Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 13.05.2009

7 czerwca demokracja pozwala powiedzieć: sprawdzam

Ktoś deklarował, ktoś obiecywał, ktoś mówił o cudach, niech w tej chwili pod dwóch latach ludzie będą mieli świadomość tego, co zostało zrobione.

Wiesław Molak: W studiu nasz kolejny gość: Paweł Wypych, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Paweł Wypych: Dzień dobry.

Henryk Szrubarz: Jeżeli pracę straci tylko jedno z małżonków, to rodzina nie dostanie od państwa pożyczki na spłatę kredytu hipotecznego. Będzie ona udzielana, gdy bez pracy będą obydwoje. To propozycja Ministerstwa Pracy, mówiła o tym wczoraj minister Jolanta Fedak. Stosowna ustawa wejdzie do sejmu na tak zwaną ścieżkę legislacyjną. Rozumiem, że prezydent nie będzie miał zastrzeżeń, żeby podpisać.

P.W.: Oczywiście, pan prezydent nie ma zastrzeżeń do ustaw, które są dobrymi rozwiązaniami dla naszych obywateli. Problem tylko polega na tym, że tego projektu ustawy po prostu nie ma. To jest chyba określenie dziennikarskie, że ten projekt, o którym się mówi, to kolejny bubel prawny, że tam jest potrzeba zmian, kilkudziesięciu zapisów.

Po drugie – jedyną rzeczą, która budzi wątpliwości, to jest to, że ma być ten program finansowany z Funduszu Pracy, a tak naprawdę Fundusz Pracy powinien być przeznaczony na zupełnie inne cele niż kwestie kredytów mieszkaniowych.

Trzecia rzecz to jest wreszcie też takie proste spojrzenie przez to, kto w jaki sposób brał kredyty mieszkaniowe. Często są to młode małżeństwa, które z jednej strony mając dwa źródła dochodu, przeznaczały jedną z tych pensji na spłatę kredytu, a z drugiej utrzymywały swoją rodzinę. W momencie, kiedy ten projekt rządowy będzie dotyczył tylko tych osób, które zostaną całkowicie bez pracy, to ja rozumiem, że to ograniczy koszty całego projektu, ale nie załatwi w żaden sposób sprawy. W związku z tym myślę, że w lutym obiecano ludziom pewną formę pomocy. Minęły 3 miesiące, tego projektu dalej nie ma.

H.S.: No tak, bo rząd na początku obiecywał w tych swoich deklaracjach, tak to wynikało, że właściwie to nie będzie żadnego ograniczenia, tylko jeżeli ktoś straci pracę z małżonków, będzie musiał spłacać kredyt hipoteczny, to państwo będzie mogło mu w stanie pomóc.

P.W.: Łatwo jest coś obiecywać, jak się rzuca kolejny dobry pomysł, który ma podnieść sondaże wyborcze. Zdecydowanie trudniej jest, kiedy ten pomysł trzeba przekuć na akt prawny, który jeszcze byłby dobrym aktem legislacyjnym. Ja mam taki też chyba pomysł, żeby może rząd troszkę rozważał to, czy nie przestawić priorytetu, jeżeli chodzi o litery. To nie Centrum Informacyjne Rządu, tylko Rządowe Centrum Legislacyjne powinno być priorytetem.

H.S.: A jeśli chodzi o to drugie zastrzeżenie, minister Fedak mówi, że te 500 milionów złotych, bo chyba o taką sumę chodzi, te 500 milionów złotych pochodzi z prywatyzacji, właściwie że to nie są wypracowane pieniądze przez Fundusz Pracy, tylko resort skarbu dołożył niejako do tej puli i stąd te pieniądze, w związku z tym właściwie nie jest to uszczuplenie zasobów.

P.W.: No, ja bardzo cenię panią minister Fedak, ale... Znakomite wytłumaczenie, myślę, że lepszego sposobu na wytłumaczenie tego, że te pieniądze mają być z Funduszu Pracy, nie ma. Ja rozumiem, że rząd kiedyś chciał zasilać Fundusz Pracy dochodami z prywatyzacji, a cele Funduszu Pracy są jasno określone. To, co mnie na przykład podtrzymuje w tym twierdzeniu, to jest to, że stanowisko zarówno związków zawodowych, ale także pracodawców, jest dosyć krytyczne, jeżeli chodzi o to źródło finansowania dla tych pożyczek.

H.S.: Mają być też zwiększone zasiłki rodzinne...

P.W.: Kampania.

H.S.: ...taką deklarację złożył premier Donald Tusk. Kampania wyborcza?

P.W.: Wie pan, jeżeli mówimy o tym, że mamy duże problemy budżetowe, jeżeli minister Rostowski zaczął się wreszcie przyznawać do tego, że zaraz pewnie po wyborach do Europarlamentu rząd będzie musiał przedstawić realną sytuację finansową i że będzie niezbędna korekta budżetu, jeżeli dzisiaj... właściwie wczoraj rząd deklaruje, że podnosi zasiłki – i słusznie, bo te zasiłki w Polsce są bardzo niskie – ale tam takim jakby małym drukiem jest, że to od listopada. W związku z tym myślę, że ta informacja właśnie teraz, w szczycie kampanii wyborczej...

