Logo Polskiego Radia
Trójka
Agnieszka Gierczak 23.09.2011

Wybór bardziej sprawny

Kiedyś żeby pojechać do kina, musiałem namówić czterech kolegów. Teraz jest lepiej, ale tylko trochę - mówi Marek Sołtys z fundacji Towarzystwo Przyjaciół Szalonego Wózkowicza.
Marek SołtysMarek Sołtyswww.tpsw.pl

Od 30 lat tylko raz nie brałem udziału w wyborach. Od 25 lat mieszkam na tym samym osiedlu. Znają mnie w komisji wyborczej. Z głosowaniem nigdy nie było problemu. Podjeżdżałem na wózku pod lokal, ktoś z komisji schodził po schodach, stawiałem na kartce krzyżyk i mój głos trafiał do urny. Było wzajemne zaufanie, chociaż nie obowiązywały przepisy, które by to regulowały. W ten sposób głosowałem jeszcze w czasach PRL. W ubiegłym roku komisja stała się bardziej rygorystyczna, więc w wyborach nie wziąłem udziału.

Teraz, po wprowadzeniu kodeksu wyborczego, osoby z niepełnosprawnością mają więcej możliwości. Jako osoba poruszająca się na wózku mam trzy opcje.

Mogę głosować przez pełnomocnika, korespondencyjnie lub wystąpić o przeniesie¬nie mnie do innej komisji, której lokal jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Przenosić się nie chcę, z pełnomocnika też nie skorzystam. Przekazywanie komuś swojego głosu to dla mnie złamanie zasady tajności glosowania. Tak więc wciąż czuję się dyskryminowany. Moi bliscy po prostu wychodzą z domu i idą do lokalu wyborczego. Ja muszę wcześniej wysłać do urzędu wniosek o umożliwienie głosowania listownego, a jeśli chciałbym skorzystać z pełnomocnika - złożyć wniosek o sporządzenie pełnomocnictwa.

Rozumiem, że nie da się, ze względów finansowych, dostosować do potrzeb osób niepełnosprawnych wszystkich lokali wyborczych. Dlatego uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłoby umożliwienie głosowania przez internet. W nim wszyscy są równi. Nie trzeba wychodzić z domu.

Ale i tak sytuacja osób niepełnosprawnych w Polsce, nie tylko jeśli chodzi o wy¬bory, się poprawiła. Pamiętam czasy, gdy na ulicach nie było ludzi na wózkach. Państwo zamykało ich w pracy i w domu. Pracowali głównie w spółdzielniach inwalidów, gdzie spotykali się tylko z takimi samymi jak oni. Po pracy zakładowy autobus rozwoził ich do domów. Nie mogli pojechać do sklepu, teatru czy urzędu. To było życie w oderwaniu od społeczeństwa. Gdy chciałem pojechać do kina, musiałem zabierać ze sobą czterech kolegów. Żeby mnie wnieśli na wózku do autobusu. Dziś większość autobusów jest dostosowana dla niepełnosprawnych. Są jeszcze kłopoty w podróżowaniu między miastami. Jednak to też zmienia się na lepsze. Ostatnio podróżowałem Polskim Busem, który ma specjalne miejsce dla osoby na wózku.Podobnie jest z dostępnością urzędów czy sklepów. I nie dotyczy to tylko dużych miast. Byłem w tym roku na Mazurach. W małej miejscowości Łukta są podjazdy do sklepu i apteki. Z ciekawości zajrzałem do szkoły - też ma podjazd i windę.

Od lat walczę z barierami w Warszawie. Ale chodzi mi głównie o bariery w naszej świadomości. Wiele osób na wózkach wciąż uważa się za ludzi niższej kategorii. Przez to, że są mniej samodzielne i mają problemy z poruszaniem się. Poprzez fundację Towarzystwo Przyjaciół Szalonego Wózkowicza staram się zwiększać dostępność normalnego życia dla niepełnosprawnych. Przygotowujemy akcję przy jednym z teatrów w Warszawie. W środku jest przyjazny dla niepełnosprawnych, ma udogodnienia. Ale nie można się tam dostać, bo prowadzą do niego tylko schody.

Inna nasza akcja to adaptacja obiektów zabytkowych, by mogli je odwiedzać niepełnosprawni. Nie można ich zmienić architektonicznie, ale jest na to prosty sposób. Przed wejściem jest dzwoneczek. Wychodzi pracownik, ustawia przenośną rampę i wózek może wjechać do środka.

To nie znaczy, że nie ma problemów. Także jeśli chodzi o udział w wyborach. Kodeks wyborczy przewiduje, że z udogodnień mogą skorzystać niepełnosprawni, ale tylko tacy, którzy mają orzeczenie o niepełnosprawności. A co z takimi, którzy są po wypadku, chodzą o kulach albo są na wózku, ale jeszcze nie mają orzeczenia, bo formalności zawsze trwają Ci na wybory nie pójdą.

WYSŁUCHAŁ JERZY DANILEWICZ