- Ludzie poszli rano pod parlament, żeby wesprzeć opozycję, bo miało się odbyć głosowanie w sprawie zmian w konstytucji. (...) Protestujący chcieli być tam obecni, żeby deputowani zwrócili uwagę, że ludzie przyszli domagać się zmian - mówi o wtorkowych wydarzeniach Kateryna Pryszczepa . - Nie wiem co było bezpośrednim powodem, że doszło do starć pod parlamentem - mówi gość Jedynki. Dodaje, że protestujący są bardzo zdeterminowani. - Ludzie idąc na Majdan żegnają się. Są gotowi do tego, że dziś w nocy mogą tam umrzeć. Niektórzy ludzie stwierdzili, że wolą umrzeć dzisiaj niż żyć w takim stanie jak jest dzisiaj - podkreśla dziennikarka.
Ocenia, że wobec niedotrzymywania przez władze zobowiązań ws. amnestii, prowokacji milicyjnych, a także skrytobójstw, które - jak twierdzi - mają miejsce w całej Ukrainie, następuje radykalizacja opozycji na Majdanie. - Jeżeli widzimy policję, która używa ostrej broni przeciw demonstrantom i żaden z tych policjantów nie jest karany, to dużo ludzi może dojść do wniosku, że należy bronić się wszelkimi sposobami, by nie dać się zabić - mówi. - Nie mamy dowodów na to, że także protestujący używają broni, ale nie byłoby to w tej sytuacji zupełnie wykluczone - ocenia.
Dziennikarka zwraca uwagę, że ludzie występują coraz mocniej przeciw władzom, także w wielu innych miastach Ukrainy, co jej zdaniem, bardzo utrudni Janukowyczowi ewentualne wprowadzenie stanu wyjątkowego na całej Ukrainie.
Oceniając reakcje Zachodu, w tym Polski, na wydarzenia na Ukrainie Kateryna Pryszczepa wyraziła wątpliwości dotyczące niektórych wypowiedzi szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego. - Czasem mam wrażenie, że polscy urzędnicy długo nie odbierali zbyt poważnie tego, co się dzieje na Ukrainie - dodała
O sytuacji na Ukrainie - tu czytaj więcej>>>
Sytuację na Ukrainie komentował także europoseł Adam Bielan. Z gośćmi zaproszonymi do "Polski i Świata" rozmawiał Michał Żakowski .
Całej audycji posłuchaj w pasku dźwięku nad tekstem
mc
