Logo Polskiego Radia
Jedynka
migrator migrator 27.08.2007

Samorozwiązanie Sejmu zależne od SLD

Jeśli dudki wezmą górę, SLD będzie w kropce i będzie lawirowało do spółki z Giertychem, by wyborów nie było, bo pozbawią się swej twarzy i lokomotywy.

Jacek Karnowski: Nasz gość – Joachim Brudziński, Sekretarz Generalny Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie pośle.

Joachim Brudziński: Dzień dobry.

J.K.: Panie pośle, w nocy z piątku na sobotę był pan na tajnym posiedzeniu Sejmu?

J.B.: No, nie, na szczęście nie. Mówię „na szczęście”, bo szkoda czasu na te rewelacje, które opozycja od kilku tygodni określa jednym, już coraz bardziej kuriozalnie brzmiącym słowem „porażające”. Tak samo „porażające”, jak konferencja Andrzeja Leppera, gdzie opinii publicznej przedstawił swój „krwioobieg”.

J.K.: Ale były minister Janusz Kaczmarek mówi o rzeczach, które gdyby się potwierdziły, byłyby dla PiS-u kompromitujące.

J.B.: Janusz Kaczmarek mówi w tej chwili jako kandydat Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin na premiera, czyli mówi jako polityk partii skrajnych, partii, które miały swoje pięć minut w swojej historii, swoje pięć minut dzięki PiS-owi, dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu, dzięki temu, że mogły przez te ostatnie miesiące udowodnić opinii publicznej, Polakom, że są partiami dojrzałymi, że okres warcholstwa i pewnej destrukcji już za nimi. Okazało się, że były to nasze... i tutaj przyznaję się do tego zupełnie szczerze, że były to nasze naiwne oczekiwania. Dzisiaj te partie, te środowiska znalazły sobie kandydata na premiera, jest nim Janusz Kaczmarek. Mówił te rewelacje przed komisją bez żadnej odpowiedzialności karnej, bez przysięgi. Więc wygaduje rewelacje podobne w swojej treści, wadze i wiarygodności do tych rewelacji, które wygadywał swego czasu Andrzej Lepper z mównicy sejmowej, informując opinię publiczną, że w Klewkach lądowali talibowie.

J.K.: Ale przecież to wszystko można sprawdzić, choćby przez komisję śledczą, te wszystkie fakty podawane, narady...

J.B.: Ale my się absolutnie tego sprawdzania nie obawiamy i niechże sobie opozycja to sprawdza. Przed nami 7 września, decyzja o samorozwiązaniu w rękach tych wszystkich, którzy od wielu tygodni grzmią, że państwo jest zawłaszczane przez braci Kaczyńskich, że państwo idzie w kierunku państwa totalitarnego, że PiS opanował wszelkie możliwe służby specjalne. Czekam tylko, że dowiemy się, że opanowaliśmy już drużyny harcerskie i drużyny zuchów. I jeżeli tak rzeczywiście jest, no to niechże ci, którzy to larum od kilku tygodni podnoszą zagłosują za samorozwiązaniem i odsuną ten wraże PiS od władzy i niech wtedy powołują komisje śledcze i niech nas sprawdzają na wszelkie możliwe sposoby.

J.K.: Oni mówią: bez pełnej wiedzy, którą dostarczyć może tylko komisja śledcza, wybory nie mają sensu, bo wyborcy nie wiedzą wszystkiego tego, co wiedzieć powinni.

J.B.: No, już to bzdura totalna. Od kilku tygodni słyszymy, czy nawet miesięcy, o tym, że upada jakość życia publicznego, że dzisiaj polski Parlament cieszy się jedną z najniższych opinii w odczuciu społecznym. I teraz do czego dąży opozycja? Otóż opozycja dąży ni mniej, ni więcej, tylko do tego, żeby doprowadzić do pełnej izolacji Prawo i Sprawiedliwość, żeby przez te najbliższe tygodnie w polskim parlamencie odbywał się nieustanny jarmark i cyrk, podgrzewany umiejętnie przez Romana Giertycha, który dostrzegł tutaj jedną szansę. I warto na nią zwrócić uwagę. Otóż w związku z tym wszystkim, tą gęstniejącą atmosferą wokół Andrzeja Leppera, w związku z tymi działaniami, które podjęło CBA w sprawie afery w Ministerstwie Rolnictwa, w końcu w związku z aresztowaniem Łyżwińskiego i z takim przekonaniem, że Łyżwiński (zresztą zapowiedział to swego czasu) „sam tonąć nie będzie”, Giertych dostrzegł szansę przejęcia partii, przejęcia struktur, przejęcia parlamentarzystów Samoobrony, ale potrzebuje czasu. Więc podgrzewa atmosferę, jest o niebo bardziej skuteczniejszy w tej chwili i mobilniejszy od Andrzeja Leppera. I kosztem autorytetu polskiego Sejmu, kosztem spraw najważniejszych dla Polski, kosztem najważniejszych ustaw, które w tej chwili Parlament powinien przyjąć, doprowadzić czy też będzie się starał doprowadzić do tego, żeby podgrzewać atmosferę, żeby próbować powoływać komisję, próbować odwoływać ministrów i za wszelką cenę nie doprowadzić do wyborów. Bo dzisiaj wybory to wielce... ich owocem może być wielce prawdopodobnie to, że Roman Giertych ze swoimi pretorianami z Młodzieży Wszechpolskiej po prostu w polskim Parlamencie się nie znajdzie. Już ostatnie wybory, że takim rzutem na taśmę do tego polskiego Parlamentu na nieszczęście wszedł, no i mamy taką jatkę, jaką mamy.

