Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 09.05.2009

9 maja – Dzień Europy

Gościem Sygnałów jest Piotr Nowina – Konopka, dyrektor Parlamentu Europejskiego ds. Kontaktów z Parlamentami Krajowymi.

Wiesław Molak: 9 maja 1950 roku minister spraw zagranicznych Francji Robert Schuman odczytał przedstawicielom prasy międzynarodowej deklarację nazwaną jego imieniem, nawołującą Francję, Niemcy i inne państwa europejskie do połączenia produkcji węgla i stali oraz będącą pierwszą konkretną podstawą federacji europejskiej. Dziś Dzień Europy, świętowany właśnie w rocznicę tej deklaracji, jej ogłoszenia. A w naszym studiu Piotr Nowina–Konopka, dyrektor Parlamentu Europejskiego ds. Kontaktów z Parlamentami Krajowymi. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Piotr Nowina–Konopka: Dzień doby. Ale myślę, że to nie tłumaczyłoby powodu mojego pobytu tutaj, raczej to, że miałem zaszczyt współzakładać razem z Tadeuszem Mazowieckim Fundację Schumana, ojej, w 91 roku.

Jakub Urlich: Teraz Fundacja od tamtego czasu promuje integrację europejską, jesteśmy już prawie zintegrowani, przynajmniej od 5 lat, a dzisiaj Parada Schumana rusza w Warszawie.

P.N.K.: Parada Schumana to jest takie przedsięwzięcie, które wymyśliliśmy już kilkanaście lat temu. I podzielę się z państwem taką dyskretną wiedzą, mianowicie powodem zorganizowania pierwszej Parady było pewne zmęczenie widokiem Samoobrony na ulicach Warszawy.

J.U.: No właśnie, ktoś powiedział, że to jest jedyna czy jedna z nielicznych manifestacji za czymś, a nie przeciwko czemuś.

P.N.K.: No właśnie, dlatego że uważaliśmy, że w Polsce jest jakaś taka łatwość protestowania, natomiast zbyt rzadko ludzie mają okazję powiedzenia, za czym są, że czegoś oczekują i że to się dzieje, to się wydarza. I dla mnie przez te wszystkie lata cała Parada Schumana jest taką wspaniałą okazją, z której ludzie okazuje się chętnie korzystają, że powiedzieliśmy: my jesteśmy za, nam się podoba pomysł integracji europejskiej i chcemy temu dać wyraz, czasem nawet w takiej właśnie sytuacji na ulicy, ubrani na kolorowo, żeby było wiadomo, że Polacy...

W.M.: Z chorągiewkami biało–czerwonymi...

P.N.K.: Tak, oczywiście.

W.M.: ...i Unii Europejskiej. Dziś Plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat. Zaczyna się to wszystko o godzinie?

P.N.K.: Dwunastej. Zapraszamy serdecznie.

W.M.: W samo południe.

J.U.: A my jesteśmy rzeczywiście za? Polacy są za Unią Europejską?

P.N.K.: Ja myślę, że... No, jeżeli patrzeć na sondaże, to to nie ulega najmniejszej wątpliwości – 75–80%. I chcę zwrócić uwagę, że to się przekłada nie tylko na taką ogólną tezę, że chcemy być dalej członkami Unii Europejskiej, ale także że oczekujemy, że proces integracji europejskiej będzie się pogłębiał. Proszę zwrócić uwagę na sondaże dotyczące na przykład traktatu lizbońskiego. To jest ewenement, dlatego że to oznacza, że nowe kraje członkowskie, w tym Polska, doceniają – być może nawet bardziej dzisiaj niż stare kraje członkowskie – te dobrodziejstwa, które płyną z życia w Europie pokojowej, w Europie pozbawionej konfliktów i w Europie szukającej kompromisów.

J.U.: Ale czy to nie jest tak, że my, no, owszem, deklaratywnie popieramy Unię Europejską, ale kiedy przychodzi do konkretów, jak na przykład wybory do Parlamentu Europejskiego już za chwilę, to tak naprawdę nie wiemy, na co głosujemy.

