Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 29.08.2008

Głos ignorowanych na ulicach Warszawy

To nie jest wina rządu, ale to jest rzeczywistość, której rząd nie chce dostrzec, to jest rzeczywistość, której nie dostrzegają pracodawcy.

Krzysztof Drwal: W Sygnałach Dnia kolejny gość: Janusz Śniadek, Przewodniczący Solidarności. Witam, dzień dobry.

Janusz Śniadek: Dzień dobry, kłaniam się.

K.D.: Panie przewodniczący, dlaczego wyprowadza pan ludzi na ulice Warszawy?

J.S.: Wie pan, nawet gdybym nie miał wcześniej żadnych innych argumentów, to to, co zdarzyło się wczoraj, już daje wystarczające powody...

K.D.: Co się zdarzyło?

J.S.: Pierwsze – te opublikowanie siedmiu grzechów związków zawodowych przez pracodawców, w którym wynika zarzut podstawowy, że roszczenia płacowe Polaków to jest manipulacja związkowców. A więc niech Polacy ocenią, czy to jest nasz wymysł, czy to jest autentyczne, rzeczywiste roszczenie pracowników. Dwa – według badań GFK Polonia w ubiegłym roku 50% Polaków nie dostało w ogóle żadnej podwyżki. Dalszych 16% dostało tę podwyżkę poniżej 50 złotych.

K.D.: Ale to jest wina rządu?

J.S.: Nie, to nie jest wina rządu, ale to jest rzeczywistość, której rząd nie chce dostrzec, to jest rzeczywistość, której nie dostrzegają pracodawcy. Wczoraj w jednej z rozgłośni, nie będę powtarzał, redaktor opowiadał, jak to jest dobrze. Również pan minister Boni wczoraj na konferencji prasowej opowiadał o pozytywnych niewątpliwie zjawiskach w Polsce, nie da się temu zaprzeczyć, te rzeczy, które wymieniał. Dalej snuł pewne prognozy wzrostu w latach następnych. Ale nie dostrzega tej części polskiej rzeczywistości, o której mówimy – nie dostrzega właśnie tej grupy Polaków, tej części Polaków, która nie odnosi żadnych korzyści, ogromnej części, no przeszło 50%. Więc chcemy, jest wręcz konieczne, żeby w Warszawie zabrzmiał głos tej części Polaków, których się w ogóle nie dostrzega, których obecność w Polsce się ignoruje.

K.D.: To przeciwko komu i przeciwko czemu jest ta dzisiejsza demonstracja?

J.S.: Ja chciałbym stwierdzić, że to nie jest manifestacja przeciwko komuś. Raczej jest to manifestacja o coś. My chcemy dzisiaj głośno wołać, jakiej wizji rozwoju Polski, jakiej drogi rozwoju Polski chcielibyśmy...

K.D.: Jaka to droga?

J.S.: Chcielibyśmy drogi polegającej na inwestowaniu w człowieka. Jeśli przeciwko czemuś protestujemy, to przeciwko drodze polegającej na maksymalizacji zysku, na kryterium doraźnego zysku, minimalizacji kosztów za wszelką cenę, minimalizacji kosztów przez obniżkę standardów pracy, przez omijanie standardów pracy...

K.D.: To na czym ma polegać to inwestowanie w człowieka?

J.S.: Inwestowanie w człowieka to jest bardzo prosta, krótka lista. To jest inwestowanie w oświatę, w edukację, to jest inwestowanie w ochronę zdrowia, warunki pracy w bhp, to jest inwestowanie również w zabezpieczenia emerytalne, wreszcie to jest inwestowanie w godziwe wynagrodzenie. Pracownicy są najcenniejszym kapitałem, największym bogactwem polskiej gospodarki, polskich przedsiębiorstw. Temu nic nie zaprzeczy, również pracodawcy wielokrotnie to stwierdzają. Natomiast z tego musi wyniknąć konsekwencja – bez inwestowania w człowieka nie będzie rozwoju Polski. Powiedzmy sobie to jasno, dobitnie i nie stawiajmy zarzutu, że związki są przeciwne rozwojowi. Właśnie opowiadając się za rozwojem, broniąc przyszłości i gwarancji rozwoju Polski, taki postulat wysuwamy: drogą rozwoju Polski inwestowanie w człowieka.

