Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 27.07.2010

W PiS nic złego się nie dzieje

W PiS nie dzieje się nic takiego, co upoważniałoby do twierdzenia, iż partia oddaje pole Platformie i skupia się tylko na sobie. Rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak zapewnia w "Sygnałach Dnia", że Prawo i Sprawiedliwość działa normalnie.

- Pan poseł Migalski patrzy ze zbyt dalekiego dystansu na sprawy polskie. Pobyt w Brukseli trochę go od nich oddalił. Migalski nie ma racji, w PiS nic złego się nie dzieje - mówi Błaszczak. Europoseł PiS Marek Migalski napisał w jednej z gazet, że po wyborach prezydenckich PiS skupiło się tylko na sobie, zamiast wytykać błędy Platformie. Migalski dziwi się również, dlaczego twórcy wyborczego sukcesu Jarosława Kaczyńskiego - Joanna Kluzik-Rostkowska i Paweł Poncyliusz nie zostali nagrodzeni. - Joanna Kluzik-Rostkowska dostała propozycje objęcia poważnej funkcji i z niej nie skorzystała - odpowiada partyjnemu koledze Mariusz Błaszczak.

Poseł PiS zapewnia, że jego partia nie zajmuje się jedynie katastrofą smoleńską. W ubiegłym tygodniu podczas dyskusji nad projektem przyszłorocznego budżetu posłowie PiS zwracali uwagę na rosnące zadłużenie państwa. - Na każdego Polaka przypada 18 tysięcy długu i dług ten narasta - mówi gość "Sygnałów Dnia". Ale przyznaje, że wszystkie inne wiadomości przytłacza informacja o zespole parlamentarnym Antoniego Macierewicza, który chce badać przyczyny katastrofy smoleńskiej. - To bardzo ważna sprawa - ocenia.

Błaszczak tłumaczy też, dlaczego Janusz Palikot nie został przyjęty w skład zespołu, choć jest on ponoć otwarty dla wszystkich posłów. - Janusz Palikot do celów politycznych wykorzystuje katastrofę smoleńską. Dostał naganę od sejmowej komisji etyki za wypowiedź, że Lech Kaczyński ma krew na rękach. Więc to są argumenty przeciwko przyjęciu go w skład zespołu - mówi poseł PiS.

Rzecznik klubu PiS upiera się, że można użyć słowa "zbrodnia" w odniesieniu do katastrofy smoleńskiej. I daje przykład wydarzeń w Duisburgu, gdzie podczas "Love Parade" zginęło 19 osób. - Tam prasa pisze o zbrodni. Więc my o katastrofie smoleńskiej, w której w niejasnych okolicznościach zginął prezydent, dowódcy wojskowi, też możemy mówić o zbrodni - wyjaśnia.

Po wakacjach parlamentarnych Błaszczak oczekuje zmiany języka od polityków PO - Janusza Palikota. Stefana Niesiołowskiego, czy ministra Władysława Bartoszewskiego. A od marszałka Schetyny wyjęcia z tzw. "zamrażarki" projektów ustaw autorstwa PiS.

(ag)

Krzysztof Grzesiowski: I nasz gość: poseł Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak. Dzień dobry, panie pośle.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

K.G.: Wszystko wskazuje na to, że od przyszłego tygodnia, kiedy będziemy mieli okazję z panem rozmawiać, przed imieniem i nazwiskiem będziemy dodawali: szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.

M.B.: Rzeczywiście otrzymałem rekomendację, ale czekam cierpliwie na decyzję moich koleżanek i kolegów...

K.G.: Nie wierzy pan, że to będzie formalność?

M.B.: Nie, to nawet nie o to chodzi. Myślę, że taka elementarna przyzwoitość nakazuje, żeby poczekać na decyzję moich koleżanek i kolegów. To różnie bywa. Ja wiem, że na przykład ostatnio w PO ostatnio było tak, że premier Tusk rekomendował pana Tomczykiewicza i pan Tomczykiewicz wygrał te wybory, no ale jednak to są wybory.

K.G.: Czyli rekomendacja szefa ma znaczenie, jak się okazuje.

M.B.: No, tak jest, tak są ukształtowane partie polityczne, tak to wygląda. Prawo i Sprawiedliwość nie jest tu jakimkolwiek wyjątkiem.

K.G.: Czytał pan wpis na blogu deputowanego do Parlamentu Europejskiego pana Marka Migalskiego?

M.B.: Tak, czytałem.

K.G.: Może fragment: „Od 4 lipca ponosimy same porażki, jesteśmy w stałej defensywie. Daliśmy się wpuścić w spór o krzyż, o tragedię smoleńską, zajmujemy się wciąż sobą, a nie rozliczaniem Platformy z realizacji obietnic wyborczych”. Zgoda?

M.B.: Nie, ja uważam, że pan poseł Migalski myślę, że ze zbyt dalekiego dystansu patrzy na to, co się dzieje w Polsce. Myślę, że ta Bruksela tak trochę odsunęła pana posła Migalskiego od spraw. Nie, to nieprawda, my sobą się nie zajmujemy. To raczej publicyści zajmują się nami, no i nasi konkurenci polityczni. Nic się złego nie dzieje. Ja uważam, że zostały wybrane nowe władze, tak jak było zapowiedziane, zresztą komitet polityczny nie jest zamknięty, tak jak powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości, wybory do komitetu politycznego zostaną przeprowadzone również po wyborach samorządowych, czyli jesienią tego roku. Nie ma żadnego tąpnięcia, jeżeli chodzi o poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości. Wręcz przeciwnie – utrzymuje się na takim samym poziomie. Tak że nie rozumiem, dlaczego takie słowa padają.

