Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 22.04.2008

Pezetpeerowskie tradycje w SLD

Powodem wypchnięcia przez SLD demokratów i rozwalenia koalicji LiD-u jest zwycięstwo „związku zawodowego aparatu partyjnego SLD”.

Tomasz Terlikowski: Naszym kolejnym gościem jest Marek Balicki, poseł SDPL. Dzień dobry.

Marek Balicki: Dzień dobry, witam.

T.T.: Czuje się pan zdrajcą lewicy? Wczoraj tak bardzo ostro określał całe SDPL, szczególnie Marka Borowskiego, Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD.

M.B.: No tak, można powiedzieć, że po Grzegorzu Napieralskim niczego lepszego się nie spodziewałem. Oczywiście, Socjaldemokracja pozostaje partią i pozostaje partią lewicową. To, o czym świadczy ta wypowiedź Grzegorza Napieralskiego to jest jeden z powodów, dla którego SDPL musiała wyjść z tego wspólnego klubu z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, bo ona pokazuje, że to, co się dzieje ostatnio w SLD i to, co było powodem wypchnięcia przez SLD demokratów i rozwalenia koalicji LiD-u to zwycięstwo... ja bym to nazwał „związkiem zawodowym aparatu partyjnego SLD” i to nawiązującego do takich bardzo niedobrych pezetpeerowskich tradycji. No bo co mówi Grzegorz Napieralski? Że jest jakaś nieomylna partia, która jest wiodącą siłą na lewicy i wszyscy inni mają się podporządkować, a jak ktoś ma inne podejście, krytykuje rozwiązanie LiD-u, no to wtedy jest odchylenie prawicowe, no bo tak to należałoby zinterpretować.

T.T.: A jak tworzyli państwo LiD, to nie było tego wiadomo? Bo tak naprawdę to, że aparat partyjny SLD nie lubi SDPL–u ze szczególnym uwzględnieniem Marka Borowskiego, to było wiadomo już przynajmniej dwa lata temu, jak powstawał LiD, czy rok temu, jak powstawał LiD.

M.B.: Założenie, które legło u podstaw LiD-u było wyrazem takiego przekonania, że nie dość, że w Polsce potrzeba budowania szerokiego obozu centrolewicowego (i ja uważam, że nadal to jest ważna idea), ale że jest to możliwe i że w obrębie Sojuszu Lewicy Demokratycznej, gdzie jest wielu ideowych i bardzo dobrych członków, że jest możliwe wspólnie z Sojuszem Lewicy Demokratycznej utworzenie takiej centrolewicowej formacji. No, okazało się, że wewnątrz SLD walki związane z objęciem kierownictwa na kongresie, doprowadziły do zwycięstwa tego „związku zawodowego działaczy partyjnych”, których celem jest nie tyle realizacja projektu lewicowego czy centrolewicowego dla Polski, ile właśnie obsadzanie mandatów, list wyborczych czy pozycji w radach spółek.

T.T.: Ale SLD odpowiada krótko: jak realizować projekt wyborczy czy program wyborczy lewicy, jeśli będzie się miało... no, pana partia ma w tej chwili w sondażach półtora procent. Marek Dyduch mówi wręcz, że to już koniec SDPL–u.

M.B.: No tak, bo SDPL przez ostatnie... od kiedy powstała Lewica i Demokraci, zrezygnował z promocji swojej odrębności, swego logo, no to trudno się dziwić, że wyborcy nie wskazują na SDPL. No, teraz SDPL się wyodrębnia, zakłada... dzisiaj zakładamy nasze własne koło. Ale to nie o to chodzi, to nie chodzi o to, żeby było odrębne koło w SDPL–u, tylko chodzi o to, żeby budować nową, nowoczesną, centrolewicę, taką, która jest otwarta na porozumienie centrolewicowe, bo chodzi też o to, żeby uzyskać wpływ na losy kraju i móc zrealizować projekt nowoczesnej centrolewicy, a to jest możliwe wtedy, kiedy ma się udział we władzy.

T.T.: A ma pan wrażenie, że Polacy potrzebują nowoczesnej centrolewicy?

M.B.: W ogóle polska demokracja potrzebuje nowoczesnej lewicy, nowoczesnej centrolewicy. Bez tego życie polityczne byłoby ubogie. I ten wybór, który mógłby się dokonywać pomiędzy prawicą konserwatywną a prawicą narodową na pewno jest niewystarczający.

T.T.: A w Irlandii tak jest.

M.B.: No ale jakbyśmy spojrzeli na różnego rodzaju badania i na sytuację społeczną w Polsce, to on nie oddaje poglądów, jakie mają Polacy i wyborów, jakich dokonują. Ja przypomnę, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, kiedy w sojuszu z Unią Pracy przystępował do wyborów w 2001 roku, prezentował wówczas właśnie taki centrolewicowy program, zdobył ponad 40% głosów. Czyli okazuje się, że jest w Polsce 20, 30, a może 35% Polaków, którzy chcą taki centrolewicowy program... Zresztą wynik Platformy Obywatelskiej w ostatnich wyborach o tyle jest ciekawy, że zwrot w tych ostatnich tygodniach w kampanii w kierunku elektoratu centrolewicowego i plebiscytarny charakter wyborów, no, też potwierdza to, że jest wielu Polaków, którzy tak właśnie myślą i tak czują.

T.T.: A co chce zaproponować SDPL Polakom? Co to za świeży powiew lewicowości ma być w odróżnieniu od SLD?

