Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 21.01.2008

Projekt ustawy medialnej jutro w Sejmie

To nie trzyma standardów europejskich i nie o taką reformę zdaje się chodziło. To nie może tylko polegać na tym, że chce się „odpisić” media publiczne

Jacek Karnowski: Jerzy Szmajdziński, Wicemarszałek Sejmu, Lewica i Demokraci. Dzień dobry, panie marszałku.

Jerzy Szmajdziński: Kłaniam się, dzień dobry.

J.K.: Mamy czas ożywionych emocji sportowych, panie marszałku, siatkarki, niestety, przegrywają, ale po dramatycznym meczu z Rosjankami, 2:3. Agnieszka Radwańska awansuje do ćwierćfinału Australian Open, Andrzej Gołota wygrywa, piłkarze ręczni też wygrywają. Który z tych sportów jest panu najbliższy? Które rozgrywki śledzi pan najuważniej?

J.S.: Tenisistek, oczywiście, ale i wszystkich gier zespołowych, bo sam je uprawiałem w przeszłości, więc to był dobry weekend i dobre wyniki, bardzo dobre wyniki. Szkoda tej porażki z Rosjankami, ale...

J.K.: Jeszcze jest szansa na awans do igrzysk w maju w meczu kwalifikacyjnym.

J.S.: Jeszcze jest szansa właśnie, jest szansa dla siatkarzy, szansa dla siatkarek. Mam nadzieję, że zostanie wykorzystana.

J.K.: Panie marszałku, a w rozgrywce prezydent-rząd wokół stenogramów, najpierw częściowo opublikowanych przez Dziennik, później już w pełnej wersji przez Kancelarię Premiera. Kto wypada lepiej, kto uzyskał przewagę pańskim zdaniem?

J.S.: No, to jest zdumiewające, że w czasach, w których do rozwiązania jest dziesiątki ważnych problemów zupełnie strategicznych i tych dotyczących życia każdej polskiej rodziny, będą skutki podniesienia cen energii elektrycznej 11%, są ogromne kłopoty na granicy polsko-ukraińskiej, nie wiadomo, jaka jest nasza przyszłość, jeśli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego i tego bezpieczeństwa w zaopatrzeniu w energię elektryczną, kiedy trzeba rozmawiać i dyskutować, kiedy trzeba pracować, to przez tydzień trwa przepychanka dotycząca tego, kto wygrał po czterdziestopięcio..., czyli tyle, co połowa meczu piłkarskiego, posiedzenia Rady Gabinetowej. To kompromituje państwo i kompromituje wszystkich uczestników tej sceny – i rząd, i prezydenta. Kancelaria, która dokonuje wyboru dobrych fragmentów stenogramów dla prezydenta i...

J.K.: Redakcja Dziennika mówi, że dokonała wyboru samodzielnie.

J.S.: Z tekstu, który otrzymała po to, żeby stanąć po stronie prezydenta. No to dobrze...

J.K.: To już jest pańska teza.

J.S.: To można i tak, oczywiście. Jeśli premier chciał kierować Radą Gabinetową czy prowadzić jej obrady, no to oczywiste jest, że nie wie, na czym polega istota Rady Gabinetowej. A jeśli prezydent nie potrafił postawić pytań nie tylko pani minister Kopacz, ale również ministrowi finansów i kilku innym ministrom, bo przecież problem zdrowia i personelu białego to jest dużo szerszy problem, nie tylko odpowiedzialność ministra zdrowia, ale niemałej części gabinetu, to znaczy, że mamy do czynienia z nieprzygotowaniem do działania publicznego.

J.K.: A z tym stenogramów rzeczywiście pańskim zdaniem wynika, że minister Ewa Kopacz odpowiadała na zbyt dużym stopniu ogólności, że nie potrafiła odpowiedzieć na kilka prostych pytań, które prezydent zadał.

J.S.: Posiedzenie Rady Gabinetowej to nie konferencja prasowa i nie wiec czy spotkanie z wyborcami. Tu już trzeba to wszystko, co się głosi publicznie odłożyć i przejść na poziom bardzo praktyczny, co zrobimy ze szpitalami, które dalej się zadłużają, bo dyrektorzy ulegli naciskom lekarzy, a już nie są w stanie ulec naciskom pielęgniarek na podwyżkę płac, bo już naprawdę nie ma z czego.

J.K.: Tego chciał się dowiedzieć prezydent właśnie podczas Rady Gabinetowej.

J.S.: I słusznie, że chciał się dowiedzieć, dlatego że to jest istota dzisiaj tego konfliktu, która sprowadza się do tego, że zobowiązania dwa dni przed wyborami były gigantyczne, składkę rentową, niestety, obniżono i w związku z tym nie ma pieniędzy na zrealizowanie tego postulatu radykalnego, natychmiastowego podniesienia płac i szpitale się zadłużają. I jest nierówność w personelu i lekarskim, i tym pielęgniarskim, i innych służb medycznych, które przecież też mają swoje oczekiwania. I tego dramatu, tego konfliktu dzisiaj się nie rozwiązuje. Natomiast czy będą spółki użyteczności publicznej? Owszem, to jest kwestia istotna, szkoda, że trzy lata temu Platforma tego nie poparła czy Prawo i Sprawiedliwość, bylibyśmy już w innym świecie. Ale to są kwestie na dalsze miesiące.