J.K.: Roman Giertych ujawnia kolejne oskarżenia pod adresem premiera, mówi, że Jarosław Kaczyński osobiście sterował przekazem w telewizji publicznej, w Wiadomościach.

J.B.: No, Roman Giertych... niestety, taka była cena tej koalicji trudnej, ale Roman Giertych ma swój niemały wpływ w tym, aby próbować do mediów... przynajmniej próbował do mediów publicznych, do organów nadzorujących media publiczne wprowadzić właśnie tych wspomnianych już swoich pretorianów z Młodzieży Wszechpolskiej. I tutaj, niestety, napotkał na dosyć ostrą barierę ze strony premiera, bo warunkiem wprowadzenia kogokolwiek z rekomendacji Sejmu czy Ligi Polskich Rodzin były – ten warunek można określić jednym słowem – kompetencje i przygotowanie merytoryczne. Z tym w szeregach Ligi Polskich Rodzin czy Wszechpolaków nie było najlepiej. I dzisiaj Roman Giertych próbuje imputować, insynuować działania, których absolutnie nie było. No, jest to informacja absolutnie nieprawdziwa.

Jeszcze raz chcę to bardzo mocno powiedzieć – dzisiaj Giertych dołoży wszelkich starań, żeby podgrzewać atmosferę polityczną, żeby nie doprowadzić do tego, żeby Sejm merytorycznie popracował nad tymi ustawami, które należy przeprowadzić jeszcze przed samorozwiązaniem. I nie ma to nic wspólnego z naszą korzyścią partyjną, tylko z korzyścią określonych grup zawodowych. I będzie wygadywał kolejne rewelacje. Roman Giertych zalicza się do tych polskich polityków, którzy najczęściej w ostatnim czasie używali słowa „porażające”, wybrał się do Włoch, żeby z Janusza Kaczmarka uczynić jedno z narzędzi swojego, przyznam to, dosyć niebezpiecznego dla Polski, nie dla PiS-u, planu rozchwiania sytuacji politycznej, a Polacy, jeżeli chcą mieć... jeżeli nie daj Boże chcieliby mieć w najbliższych latach polityka tak cynicznego, który dla swoich makiawelicznych planów jest w stanie poświęcić wszystko, no to nie daj Boże, żeby się po raz kolejny w polskim Parlamencie znalazł.

J.K.: A czy marszałek Sejmu Ludwik Dorn podda jutro pod głosowanie prawdopodobny wniosek o odwołanie Zbigniewa Ziobro?

J.B.: Marszałek Ludwik Dorn, co pokazuje swoją ciężką, merytoryczną pracą, dokłada wszelkich starań, zapowiada do publicznie, żeby przez ten rozchwiany polski dzisiaj Sejm przeprowadzić ustawy bardzo ważne dla Polski. Udało się przeprowadzić ustawę o Schengen; niestety, i tutaj bolejemy nad tym, nie uda się, wszystko na to wskazuje, przeprowadzić ustawy porządkującej finanse publiczne. Marszałek Ludwik Dorn jest ostatnim dzisiaj politykiem, który dążyłby do tego, żeby wpisywać się w scenariusz czy w plan awanturników politycznych.

J.K.: Czyli nie podda tego wniosku.

J.B.: Jestem przekonany, że marszałek Ludwik Dorn... nie jestem upoważniony, żeby w jego imieniu się wypowiadać, ale mam takie wewnętrzne i szczere przekonanie, że marszałek Ludwik Dorn dołoży wszelkich starań, żeby te ustawy, które w tej chwili jeszcze przed nami, na które czekają Polacy, przeprowadzić. A na pewno nie będzie wpisywał się w awanturnictwo polityczne á la Roman Giertych czy inni liderzy partii opozycyjnych.

J.K.: A Zbigniew Ziobro, którego pan broni, nie pojawił się jednak, nie przemówił na Konwencji Prawa i Sprawiedliwości w gdańskiej hali Oliwia.