K.D.: Ekonomiście uważają, panie przewodniczący, że Solidarność niesie dzisiaj hasła, których realizacja w przyszłości zderzyłaby się z gospodarką, także w samych związkowców mogłaby uderzyć. No ale podobno związkowcy nie chcą w to uwierzyć i nie chcą tego słuchać.

J.S.: Wie pan, myślę, że w tym zdaniu, które pan sformułował, w tym pytaniu kryją się te najgorsze, najtrudniejsze pewnie stereotypy naszej rzeczywistości. Po pierwsze mówi się: związkowcy to, związkowcy tamto, jakby zapominając o tym, że związek zawodowy to jest reprezentacja zbiorowych interesów pracowników. Związki to nie jest jakiś byt odrębny, zewnętrzny...

K.D.: Czyli dzisiaj działają państwo w imieniu wszystkich pracujących Polaków.

J.S.: Związki to jest tożsamość, to jest oczywista, logiczna jedność, a więc bardzo proszę te różne osoby, które stosując pewne tricki socjotechniczne próbują tutaj budować przedział, nie mówią: pracownicy, tylko mówią: to związkowcy, że coś jest manipulacją związkowców. To po pierwsze.

Po drugie powiedział pan: ekonomiści. W bardzo wielu sprawach, kiedy są spotkania eksperckie, kiedy rzeczywiście słucha się ekonomistów, słyszy się trochę co innego niż kiedy słucha się osoby powołującej się na swoją znajomość ekonomii czy odwołujące się do jakichś reguł ekonomii, a w gruncie rzeczy uprawiają nic innego, jak zwyczajny lobbing.

Otóż jest niewątpliwie faktem i to stwierdzonym w uzasadnieniu rządu do wskaźników makroekonomicznych, że w trzech ubiegłych latach, jak i w latach następnych głównym czynnikiem rozwoju gospodarczego Polski ma być popyt wewnętrzny – tak stwierdził pan minister Rostowski w uzasadnieniu do wskaźników makroekonomicznych na kolejne lata, skierowanym do nas. Kiedy powoływaliśmy się na to stwierdzenie, twierdząc, że regulacje płacowe czy wskaźniki wzrostu wynagrodzeń muszą być jakimś kompromisem właśnie pomiędzy tym hamowaniem ewentualnego popytu a zagrożeniem inflacyjnym i że tu trzeba po prostu to mądrze zważyć i przedyskutować, słyszymy zarzuty, że wymyślamy jakieś bzdurne, absurdalne teorie...

K.D.: Panie przewodniczący, Solidarność...

J.S.: To są zarzuty do pana ministra finansów.

K.D.: Solidarność domaga się, by pensje rosły równie szybko jak ceny. To prawda?

J.S.: Tak, uważamy... i to jest w ogóle nasz warunek jakby minimalny...

K.D.: No ale...

J.S.: ...że dla wszystkich pracowników w Polsce, nie tylko dla niektórych, bo dzisiaj dzieje się tak dla niektórych, że wzrost płac kompensuje nie tylko ten spadek wartości, realnej, ale i znacząco jest wyższy. Natomiast jak przed chwilą powiedziałem, ponad połowa Polaków w zeszłym roku nie dostała w ogóle żadnej podwyżki, dla nich płace realne spadły.

K.D.: A według danych GUS–u od trzech lat pensje rosną w tempie kilkakrotnie wyższym niż ceny.

J.S.: Statystycznie tak, statystycznie, wie pan, ja i koń mamy po trzy nogi. Właśnie o tym cały czas mówimy – połowa Polaków nie dostała w ogóle, natomiast mniejsza część tych Polaków dostała znacząco dużo, na tyle dużo, że te średnie, o których pan mówi, są właśnie tak wysokie. Dzisiaj w Warszawie właśnie chcemy zwrócić na to uwagę polskiego rządu, polskich pracodawców, że chcielibyśmy, aby tymi podwyżkami płac objęci byli wszyscy, nie tylko część Polaków.