H.S.: Czyli po wyborach, kiedy już kurz kampanii wyborczej opadnie.

P.W.: Drugie też pytanie jest takie, bo tej pełnej informacji też nie było: jaka to będzie kwota tak naprawdę?

W.M.: Mówi się, że o ponad 40%.

P.W.: Ale 40% to nie jest realna kwota, która będzie stanowiła wydatek budżetu państwa. I myślę, że tutaj też w tej sytuacji niepewności i takiego też ewidentnego braku informacji, rzetelnej informacji, jaki jest stan finansów państwa, o tym się dowiemy po wyborach do Europarlamentu, to jest też taka deklaracja, która z jednej strony cieszy, bo dobrze, że ludzie dostaną większe środki finansowe, z drugiej strony myślę, że ten maj nie jest przypadkowy.

H.S.: No dobrze, z jednej strony pan mówi, że to dobrze, że rząd na przykład chce pomóc osobom, które wpadły w kłopoty przy spłacaniu kredytu hipotecznego, bo na przykład stracił pracę, z jednej strony mówi pan, że to bardzo dobrze, że trzeba zwiększyć zasiłki rodzinne, bo trzeba zwiększyć z oczywistych względów, a z drugiej strony mówi pan, że to jednak kampania wyborcza, że to deklaracje czasem bez pokrycia mogą się okazać...

P.W.: Nie, mam nadzieję, że tutaj...

H.S.: ...że brakuje tutaj jednoznacznego poparcia dla działań rządu ze strony prezydenta, rozumiem.

P.W.: Myślę, że pan prezydent – tak jak powiedział na początku – poprze te dobre rozwiązania pod jednym prostym warunkiem: że my dostaniemy gotowe projekty ustaw do podpisu pana prezydenta. Dopóki my jesteśmy na takim etapie, że rząd nas informuje o różnych znakomitych pomysłach i rząd obiecuje obywatelom świetne rozwiązania, i potem ma być szybka ścieżka legislacyjna, a pierwsze jakby deklaracje rządu o pomocy w spłacie kredytów hipotecznych były w lutym, no to jeżeli między lutym a majem mija trzy miesiące, to nie jest szybka ścieżka.

H.S.: Gość Sygnałów Dnia sprzed kilkunastu minut, prof. Leszek Balcerowicz, na zakończenie swojej rozmowy zachęcał, apelował do Polaków o to, żeby brali udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zachęca również do wyborów prezydent Lech Kaczyński.

P.W.: Tak, pan prezydent bardzo mocno podkreśla potrzebę udziału Polaków w tych wyborach z kilku powodów. Po pierwsze Parlament Europejski będzie miał coraz większe znaczenie.

Po drugie – ważne jest to, żeby Polska nie była tą czerwoną latarnią, bo według niektórych prognoz wynika, że Polska może być na ostatnim, niestety na ostatnim miejscu, jeżeli chodzi o frekwencję wyborczą.

I trzecia rzecz, która dla pana prezydenta jest bardzo istotna, to jest kwestia tego, że nasi eurodeputowani powinni mieć mocny mandat. Ten mocny mandat wiąże się też z tym, jaka jest frekwencja wyborcza. O sile polskiej reprezentacji do Europarlamentu będzie również stanowiło to, jaki procent obywateli wziął udział w wyborach, stąd też pan prezydent bardzo mocno zachęca i apeluje do Polek i Polaków o to, by wzięli udział w wyborach.

I jest jeszcze jeden argument, który też dla pana prezydenta jest istotny – to, żeby w tych wyborach wzięli udział wszyscy Polacy, nie tylko mieszkańcy wielkich aglomeracji miejskich, nie tylko duże miasta, ale także żeby mieszkańcy małych miejscowości, mieszkańcy wsi również mieli poczucie, że mają swoją...

H.S.: Wszyscy do tego uprawnieni, oczywiście, ale wie pan doskonale, że...

P.W.: Oczywiście, wszyscy uprawnieni żeby mieli poczucie tego, że są reprezentowani w Europarlamencie. To nie może być reprezentacja dużych miast.

H.S.: Wie pan, że to jest nierealne?

P.W.: Znaczy wie pan, myślę, że każdy człowiek, który – jak pan prezydent wczoraj powiedział w Tarnobrzegu – chociaż 5 czerwca skończył 18 lat i będzie mógł wziąć udział w wyborach, to czy ma 18, czy 80, czy mieszka na wsi, czy w Warszawie powinien...

H.S.: Nie tylko mieszkańcy wielkich miast, bo mieszkańcy wielkich miast głównie zagłosują na Platformę – to był podtekst tego wszystkiego?

P.W.: To już chyba jest nadinterpretacja. Myślę, że tutaj pan prezydent nie wskazuje absolutnie, na kogo ktoś ma zagłosować. Każdy Polak ma swój rozum. Myślę, że tutaj też fajnym pomysłem jest to, że w demokracji wybory to jest taki moment, kiedy się mówi: sprawdzam. Ktoś deklarował, ktoś obiecywał, ktoś mówił o cudach, niech w tej chwili pod dwóch latach ludzie będą mieli świadomość tego, co zostało zrobione.

W.M.: Paweł Wypych, Sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta, w Sygnałach Dnia.

(J.M.)