P.N.K.: Dotyka pan bolesnego miejsca.

J.U.: Wiemy, że głosujemy na Platformę Obywatelską i na Prawo i Sprawiedliwość. I nic więcej.

P.N.K.: Dotyka pan bolesnego miejsca. To jest zjawisko ogólnoeuropejskie. Frekwencja nie zanosi się na to, żeby była bardzo wysoka...

W.M.: Mówi się, że będziemy w samym ogonie.

P.N.K.: ...ale my mamy być w ogonie, jeżeli nie na końcu ogona. I ja mam nadzieję, że to się jeszcze troszkę zmieni i że Polacy zrozumieją, że nie głosują po to, żeby zrobić przyjemność albo przykrość którejś z polskich partii politycznych, tylko dlatego, że kształtują swoją własną osobistą, rodzinną i narodową przyszłość. Proszę zwrócić uwagę na jeden fenomen – Parlament Europejski stał się prawdziwym parlamentem, dlatego że on decyduje o 70 czy 80% praw, które obowiązują w krajach członkowskich Unii Europejskiej. To oznacza, że oczywiście bardzo ważne są wszystkie decyzje sejmu, senatu i izb narodowych, natomiast bardzo powinno mi zależeć na tym, żeby w Parlamencie Europejskim, który uchwala większość praw, do których ja się muszę na co dzień jakoś tam stosować, żeby zasiadali ludzie na poziomie.

J.U.: I to jest właśnie pytanie kolejne, które chciałem zadać – czy te wszystkie lokomotywy wyborcze, które już znamy – jedynki, dwójki i pozostałe miejsca na listach wyborczych – to są rzeczywiście ludzie, którzy powinni znaleźć się w Parlamencie Europejskim, czy ci, którzy gwarantują dobry wynik?

P.N.K.: Ja bym nie chciał być recenzentem jedynek, dwójek i trójek...

J.U.: Nie mówmy o nazwiskach, spróbujmy generalnie.

P.N.K.: Ja bym powiedział tak – z całą pewnością są wśród nich osoby przede wszystkim kompetentne.

J.U.: Ile procentowo?

P.N.K.: Nie wiem, nie wiem. Są i potrafiłbym takie wskazać. Nie chcę robić w tej chwili nikomu reklamy wyborczej, ale są ludzie, którzy od dawna się sprawami europejskimi zajmują. Przyznaję, że budzi moje zdumienie szereg nazwisk, o których w życiu bym nie pomyślał, że w ogóle się sprawami europejskimi interesują, nie mówiąc o tym, czy mają jakąkolwiek wiedzę, bo to jednak tam trzeba fachowców. To nie jest zajęcie dla kogoś, kto chce, tylko że nie umie.

J.U.: Czyli cały czas Parlament Europejski traktowany jest jako, no, łup polityczny?

P.N.K.: No niestety, to tak bardzo często jest. Potem przychodzi twarda nauka, ale to już w trakcie sesji, w trakcie kadencji, kiedy się okazuje, że ten ktoś ani nie mówi żadnym językiem. No więc po jakiemu niby ma rozmawiać z sąsiadem...

J.U.: Przecież są tłumacze.

P.N.K.: No nie, ale tłumacz nie siedzi między mną i panem, kiedy siedzimy w ławach poselskich. I trzeba się porozumieć z tym sąsiadem, który okazuje się być, nie wiem, jakimś panem Francuzem, Niemcem, Anglikiem, Estończykiem, Bóg wie kim. Jest tych kilka języków, które są wspólnym mianownikiem i ja bym naprawdę w życiu nie zagłosował na kogoś, kto nie mówi biegle, przynajmniej angielski czy francuski. A poza tym ja muszę powiedzieć, że gdybym czynnie uczestniczył w kampanii wyborczej w Polsce, to bym zadawał te trudne pytania kandydatom i pytał, czy wie, jakie są, jakie są...