J.K.: A dziś biały szczyt, spotkanie minister zdrowia, lekarzy, związków zawodowych, pracodawców, samorządowców, organizacji pacjentów, przedstawicieli Sejmu.

J.S.: To jest gonitwa pomysłów, bo prezydent przyjął inicjatywę Lewicy i Demokratów i mówi o okrągłym stole, który jest potrzebny, no to rząd zrobił biały szczyt. Walka prezydencka między Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim trwa w najlepsze.

J.K.: A proszę powiedzieć, panie marszałku, Krzysztof Bukiel, szef Związku Zawodowego Lekarzy, mówi, że wynikiem tego białego szczytu powinien być taki pakt czy porozumienie płacowe, czyli lekarze zgadzają się na reformy w zamian za taką jasną perspektywę dojścia do tych podwyżek płac, których chcą, czyli 2-3-krotność średniej krajowej dla lekarzy.

J.S.: Cała sfera budżetowa powinna w związku z rozpoczęciem nowej kadencji, przyjściem do władzy nowej ekipy otrzymać prognozę finansową, prognozę budżetową tych czterech najbliższych lat. W tej prognozie jednym z istotnych elementów są nie tylko nakłady na daną dziedzinę – edukacja, służba zdrowia, bezpieczeństwo – ale także poziom wzrostu dochodów po to, żeby ludzie mogli planować swoje życie i mogli podjąć decyzję: zostaję lub wyjeżdżam, bo przecież takie dramatyczne decyzje podejmuje się w wielu rodzinach niemalże każdego dnia. To jest oczywisty obowiązek rządu, żeby taką prognozę wzrostu dochodów przedstawić, pokazać jej realne zabezpieczenie w budżecie państwa i powiedzieć: tyle możemy zrobić, tak zrobimy i takie będą wewnętrzne reguły, które spowodują, że nie będzie rozpiętości między lekarzem w Tomaszowie Mazowieckim (poziom podobno znaczący w wyniku negocjacji) a poziomem w szpitalach na Dolnym Śląsku, gdzie jest zupełnie inaczej.

J.K.: Zbliżają się do finału, tak przynajmniej można odnieść wrażenie po lekturze prasy, negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej. Dziś Radosław Sikorski jest w Moskwie, spotyka się między innymi z Siergiejem Ławrowem. 1 lutego ma być w Stanach Zjednoczonych i tam być już może dostanie odpowiedź na to główne polskie żądanie, czyli zgoda na tarczę w zamian za system obrony przeciwrakietowej. No, jak rozumiem, za darmo od Amerykanów.

J.S.: Nie wiem, czy za darmo, czy nie za darmo. Na pewno ważne są rozmowy w Moskwie. Po pierwsze rewizyta po wizycie ministra Ławrowa, z Rosją powinniśmy poszerzać kontakty, wrócić do tego systemu spotkań również środowisk intelektualnych, dziennikarskich i innych, które miały miejsce w przeszłości. Dobrze, że premier jedzie do Moskwy również. Natomiast tarcza jest w relacjach polsko-rosyjskich tylko marginesem, tam chcemy wiedzieć, na czym dokładnie polega stanowisko rosyjskie, które o tym systemie wie wszystko i jest przez Amerykanów informowane.

J.K.: Rząd nie przekroczył takiej granicy, za którą zaczynałoby się uzależnienie naszej decyzji od zgody Moskwy?

J.S.: Nie, absolutnie nie, to tylko świadczy o tym, że my chcemy poważnie traktować naszego wschodniego sąsiada i chcemy rozmawiać o wszystkim tym, co jest istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa międzynarodowego, bo przecież ten element tarczy my chcemy, żeby był elementem i europejskim, i natowskim, i euroatlantyckim w konsekwencji, czyli chcemy wiedzieć, co sądzi o tym jedno ze strategicznych mocarstw, jakim jest Federacja Rosyjska, ale nasza decyzja pozostanie suwerenną polską decyzją.

J.K.: Jak pan wytłumaczyłby, jak rozumieć wypowiedzi takie, jak szefa sztabu armii rosyjskiej Jurija Bugajewskiego, który znów groził użyciem broni atomowej i to prewencyjnie w odpowiedzi na zagrożenie, a do tych zagrożeń zalicza właśnie tarczę w Polsce i Czechach.

J.S.: No, to są wypowiedzi polityka, wojskowy nie powinien w ogóle zabierać głosu, ale generał, szef Sztabu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej znany jest z tego, że bierze udział czynny w polityce jako przedstawiciel tej zimnowojennej, bo on jest z tych czasów, więc on stoi na gruncie innego podziału świata i...

J.K.: Ale przejmować się nie ma co, tak?