M.B.: Po pierwsze podejście do polityki, my uważamy, że najważniejsza sprawa to program, projekt dla Polski. Rozpoczęliśmy prace, zresztą kilka dni przed rozwiązaniem LiD-u rozpoczęły się w obrębie LiD-u te prace, one będą kontynuowane, na sobotnim konwencie wiceprzewodniczący Michał Sysko został wyznaczony do koordynowania tych prac w ramach tworzenia nowego programu Socjaldemokracji. Ale to, co nas przede wszystkim odróżnia od Sojuszu Lewicy Demokratycznej to sposób podejścia do realizacji polityki. Udział nas w polityce nie jest po to, żeby obsadzać diety, listy czy stanowiska w radach nadzorczych, tylko po to, żeby realizować program.

T.T.: No ale ja bym chciał właśnie przejść do programu. Na razie pan mówi, że różnić będzie głównie estetyka sprawowania władzy...

M.B.: No, nie estetyka, ale co w tej chwili się dzieje w Polsce na przykład czy w ogóle ma charakter globalny? Wzrost cen żywności, wzrost cen energii. To jest problem również dla lewicy, ilu Polaków zostanie dotkniętych, tych o niskich dochodach czy o średnich dochodach, ile rodzin wielodzietnych zostanie dotkniętych tym zjawiskiem, które w Polsce również się zaczęło? Media w ostatnich dniach są pełne informacji, jakie produkty żywnościowe zdrożały, a wiemy, że ciągle jest wiele rodzin, w których wydatki na żywność i wydatki na energię stanowią większość budżetów domowych.

T.T.: Jednym słowem rozumiem, że chcą państwo bardziej się skupić na kwestiach społecznych.

M.B.: Kwestie społeczne, kwestie ustroju państwa, neutralność światopoglądowa ciągle w Polsce, chociaż to nie jest już dzisiaj w Europie hasło lewicowe, tylko raczej ten główny nurt, to wszystkie partie demokratyczne to przejęły, ale w Polsce to ciągle jeszcze jest problem, kiedy niedemokratyczna instytucja, jaką jest Kościół, wpływa na decyzje państwa, na ustanawianie praw. No, ostatnia debata, in vitro jest tego najlepszym przykładem.

T.T.: Można powiedzieć, że Polska jest bliższa wzorcom też demokratycznym Stanów Zjednoczonych, gdzie kościoły też wpływają na debatę publiczną o wiele silniej niż w Polsce.

M.B.: No, państwo w Stanach Zjednoczonych jest wyraźniej oddzielone od Kościoła niż u nas i jakiekolwiek instytucje publiczne są, to one nie mają...

T.T.: Oddzielenie... oczywiście, pan poseł doskonale wie, że oddzielenie istnieje, natomiast wpływ jest równie realny.

M.B.: Ja bym powiedział: wpływ, gdybyśmy wzięli pierwszy przykład z brzegu – sprawa in vitro – no to w Stanach Zjednoczonych swoboda jeśli chodzi o in vitro jest tak daleko posunięta, że w Polsce nikt tego nie proponuje, raczej my proponujemy to uregulować, ale w sposób taki, który będzie dostępny dla ludzi również o niskich dochodach. A to, co dzieje się pod wpływem Kościoła w ostatnich tygodniach czy miesiącach, kiedy na początku Donald Tusk słusznie chciał tę sprawę poruszyć, to, że in vitro może zostanie, ale tylko dla najbogatszych. No to my jesteśmy temu przeciw i będziemy działać na rzecz finansowania (...).

T.T.: No to przejdźmy do kwestii światopoglądowych. In vitro – wczoraj poseł Jarosław Gowin mówił o tym, że powstanie projekt czy powstaje projekt i jednym z jego zapisów jest to, że procedura in vitro ma być dostępna dla małżeństw.

M.B.: No tak, mnie to zaskoczyło, muszę powiedzieć, chociaż z drugiej strony nie zaskoczyło, bo znam poglądy posła Gowina. Ale to dlaczego mamy dyskryminować ludzi, którzy żyją w stałych związkach, a te związki niekoniecznie zostały potwierdzone zawarciem małżeństwa?

T.T.: Odpowiedź posła Gowina jest taka, że choćby dlatego, że refundowanie jest pewnym przywilejem, który państwo przyznaje ze względu na pewne zobowiązania, które jedne pary podejmują (tym zobowiązaniem do relatywnej trwałości jest małżeństwo), a inne nie podejmują, bo konkubinat może się rozejść w każdej chwili.

M.B.: Nie, to ja powiem, że refundowanie nie jest żadnym przywilejem. Refundowanie żadnych świadczeń zdrowotnych, a to jest świadczenie zdrowotne, nie jest żadnym przywilejem dla nikogo. I państwo refunduje wtedy, kiedy osoby, które płacą podatki czy płacą składki na ubezpieczenie zdrowotne mają określoną potrzebę i z powodu choroby nie mogą uzyskać tego, do czego mają prawo. A dorośli...

T.T.: Czy posiadanie dziecka jest prawem?

M.B.: Dorośli ludzie mają prawo decydowania o posiadaniu potomstwa, zwłaszcza wtedy, kiedy żyją w stałych związkach. I dyskryminowanie tych związków, które nie są potwierdzone zawarciem małżeństwa, tylko są na innej zasadzie, jest nie do akceptacji. Ja rozumiem, że można by zadać pytanie: czy osoba żyjąca samodzielnie mogłaby skorzystać z procedury in vitro? Czyli są pytania, na które musimy znaleźć odpowiedzi, ale z góry dyskryminowanie jednych na rzecz drugich w demokratycznym państwie, które utrzymuje się z podatków wszystkich obywateli, jest nieuzasadnione i nie do akceptacji.

T.T.: Naszym gościem był Marek Balicki, poseł Socjaldemokracji Polskiej. Dziękuję za rozmowę.

M.B.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)