W.M.: No tak, ale ta kampania – już mówiliśmy – niby wybory do Parlamentu Europejskiego, ale politycy się kłócą między sobą o to, co jest w Polsce. Bardzo rzadko mówią, co ten Parlament może, po co tam idziemy, z jaką partią, jaką frakcją będziemy współpracować, co nam to daje, co daje Polsce, co daje szeregowemu Polakowi.

P.N.K.: Ale ja myślę, że... Mnie się dość często zdarza rozmawiać z młodymi Polakami, z tym pokoleniem nasto-, dwudziestokilkuletnim. To są ludzie, którzy już znacznie więcej rozumieją z tych mechanizmów, nie mają różnych uczuleń, które mają w sposób zrozumiały starsi Polacy, i na przykład staje się dla Polaków coraz bardziej oczywiste, że trzeba koncentrować swoje siły w niektórych tylko grupach politycznych. No, ja patrzę na co dzień na funkcjonowanie Parlamentu Europejskiego i kiedy widzę nawet jakieś wysiłki ze strony tych malutkich ugrupowań, gdzie jest 20, 30, 50 osób, no, przepraszam bardzo, w prawie 800–osobowym Parlamencie liczą się dwie i pół grupy: jest centrolewica, centroprawica i liberałowie jako języczek u wagi. I skazywać polską reprezentację na to, że będzie rozparcelowana po iluś grupach politycznych, które nie mają potem większego znaczenia, to jest po prostu skazywać się na sytuację kraju, który nie ma mocnego głosu.

J.U.: Więc co z tym zrobić?

P.N.K.: Ja myślę, że trzeba po prostu... Państwo swoją robotę robicie i każda rozmowa, którą prowadzicie na ten temat z każdym, kto cokolwiek ma jakieś pojęcie o funkcjonowaniu Parlamentu Europejskiego, przyczynia się do tego, żeby słuchacze, którzy są przecież właśnie potencjalnymi głosującymi, żeby sobie wyrobili pogląd.

J.U.: No właśnie, ludzie wydaje mi się, że mają w większości taki pogląd, że jeśli Polacy są w Parlamencie Europejskim, to powinni być Polakami, powinni być w jednej grupie, powinni trzymać się razem. Tymczasem te frakcje to jest dla nas nie do końca zrozumiałe.

P.N.K.: Ja nie upieram się przy tym, żeby byli w jednej grupie, niech się podzielą między te dwie podstawowe grupy czy jeszcze nawet wśród liberałów. I ja myślę, że też trzeba o jednej rzeczy może bardziej mówić w Polsce niż to czyni do tej pory, mianowicie mówić jednak, na czym polegają różnice. To nie jest tak, że to jest partia A, partia B i w gruncie rzeczy jest obojętne, na którą będziemy głosowali. Są różnice programowe i wiadomo, że jeżeli się głosuje, nie wiem, na chadeków, to się trzeba liczyć z tym, że będzie tam więcej wolnego rynku. Jeżeli się głosuje na socjaldemokratów, to trzeba się liczyć z tym, że będzie tam mocniejsza tendencja ku jakieś formie protekcjonizmu. To są takie elementarne rzeczy. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wejść w Internet (większość z nas ma już dostęp) i sprawdzić chociażby ostatni rok i popatrzeć, jak głosowały poszczególne grupy polityczne, i na tej podstawie sobie wyrobić pogląd, co w moim przekonaniu mnie jako Polakowi opłaci się, żeby moja reprezentacja występowała w Parlamencie Europejskim. Tylko że jest potrzebne te pewne poczucie odpowiedzialności.

W.M.: Ale ja też często słyszałem, że po co tam idą polscy politycy? No bo dieta to jest ponad 7,5 tysiąca euro.

