie: „Jaki pan kojarzy dobry film o cierpieniu albo jakieś dobre opracowanie, gdzie kwestie cierpienia zostały tak ustawione, że pomagają człowiekowi?”, przyznam się, że rozmawiałem kilkakrotnie. Raz Krzysztof Zanussi mi podał jakiś film irański. No ale Iran jest dość nietypowym terenem oddziaływania kulturowego. Więc cóż, musimy się pogodzić z tym, że pewne arcydzieła będą dzisiaj oscylować wokół innych tematów, jeśli to będą arcydzieła. Natomiast jest dużo osób, które ma wiele mądrych rzeczy do powiedzenia. W świątecznym Tygodniku Powszechnym przeczytałem wywiad z panią Krystyną Jandą i przyznam się, że byłem bardzo ujęty jej głębokimi komentarzami na temat życia, sensu, dramatyczności.

    J.U.: Ale bez cierpienia jednak żyje się łatwiej, prawda?

    Abp J.Ż.: A, gdyby to się dało żyć, natomiast nie mamy cudownych środków, które by eliminowały cierpienie. Kiedy się patrzy na marzenia w XIX wieku, oni sądzili, że rozwój nauki automatycznie uczyni nas wszystkich szczęśliwymi. Gdyby te same teksty odczytywać w końcu XX wieku, to obawiam się, że nasi współcześni mieliby zasadnicze opory, by stwierdzić, że my jesteśmy szczęśliwsi od prababci.

    W.M.: A czy można w ogóle oswoić śmierć i cierpienie? Bo wiemy wszyscy, że to nas czeka, ale nie chcemy chyba myśleć o śmierci, bo nie jesteśmy tak do końca pewni, że później będzie lepszy świat i zmartwychwstanie.

    Abp J.Ż.: To chyba dużo zależy od predyspozycji psychicznych, wrażliwości, pewnej filozofii życia. Znam ludzi, którzy skądinąd są bardzo głęboko religijni i równocześnie mówią z lękiem o śmierci. I znam tych, którzy patrzą ze spokojem jako na wykonane zadanie tę część życia, którą Bóg im do tej pory postawił. Przyznam się, że kiedy w dzień moich święceń modliłem się, żeby Pan Bóg mi pozwolił przeżywać dobrze kapłaństwo, to mówiłem: Panie Boże, dynamicznie, sensownie, ale nie musi być za długo, wystarczy 40 lat”. A dzisiaj mam 60, więc już Pan Bóg przekroczył dość dużo limit, jaki wtedy określałem.

    W.M.: Księże arcybiskupie, czy jesteśmy zmartwieniem Pana Boga?

    Abp J.Ż.: Każdy z nas jest kimś tak bardzo indywidualnym, że wczoraj kończąc Drogę Krzyżową, prosiłem, żebyśmy nie czuli się ludźmi z tłumu, bo On umiera za każdego z nas, każdego z nas indywidualnie kocha, wyraża solidarność i jesteśmy kimś niepowtarzalnym w tej Bożej statystyce stworzonych i przeznaczanym do zbawienia.

    W.M.: Ksiądz arcybiskup wspominał Tygodnik Powszechny. Ja też widziałem taki tytuł w jednej z gazet, już nie pomnę, w jakiej, ze znakiem zapytania: „Czy ateista może pójść do nieba?”.

    Abp J.Ż.: No, może. Gdyby niebo było zarezerwowane tylko dla wierzących, no to buntowalibyśmy się. Jeśli ktoś uczciwie kierował się swoimi zasadami i nie mógł rozwiązać problemów istnienia Boga, a mimo to postępował uczciwie, to sądzę, że kiedyś w niebie będziemy mogli cieszyć się jego bliskością. Co więcej, mogę przytaczać piękne przykłady tych, którzy nie mogli sobie poradzić z problemem Boga, a byli bliskimi przyjaciółmi kandydatów na ołtarze. Pamiętam, jak kiedyś niezależnie od siebie ksiądz Jerzy Popiełuszko i profesor Klemens Szaniawski zwierzali mi się, jak współpracują, przygotowując mszę świętą za ojczyznę. Popiełuszko pisał homilie i dawał Szaniawskiemu do sprawdzenia, Szaniawski się tłumaczył, że on nie może się uznać za wierzącego, a ksiądz Jerzy mówił: w porządku, mnie chodzi o to, żeby do niewierzących też trafić. No więc ja sądzę, że oni tam w niebie kontynuują sobie niekoniecznie może ojczyźniany wątek, ale tej niebieskiej ojczyzny refleksje i doświadczenie wymieniają.

    J.U.: Księże arcybiskupie, jeszcze jeden mamy problem z tym Świętej Wielkiej Nocy. Czy Zmartwychwstanie było faktem historycznym? Przecież tak naprawdę tego momentu nikt nie widział, nikt przy tym nie był, nie ma takich stuprocentowych historycznych dowodów na to, że rzeczywiście Jezus wtedy zmartwychwstał.

    Abp J.Ż.: Tak, właśnie, to wszystko zależy od tego, jak my określimy słowo „fakt”. Niektórzy twierdzą, że nie ma żadnych faktów i że istnieją tylko interpreto fakty i że to, co uznajemy ostatecznie za fakt, jest już obciążone pewną wizją świata, przyzwyczajeniami, nawykami. No ale, oczywiście, nawyk nawykowi nierówny i obciążenia też mają różny stopień hipotetyczności. Więc w tym przypadku nie możemy oczekiwać, że to będzie tak oczywiste, jak komputerowy wydruk dotyczący parametrów fizycznych jakiegoś układu.

    J.U.: Bo wiara nie może być oczywista.

    Abp J.Ż.: (...) tam było nerwowe bieganie kobiet, które nie wiedziały, co się stało.

    J.U.: Bo wiara nie może być oczywista.

    Abp J.Ż.: Bo wiara nie będzie miała tego poziomu oczywistości, którego chcielibyśmy w życiu codziennym. Chociaż ja wiem, czy dla nasz oczywistość jest teraz aż największą wartością? Śmiem twierdzić, że tęskniąc za prawdą, jakieś niewielkie grono elit intelektualnych szuka tej oczywistości, natomiast dla wielu innych osób na przykład poczucie sensu w całości życia, w całości doświadczenia jest już czymś ważniejszym niż poczucie oczywistości.

    W.M.: To będą dobre święta?

    Abp J.Ż.: Śmiem twierdzić, że tak, ale równocześnie na marginesach będą powracać choćby refleksje o Włochach opłakujących śmierć swoich bliskich, którzy zginęli w trzęsieniu ziemi, kiedy myślimy o tych, którzy w innych krajach noszą polskie marzenia sprzed 20 lat. Na liturgii Niedzieli Palmowej mieliśmy między innymi w Lublinie Czeczeńców i Kubańczyka. I kiedy Kubańczykowi złożyłem życzenia, żeby mogli przejść polską drogą do wolności i osiągnąć te same wartości, widać było, jak on rozpromienił się, jak on marzy. Więc te dobre święta dla nas, dla naszych bliskich, których spotkamy i z którymi dzielić będziemy radość, muszą iść w parze z poczuciem solidarności i pamięci o tych, którym nie będzie tak dobrze.

    J.U.: I my właśnie księdzu arcybiskupowi takich dobrych świąt życzymy. Arcybiskup Józef Życiński, Metropolita Lubelski, w Sygnałach Dnia.

    Abp J.Ż.: Szczęść Boże, ja również odwzajemniam najlepsze życzenie.

    J.U.: Dziękujemy.

    Abp J.Ż.: Dziękuję.

    (J.M.)