J.B.: Nasza Konwencja miała charakter, powiedziałbym, ponadpartyjny, to nie była... w sensie pewnego przekazu do naszych wyborców. Proszę zwrócić uwagę, że oprócz naszego lidera, oprócz premiera Jarosława Kaczyńskiego wszyscy mówcy nie byli, nie są formalnie związani z PiS-em, nie są członkami Prawa i Sprawiedliwości. Tutaj mam na myśli pana przede wszystkim premiera Olszewskiego, ale i najpopularniejszego polityka dzisiaj w Polsce Zbigniewa Religę, panią profesor Zytę Gilowską, pana Janusza Wojciechowskiego z PSL-Piast, czy w końcu pana prezydenta Jerzego Kropiwnickiego. Był to świadomy zamysł kolegów, którzy odpowiadali za przekaz medialny tej Konwencji, za pewien przekaz merytoryczny, jak się okazuje, bardzo skuteczny.

J.K.: Po tym sobotnim zderzeniu władze partii, Platformy, w Warszawie, Konwencja PiS-u w Gdańsku, no, można sądzić, że ta kampania będzie jeszcze brutalniejsza niż ostatnia.

J.B.: Jeżeli brać pod uwagę retorykę i taką, powiedziałbym, bardzo emocjonalnie rozchwianą postawę Donalda Tuska, to tak. Natomiast ja jestem spokojny o nasz przekaz, bo wie pan, byliśmy bardzo wściekle zaatakowani już po ostatniej kampanii wyborczej, że oto w sposób niezwykle agresywny, niezwykle uszczypliwy atakowaliśmy Platformę Obywatelską, i gdyby zostawić nasze spoty, z których wyłania się sympatyczny skądinąd pluszak i spoty Platformy Obywatelskiej o finezji, powiedziałbym, cepa, z tymi wszystkimi kalumniami rzucanymi pod naszym adresem, no to okazałoby się, że z tą naszą agresją co nieco... te nasze opowieści o naszej agresji są co nieco przesadzone. To samo jeżeli chodzi o te sobotnie spotkanie, te...

J.K.: A co premier miał na myśli mówiąc, że zza maski Donalda Tuska widać wilcze zęby?

J.B.: Panie redaktorze, przecież to jest retoryka wiecu. Premier przemawiał do kilku tysięcy naszych sympatyków, proszę mi wierzyć, że wyraz twarzy wtedy, kiedy premier to mówił, nie był wyrazem człowieka zacietrzewionego czy oszalałego z nienawiści. Premier w sposób...

J.K.: Ironicznie to było?

J.B.: Było to ironiczne, było to, nie ukrywam, dowcipne, sala od razu pojęła, że tak powiem, intencje premiera, rozległy się śmiechy. Skądinąd pani profesor Zyta Gilowska, obok której siedziałem w trakcie przemówienia premiera, ze śmiechem na ustach powiedziała, że gdyby mówić tutaj o zębach, oczywiście, w takim rozumieniu politycznym, to raczej są to zęby połamane i szczerbate, a nie wilcze. Ja myślę, że ci wszyscy, którzy obserwowali naszą Konwencję i Konwencję czy też Radę Polityczną Platformy Obywatelskiej odniosą wrażenie, że... odnieśli wrażenie, że Platforma Obywatelska jak zwykle nabuzowana (przepraszam za to określenie) sondażami siadła na laurach. Jestem spokojny o wynik wyborczy. Mówiąc krótko (...), ale to są po prostu lenie.

J.K.: Lenie? Platforma?

J.B.: Lenie, oczywiście, że tak.

J.K.: Jak pan to rozumie?

J.B.: Mówię lenie w sensie organizacyjnym. Proszę sobie przypomnieć te szumne zapowiedzi o niebywałej ofensywie Platformy Obywatelskiej w sierpniu, słyszałem o jakichś „niebieskich tygodniach”, tutaj opinia publiczna miała zostać zasypana ofertą programową Platformy Obywatelskiej, a Platforma Obywatelska pobryluje w mediach, podbuzowana (jeszcze raz użyję tego określenia) sondażami, a jak przychodzi do konkretnej roboty, to pojawia się kilkudziesięciu działaczy, rachityczne oklaski i mowa-trawa Donalda Tuska, po raz kolejny odwołującego się do odczuć milionów zwykłych Polaków. Słuchać się już tego nie chce.

J.K.: Sondaże korzystne dla PiS-u, przynajmniej te dzisiejsze. Sondaż Rzeczpospolitej: PO 31%, PiS 28%, dalej LiD 9%. To badanie na 1000-osobowej próbie Polaków, czyli reprezentatywne, GFK Polonia.