P.N.K.: No tak, jeżeli to jest głównym argumentem, żeby pracować w Parlamencie Europejskim, no to wolałbym już, żeby zostali w Polsce.

W.M.: Ale oni by nie woleli chyba.

P.N.K.: Oni by nie woleli, ale to jest już ich sprawa i nie oni w końcu decydują, nie kandydaci decydują o tym, czy będą, tylko o tym decydują wyborcy, póki co jeszcze w każdym razie. Więc trzymajmy się tego i nie odbierajmy wyborcom poczucia, że to oni rozdają karty.

J.U.: No i przypomnijmy, że dzisiaj o 12.00 w Warszawie rusza Parada Schumana. Gościem honorowym Tadeusz Mazowiecki.

P.N.K.: No tak, bo to jest człowiek tego dwudziestolecia, to jest nasz wspaniały ojciec–założyciel, do którego my mamy, no, ogromne uznanie i wdzięczność za to, w jakim stylu on zaczął. To potem się różnie, oczywiście, działo i może czasem nie jesteśmy dumni z naszej polityki, ale przypomnijmy sobie, że 20 lat temu to był ten cud, który się Polsce przytrafił przy walnym udziale i mocnym wkładzie ze strony pana premiera Tadeusza Mazowieckiego.

W.M.: Uczestniczy Parady będą mogli też podpisać się na biało–czerwonej fladze o powierzchni 10 metrów kwadratowych i otrzymać takie ulotki: „10 powodów, dla których warto głosować”. Lektura jest krótka, ale bardzo interesująca i przekonywująca.

P.N.K.: Zachęcam państwa bardzo, bardzo ciepło do tego, żebyście... żebyśmy byli razem w czasie tej Parady. Dwunasta, ruszamy spod świętej Anny.

J.U.: Zachęcał Piotr Nowina–Konopka, dyrektor Parlamentu Europejskiego ds. Kontaktów z Parlamentami Krajowymi, w 1991 roku jeden z inicjatorów powstania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana.

P.N.K.: Dobrej soboty, dziękuję.

W.M.: Dziękujemy.

(J.M.)

Zapowiedź:

Rozmawiali Jakub Urlich i Wiesław Molak

Wiesław Molak: 9 maja 1950 roku minister spraw zagranicznych Francji Robert Schuman odczytał przedstawicielom prasy międzynarodowej deklarację nazwaną jego imieniem, nawołującą Francję, Niemcy i inne państwa europejskie do połączenia produkcji węgla i stali oraz będącą pierwszą konkretną podstawą federacji europejskiej. Dziś Dzień Europy, świętowany właśnie w rocznicę tej deklaracji, jej ogłoszenia. A w naszym studiu Piotr Nowina–Konopka, dyrektor Parlamentu Europejskiego ds. Kontaktów z Parlamentami Krajowymi. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Piotr Nowina–Konopka: Dzień doby. Ale myślę, że to nie tłumaczyłoby powodu mojego pobytu tutaj, raczej to, że miałem zaszczyt współzakładać razem z Tadeuszem Mazowieckim Fundację Schumana, ojej, w 91 roku.

Jakub Urlich: Teraz Fundacja od tamtego czasu promuje integrację europejską, jesteśmy już prawie zintegrowani, przynajmniej od 5 lat, a dzisiaj Parada Schumana rusza w Warszawie.

P.N.K.: Parada Schumana to jest takie przedsięwzięcie, które wymyśliliśmy już kilkanaście lat temu. I podzielę się z państwem taką dyskretną wiedzą, mianowicie powodem zorganizowania pierwszej Parady było pewne zmęczenie widokiem Samoobrony na ulicach Warszawy.

J.U.: No właśnie, ktoś powiedział, że to jest jedyna czy jedna z nielicznych manifestacji za czymś, a nie przeciwko czemuś.