K.D.: Dobrze. Domagają się państwo także uprawnienia do obniżonego wieku emerytalnego. To uderzy w pracujących. Dlaczego chcą państwo uderzyć w obecnie pracujących, zarabiających, płacących podatki i składki?

J.S.: No, to jest kolejny typowy stereotyp skłócania ludzi...

K.D.: No, przed chwilą minister Fedak mówiła w Sygnałach Dnia, że trzeba pracować, żeby mieć godziwą emeryturę.

J.S.: Słuchałem pani minister i przyznam, że z pewnym zdumieniem po raz pierwszy słyszałem z ust przedstawiciela rządu pewną część prawdy o naszym nowym systemie. Pani minister właśnie mówiła o tym, że dzisiaj właśnie w systemie kapitałowym znajdziemy się pod pewną ogromną presją ekonomiczną, że wysokość, wymiar tego świadczenia należnego po tym krótszym okresie aktywności zawodowej będzie bardzo niski. I jest faktem, że wszyscy znajdziemy się pod pewną presją przymusu ekonomicznego. Dlatego stawiamy zarzut, że tym wszystkim, którzy twierdzą, że ktoś dostaje emeryturę kosztem reszty, jest nieprawdziwy, jest demagogią, jest nieuczciwy. Będziemy pod przymusem ekonomicznym wymiaru emerytury wynikającej z własnej składki. I uważamy, że jest to przymus wystarczający.

Dlatego bronimy uprawnień i chcemy, żeby pozostawiono zainteresowanym pracownikom wybór, czy chcą kontynuować swoją aktywność zawodową, być może ze względu na właśnie warunki zdrowotne zmieniając zawód, ale podwyższając wymiar swojego świadczenia, czy skorzystać z tego świadczenia w tym mniejszym wymiarze. Ale do tego rozstrzygnięcia potrzeba dialogu, potrzeba...

K.D.: Bo pan jest zaskoczony wypowiedzią minister Fedak, a ona ma żal do pana. Dlaczego prowadzi pan podwójną politykę? Co innego podobno mówi pan na posiedzeniu komisji trójstronnej, a co innego po wyjściu z obrad.

J.S.: To nie jest prawda, wie pan, w jakiś sposób przyjmując uchwałę komisji trójstronnej numer 31 zdefiniowaliśmy tylko pewną część obszarów do dyskusji. To jest mały ułamek polskiej rzeczywistości, który w tej chwili ma być przedmiotem negocjacji, natomiast duża część tej debaty jakby wymyka się tym rozmowom, tym negocjacjom. Zresztą spora część naszych postulatów dzisiaj jest adresowana do pracodawców, nie do rządu, mamy tego świadomość. Też, tak jak powiedziałem, my chcemy dzisiaj głośnym, donośnym głosem zawołać, jakiej drogi rozwoju Polski chcemy, jakiej filozofii myślenia...

K.D.: Ale będzie to pokojowa demonstracja?

J.S.: Oczywiście. Każde zamieszanie, każda awantura będzie jakby przeciwko nam, bo pozwoli przykryć, jakby zagłuszyć, stworzy zasłonę dymną dla tego przekazu, który chcielibyśmy uzyskać. Chcemy, żeby dzisiaj w Warszawie Polska, polscy pracownicy usłyszeli siebie, żeby mieli pewność, że Związek Solidarność mówi głosem i że dociera ten głos do rządzących.

K.D.: Jeszcze krótkie pytanie, proszę o krótką odpowiedź: żałuje pan, że na niedzielnych obchodach rocznicy podpisania Porozumień Gdańskich Sierpniowych w Gdańsku właśnie nie będzie prezydenta Lecha Wałęsy?

J.S.: Zawsze żałuję i chciałbym, żeby te relacje, stosunki były jak najlepsze, nie powodując właśnie tego pewnego dyskomfortu, zamieszania, dezorientacji wśród ludzi. Brakuje nam tego, ale trudno.

K.D.: Janusz Śniadek, Przewodniczący Solidarności, w Sygnałach Dnia. Dziękuję bardzo.

J.S.: Dziękuję bardzo, pozdrawiam.

(J.M.)