J.B.: Znaczy wie pan, ja w ogóle przyjąłem sobie w swojej pracy tej na rzecz partii taką zasadę, że pracuję wraz z zespołem moich współpracowników, z Biurem Organizacyjnym poza rzeczywistością sondażową. Pracuję tak, żeby budować struktury, natomiast sondaże są na co dzień analizowane przez naszych, jak się okazuje najlepszych dzisiaj w Polsce specjalistów od wizerunku i wpisujemy się tutaj w pewną strategię. Ale pozwoli pan, że o tej strategii nie będę mówił, bo nie chcę podawać na talerzu pewnych rozwiązań, o których owoce jestem spokojny.

J.K.: Niespodzianki będą?

J.B.: W sensie programowym na pewno tak, to znaczy w sensie owoców programu, który od kilku lat realizujemy, od dwóch lat (...).

J.K.: Panie pośle, a czy prawdą jest informacja tygodnika Wprost o porozumieniu między Prawem i Sprawiedliwością a Radiem Maryja? Pięć osób ma kandydować z list Prawa i Sprawiedliwości w zamian za poparcie.

J.B.: Panie redaktorze, więc nie ma żadnego porozumienia między PiS-em a Radiem Maryja. Radio Maryja jest...

J.K.: Ale osoby będą na liście z Radia Maryja?

J.B.: Znaczy chodzi panu o redemptorystów, którzy mieliby się znaleźć na naszych...?

J.K.: Nie no, osoby świeckie.

J.B.: Ale świeckie to znaczy konkretnie kto?

J.K.: Posłanka Sobecka na przykład.

J.B.: Znaczy posłanka Sobecka jeżeli na naszych listach się znajdzie, to wskutek porozumienia między Ruchem Ludowo-Narodowym czy grupą pana Bogusława Kowalskiego, z którą mamy podpisane porozumienie. Pani posłanka Sobecka jest członkiem koła założonego przez pana Bogusława Kowalskiego. Pan Bogusław Kowalski jest wiceministrem transportu i jeżeli mówimy o porozumieniach, to mówimy o porozumieniach politycznych między dwoma bytami politycznymi, a Radio Maryja nie jest partią polityczną, tylko jest rozgłośnią ojców redemptorystów, jest rozgłośnią katolicką. Czasami jesteśmy przez tę rozgłośnię chwaleni, czasami ganieni, ale na pewno nie podpisujemy żadnych porozumień politycznych. I daję panu słowo honoru – żaden ojciec redemptorysta na nasze listy się nie wybiera.

J.K.: W to akurat wierzę. Panie pośle, jeszcze jedna sprawa, fundamentalna. Głosowanie 7 września nad samorozwiązaniem Sejmu, no i wszystko zależy od SLD, czy poprze, czy nie poprze. Jeżeli nie poprze, to te trzy kroki dużo bardziej skomplikowane. Poprze SLD samorozwiązanie Sejmu?

J.B.: Nie wiem, zorganizujemy rozdawanie jakiegoś eliksiru. To jest zresztą znakomity skądinąd pomysł Michała Kamińskiego, żeby rozdawać członkom SLD eliksir odwagi. Przecież oni złożyli wniosek o samorozwiązanie, więc to jest jakby kwestia elementarnej wiarygodności tej partii przed opinią publiczną. Mówi się o tym, że akurat tak się dla SLD nieszczęśliwie składa, że w tym terminie, kiedy byłoby apogeum kampanii wyborczej, ich lider, prawdziwy lider i twarz LiD-u, czyli Aleksander Kwaśniewski ma podpisany kontrakt na wykłady w Stanach Zjednoczonych, kontrakt opiewający na kilkaset tysięcy dolarów. I teraz jest pytanie podstawowe: czy Aleksander Kwaśniewski, który wielokrotnie organizował w ostatnim czasie czy to na Uniwersytecie Warszawskim wspólnie z Lechem Wałęsą różnego rodzaju spotkania, twierdząc, że demokracja w Polsce jest zagrożona, pojedzie za ocean, żeby – jak górale mówią – przysporzyć sobie dudków, czy będzie walczył z tymi, którzy jakoby tej demokracji zagrażają, czyli z PiS-em? Jeżeli dudki wezmą górę, to wtedy SLD będzie w kropce i pewno będzie tak lawirowało do spółki z Giertychem, żeby tych wyborów nie było, ponieważ pozbawią się swojej twarzy i lokomotywy.

J.K.: Odpowiedź już 7 września. Dziękuję bardzo. Joachim Brudziński...

J.B.: Mam nadzieję, że odwagi im nie zabraknie.

J.K.: ...Sekretarz Generalny Prawa i Sprawiedliwości, był moim i państwa gościem. Dziękuję bardzo.

J.B.: Dziękuję.

[transkrypcja: J. Miedzińska]