P.N.K.: No właśnie, dlatego że uważaliśmy, że w Polsce jest jakaś taka łatwość protestowania, natomiast zbyt rzadko ludzie mają okazję powiedzenia, za czym są, że czegoś oczekują i że to się dzieje, to się wydarza. I dla mnie przez te wszystkie lata cała Parada Schumana jest taką wspaniałą okazją, z której ludzie okazuje się chętnie korzystają, że powiedzieliśmy: my jesteśmy za, nam się podoba pomysł integracji europejskiej i chcemy temu dać wyraz, czasem nawet w takiej właśnie sytuacji na ulicy, ubrani na kolorowo, żeby było wiadomo, że Polacy...

W.M.: Z chorągiewkami biało–czerwonymi...

P.N.K.: Tak, oczywiście.

W.M.: ...i Unii Europejskiej. Dziś Plac Zamkowy, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat. Zaczyna się to wszystko o godzinie?

P.N.K.: Dwunastej. Zapraszamy serdecznie.

W.M.: W samo południe.

J.U.: A my jesteśmy rzeczywiście za? Polacy są za Unią Europejską?

P.N.K.: Ja myślę, że... No, jeżeli patrzeć na sondaże, to to nie ulega najmniejszej wątpliwości – 75–80%. I chcę zwrócić uwagę, że to się przekłada nie tylko na taką ogólną tezę, że chcemy być dalej członkami Unii Europejskiej, ale także że oczekujemy, że proces integracji europejskiej będzie się pogłębiał. Proszę zwrócić uwagę na sondaże dotyczące na przykład traktatu lizbońskiego. To jest ewenement, dlatego że to oznacza, że nowe kraje członkowskie, w tym Polska, doceniają – być może nawet bardziej dzisiaj niż stare kraje członkowskie – te dobrodziejstwa, które płyną z życia w Europie pokojowej, w Europie pozbawionej konfliktów i w Europie szukającej kompromisów.

J.U.: Ale czy to nie jest tak, że my, no, owszem, deklaratywnie popieramy Unię Europejską, ale kiedy przychodzi do konkretów, jak na przykład wybory do Parlamentu Europejskiego już za chwilę, to tak naprawdę nie wiemy, na co głosujemy.

P.N.K.: Dotyka pan bolesnego miejsca.

J.U.: Wiemy, że głosujemy na Platformę Obywatelską i na Prawo i Sprawiedliwość. I nic więcej.

P.N.K.: Dotyka pan bolesnego miejsca. To jest zjawisko ogólnoeuropejskie. Frekwencja nie zanosi się na to, żeby była bardzo wysoka...

W.M.: Mówi się, że będziemy w samym ogonie.

P.N.K.: ...ale my mamy być w ogonie, jeżeli nie na końcu ogona. I ja mam nadzieję, że to się jeszcze troszkę zmieni i że Polacy zrozumieją, że nie głosują po to, żeby zrobić przyjemność albo przykrość którejś z polskich partii politycznych, tylko dlatego, że kształtują swoją własną osobistą, rodzinną i narodową przyszłość. Proszę zwrócić uwagę na jeden fenomen – Parlament Europejski stał się prawdziwym parlamentem, dlatego że on decyduje o 70 czy 80% praw, które obowiązują w krajach członkowskich Unii Europejskiej. To oznacza, że oczywiście bardzo ważne są wszystkie decyzje sejmu, senatu i izb narodowych, natomiast bardzo powinno mi zależeć na tym, żeby w Parlamencie Europejskim, który uchwala większość praw, do których ja się muszę na co dzień jakoś tam stosować, żeby zasiadali ludzie na poziomie.

J.U.: I to jest właśnie pytanie kolejne, które chciałem zadać – czy te wszystkie lokomotywy wyborcze, które już znamy – jedynki, dwójki i pozostałe miejsca na listach wyborczych – to są rzeczywiście ludzie, którzy powinni znaleźć się w Parlamencie Europejskim, czy ci, którzy gwarantują dobry wynik?

P.N.K.: Ja bym nie chciał być recenzentem jedynek, dwójek i trójek...