J.S.: Przejmować się nie ma co, co nie oznacza, że nie należy brać tej opinii pod uwagę i tym bardziej mówić naszym amerykańskim przyjaciołom, że sama instalacja tarczy nie zwiększa bezpieczeństwa i nie zwiększa narodowego bezpieczeństwa Polski i potrzebne jest bezpieczeństwo tego systemu polityczne i militarne. Nie wnoszę z tego, że to Rosjanie nam zagrażają, tylko powinniśmy to porozumienie dotyczące tarczy uczynić porozumieniem koalicji antyterrorystycznej, którą Amerykanie powołali po 11 września 2001 roku, czyli to musi być, to powinno być porozumienie daleko wykraczające poza Europę, NATO.

J.K.: Panie marszałku, a jak pan ocenia taką koncepcję, która nieoficjalnie pojawia się, ale wydaje się wiarygodna, koncepcję reformy służb specjalnych, według której służby wojskowe podlegałyby MON, cywilne MSZ i MSWiA, nie byłoby ministra-koordynatora służb specjalnych, tak jak nie ma teraz, w tym rządzie?

J.S.: No, sceptycznie na to patrzę. Najistotniejsze jest przywrócenie wojskowych służb specjalnych, wywiadu i kontrwywiadu Siłom Zbrojnym, bo one służą ochronie Sił Zbrojnych i znajdowaniu informacji niezbędnych do budowania przyszłości technologicznej, technicznej polskich Sił Zbrojnych. Trzeba skończyć z tymi centralnymi urzędami administracji państwowej i włączyć je w podległość nie tylko na czas wojny, jak jest do tej pory, tylko każdego dnia w odpowiedzialność ministra obrony. To jest oczywista oczywistość, sięgając do klasyki. Natomiast nie wydaje mi się za właściwe, żeby służba wywiadu cywilnego była podległa ministrowi spraw zagranicznych, a ABW ministrowi spraw wewnętrznych. Mogą te dwie służby zostać tak jak do tej pory... być podległe premierowi. Natomiast jego jeden z najbliższych doradców powinien być znaczącą postacią w Kolegium ds. Służb Specjalnych. Dotychczasowy czy były...

J.K.: Paweł Graś.

J.S.: Były taki koordynator, ale w niskiej randze już jako sekretarz stanu nie był członkiem nawet Kolegium ds. Służb Specjalnych. Coś się fatalnego działo w tych ostatnich dwóch miesiącach, nie było wiadomo, jaką koncepcję... i do dzisiaj zresztą nie wiadomo, jaką koncepcję naprawdę chce realizować Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe. Powołanie w takim trybie szefów ABW i...

J.K.: Bez opinii prezydenta.

J.S.: ...bez opinii prezydenta to też niczego dobrego i nie wróży, i jest niepotrzebne. Ja też miałem kłopoty z powołaniem Marka Dukaczewskiego, bo Komisja ds. Służb Specjalnych zdominowana przez pana Wassermanna i jego kolegów nie chciała wyrazić opinii, ale trzeba było cierpliwie poczekać na upływ chociażby 30 dni, które przewiduje Kodeks postępowania administracyjnego i wtedy ja zagroziłem, że podejmę decyzję, nie licząc się już, nie czekając już na opinię. Ale tutaj zdaje się tych 30 dni nikt nie chciał czekać.

J.K.: Panie marszałku, jutro ustawą medialną ma zająć się parlament. Media piszą, że PSL nie do końca jest zadowolone z tego projektu. Chodzi głównie o taki zapis, który sprawia, że rady nadzorcze i zarządy mediów publicznych powołuje i odwołuje minister skarbu. Z ważnych powodów może odwołać prezesa czy to Polskiego Radia, czy to Telewizji Polskiej.

J.S.: No, to jest rzeczywiście bardzo istotny punkt, dlatego że on stoi w sprzeczności z europejskimi standardami niezależności mediów publicznych. Te media muszą być niezależne od rządu. To, co proponuje ten projekt, to powoduje przeniesienie funkcji regulacyjnych do Urzędu Regulacji...

J.K.: Regulacji Elektronicznej zdaje się.

J.S.: Elektronicznej, tak jest, i zostawia tę Krajową Radę bez tych decyzji w sytuacji, kiedy przechodzimy na nowe technologie, a decyzje kadrowe podejmowane przez ministra skarbu no to to jest oczywista ingerencja rządu i uzależnianie od rządu tych mediów. Więc to nie trzyma standardów europejskich i nie o taką reformę zdaje się chodziło. To nie może tylko polegać na tym, że chce się „odpisić” media publiczne. Trzeba nam lepszych rozwiązań, dalej idących, wzmacniających bezstronność, rzetelność, obiektywizm mediów publicznych zwiększających rolę i znaczenie ośrodków regionalnych, jak jest w całej Europie, wprowadzających przejrzystość. Ale zdaje się, że tutaj mamy do czynienia ze zbyt daleko idącą drogą na skróty.

J.K.: Bardzo dziękuję.

J.S.: Dziękuję bardzo.

J.K.: Jerzy Szmajdziński, Wicemarszałek Sejmu, Lewica i Demokraci, był gościem Sygnałów Dnia. Dziękuję bardzo, panie marszałku.

J.S.: Kłaniam się.

[stenogram: J. Miedzińska]