J.U.: Nie mówmy o nazwiskach, spróbujmy generalnie.

P.N.K.: Ja bym powiedział tak – z całą pewnością są wśród nich osoby przede wszystkim kompetentne.

J.U.: Ile procentowo?

P.N.K.: Nie wiem, nie wiem. Są i potrafiłbym takie wskazać. Nie chcę robić w tej chwili nikomu reklamy wyborczej, ale są ludzie, którzy od dawna się sprawami europejskimi zajmują. Przyznaję, że budzi moje zdumienie szereg nazwisk, o których w życiu bym nie pomyślał, że w ogóle się sprawami europejskimi interesują, nie mówiąc o tym, czy mają jakąkolwiek wiedzę, bo to jednak tam trzeba fachowców. To nie jest zajęcie dla kogoś, kto chce, tylko że nie umie.

J.U.: Czyli cały czas Parlament Europejski traktowany jest jako, no, łup polityczny?

P.N.K.: No niestety, to tak bardzo często jest. Potem przychodzi twarda nauka, ale to już w trakcie sesji, w trakcie kadencji, kiedy się okazuje, że ten ktoś ani nie mówi żadnym językiem. No więc po jakiemu niby ma rozmawiać z sąsiadem...

J.U.: Przecież są tłumacze.

P.N.K.: No nie, ale tłumacz nie siedzi między mną i panem, kiedy siedzimy w ławach poselskich. I trzeba się porozumieć z tym sąsiadem, który okazuje się być, nie wiem, jakimś panem Francuzem, Niemcem, Anglikiem, Estończykiem, Bóg wie kim. Jest tych kilka języków, które są wspólnym mianownikiem i ja bym naprawdę w życiu nie zagłosował na kogoś, kto nie mówi biegle, przynajmniej angielski czy francuski. A poza tym ja muszę powiedzieć, że gdybym czynnie uczestniczył w kampanii wyborczej w Polsce, to bym zadawał te trudne pytania kandydatom i pytał, czy wie, jakie są, jakie są...

W.M.: No tak, ale ta kampania – już mówiliśmy – niby wybory do Parlamentu Europejskiego, ale politycy się kłócą między sobą o to, co jest w Polsce. Bardzo rzadko mówią, co ten Parlament może, po co tam idziemy, z jaką partią, jaką frakcją będziemy współpracować, co nam to daje, co daje Polsce, co daje szeregowemu Polakowi.

P.N.K.: Ale ja myślę, że... Mnie się dość często zdarza rozmawiać z młodymi Polakami, z tym pokoleniem nasto-, dwudziestokilkuletnim. To są ludzie, którzy już znacznie więcej rozumieją z tych mechanizmów, nie mają różnych uczuleń, które mają w sposób zrozumiały starsi Polacy, i na przykład staje się dla Polaków coraz bardziej oczywiste, że trzeba koncentrować swoje siły w niektórych tylko grupach politycznych. No, ja patrzę na co dzień na funkcjonowanie Parlamentu Europejskiego i kiedy widzę nawet jakieś wysiłki ze strony tych malutkich ugrupowań, gdzie jest 20, 30, 50 osób, no, przepraszam bardzo, w prawie 800–osobowym Parlamencie liczą się dwie i pół grupy: jest centrolewica, centroprawica i liberałowie jako języczek u wagi. I skazywać polską reprezentację na to, że będzie rozparcelowana po iluś grupach politycznych, które nie mają potem większego znaczenia, to jest po prostu skazywać się na sytuację kraju, który nie ma mocnego głosu.

J.U.: Więc co z tym zrobić?

P.N.K.: Ja myślę, że trzeba po prostu... Państwo swoją robotę robicie i każda rozmowa, którą prowadzicie na ten temat z każdym, kto cokolwiek ma jakieś pojęcie o funkcjonowaniu Parlamentu Europejskiego, przyczynia się do tego, żeby słuchacze, którzy są przecież właśnie potencjalnymi głosującymi, żeby sobie wyrobili pogląd.

J.U.: No właśnie, ludzie wydaje mi się, że mają w większości taki pogląd, że jeśli Polacy są w Parlamencie Europejskim, to powinni być Polakami, powinni być w jednej grupie, powinni trzymać się razem. Tymczasem te frakcje to jest dla nas nie do końca zrozumiałe.

P.N.K.: Ja nie upieram się przy tym, żeby byli w jednej grupie, niech się podzielą między te dwie podstawowe grupy czy jeszcze nawet wśród liberałów. I ja myślę, że też trzeba o jednej rzeczy może bardziej mówić w Polsce niż to czyni do tej pory, mianowicie mówić jednak, na czym polegają różnice. To nie jest tak, że to jest partia A, partia B i w gruncie rzeczy jest obojętne, na którą będziemy głosowali. Są różnice programowe i wiadomo, że jeżeli się głosuje, nie wiem, na chadeków, to się trzeba liczyć z tym, że będzie tam więcej wolnego rynku. Jeżeli się głosuje na socjaldemokratów, to trzeba się liczyć z tym, że będzie tam mocniejsza tendencja ku jakieś formie protekcjonizmu. To są takie elementarne rzeczy. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wejść w Internet (większość z nas ma już dostęp) i sprawdzić chociażby ostatni rok i popatrzeć, jak głosowały poszczególne grupy polityczne, i na tej podstawie sobie wyrobić pogląd, co w moim przekonaniu mnie jako Polakowi opłaci się, żeby moja reprezentacja występowała w Parlamencie Europejskim. Tylko że jest potrzebne te pewne poczucie odpowiedzialności.

W.M.: Ale ja też często słyszałem, że po co tam idą polscy politycy? No bo dieta to jest ponad 7,5 tysiąca euro.

P.N.K.: No tak, jeżeli to jest głównym argumentem, żeby pracować w Parlamencie Europejskim, no to wolałbym już, żeby zostali w Polsce.

W.M.: Ale oni by nie woleli chyba.

P.N.K.: Oni by nie woleli, ale to jest już ich sprawa i nie oni w końcu decydują, nie kandydaci decydują o tym, czy będą, tylko o tym decydują wyborcy, póki co jeszcze w każdym razie. Więc trzymajmy się tego i nie odbierajmy wyborcom poczucia, że to oni rozdają karty.

J.U.: No i przypomnijmy, że dzisiaj o 12.00 w Warszawie rusza Parada Schumana. Gościem honorowym Tadeusz Mazowiecki.

P.N.K.: No tak, bo to jest człowiek tego dwudziestolecia, to jest nasz wspaniały ojciec–założyciel, do którego my mamy, no, ogromne uznanie i wdzięczność za to, w jakim stylu on zaczął. To potem się różnie, oczywiście, działo i może czasem nie jesteśmy dumni z naszej polityki, ale przypomnijmy sobie, że 20 lat temu to był ten cud, który się Polsce przytrafił przy walnym udziale i mocnym wkładzie ze strony pana premiera Tadeusza Mazowieckiego.

W.M.: Uczestniczy Parady będą mogli też podpisać się na biało–czerwonej fladze o powierzchni 10 metrów kwadratowych i otrzymać takie ulotki: „10 powodów, dla których warto głosować”. Lektura jest krótka, ale bardzo interesująca i przekonywująca.

P.N.K.: Zachęcam państwa bardzo, bardzo ciepło do tego, żebyście... żebyśmy byli razem w czasie tej Parady. Dwunasta, ruszamy spod świętej Anny.

J.U.: Zachęcał Piotr Nowina–Konopka, dyrektor Parlamentu Europejskiego ds. Kontaktów z Parlamentami Krajowymi, w 1991 roku jeden z inicjatorów powstania Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana.

P.N.K.: Dobrej soboty, dziękuję.

W.M.: Dziękujemy.

(J.M.)