K.G.: A nawet wtedy, kiedy Marek Migalski pisze o tym, że ani Joanna Kluzik-Rostkowska, ani Paweł Poncyljusz nie otrzymali żadnej, no, użyjmy tu słowa nagrody za swoją pracę w sztabie wyborczym i za bardzo dobry wynik Jarosława Kaczyńskiego, też nie ma racji?

M.B.: No tak, bo to jest nieprawda. Otóż Joanna Kluzik-Rostkowska otrzymała propozycję, z tego, co wiem, propozycję zasiadania w najwęższych władzach Prawa i Sprawiedliwości i z tej propozycji nie skorzystała. Natomiast tworzenie z tego jakiejś sensaci myślę, że jest zupełnie bezpodstawne.

K.G.: Ale przyzna pan, panie pośle, że w tej chwili, kiedy mówi się Prawo i Sprawiedliwość, to równa się: zespół parlamentarny ds. wyjaśnienia tragedii smoleńskiej. O innej aktywności na innych polach Prawa i Sprawiedliwości jakoś cicho.

M.B.: O nie, a właśnie jest aktywne Prawo i Sprawiedliwość. Otóż w ubiegłym tygodniu było posiedzenie sejmu, była dyskusja na temat sprawozdania z wykonania budżetu za 2009 rok, byliśmy bardzo aktywni, jeżeli o to chodzi. Rrzeczywiście sytuacja jest zła, sytuacja finansów publicznych, dramatyczne zadłużenie sięgające 50% PKB i przyrastające za czasów rządów Donalda Tuska. To są sprawy, na które zwracaliśmy uwagę. Proszę sobie wyobrazić, że na statystycznego Polaka przypada 18 tysięcy złotych długu i ten dług narasta lawinowo. Rząd w tej sprawie zupełnie nie zajmuje stanowiska.

K.G.: Zgoda, ale proszę wziąć choćby dzisiejsze gazety i proszę znaleźć jakąkolwiek informację na ten temat, właśnie w związku z tym, o czym pan mówi, że Prawo i Sprawiedliwość zajęło takie, a nie inne stanowisko w kwestii zadłużenia państwa.

M.B.: Ale widzi pan, panie redaktorze...

K.G.: Wszędzie jest: zespół parlamentarny i wszędzie, no, może nie na pierwszych stronach, dzisiaj twarz Antoniego Macierewicza.

M.B.: Ja uważam, że dziennikarze są częścią klasy politycznej. Skoro dziennikarze dostrzegają jedynie tę sprawę, no to mamy taki efekt. Chociaż ja sądzę, że to dobrze, dlatego że przez pewien czas na temat katastrofy smoleńskiej była cisza, a więc zadziałało zaklęcie premiera Tuska, żebyśmy zaufali Rosjanom i czekali. Tymczasem w moim przekonaniu państwo polskie powinno być aktywne. Nie po to my wszyscy płacimy podatki, żeby nasze państwo uchylało się od wyjaśnienia przyczyn katastrofy z 10 kwietnia. A można było odnieść takie wrażenie. A więc powołanie zespołu spełniło swoje zadanie, bo chociażby rodziny ofiar mają możliwość wypowiedzenia się publicznie, uwaga opinii publicznej jest skoncentrowana na tej sprawie. To jest bardzo ważna sprawa.

K.G.: Tutaj akurat przez czysty przypadek zgodził się pan z Markiem Migalskim, który w dzisiejszym wywiadzie dla Rzeczpospolitej mówi, że mamy obowiązek ją wyjaśnić, ją, czyli katastrofę smoleńską, ale nie jako partia, lecz jako kraj. Pan użył formy państwo co prawda, nie kraj...

M.B.: Ależ oczywiście.

K.G.: ...ale wychodzi mniej więcej na to samo. Ale z tą partią – czy rzeczywiście Prawo i Sprawiedliwość to jedyny sprawiedliwy w tej kwestii?

M.B.: Nie, zespół parlamentarny jest zespołem otwartym...

K.G.: Dla Janusza Palikota także?

M.B.: Janusz Palikot jest człowiekiem, który w sposób... ja użyję słowa nikczemny traktuje osoby, rodziny, które zostały poszkodowane 10 kwietnia. Mam na myśli chociażby rodzinę śp. Przemysława Gosiewskiego. To, co powiedział, a co usłyszał syn dziewięcioletni (ja mam dziecko też w tym wieku, rozumiem wrażliwość dziecka właśnie dziewięcioletniego), usłyszał, że jego tata żyje, że został spotkany we Włoszczowej, no i dziecko czekało na swego ojca. Pan Janusz Palikot do celów politycznych wykorzystuje tragedię, jaka miała 10 kwietnia. I to jest działanie rzeczywiście, które nie przystoi w moim przekonaniu. Został zresztą ukarany najwyższą karą przez komisję etyki – poselską komisję, tam jest reprezentacja wszystkich klubów parlamentarnych – naganą za powiedzenie, że Lech Kaczyński ma krew na rękach. I to już są, myślę, tak silne argumenty, które powodują, że Janusz Palikot nie powinien udzielać się w tej sprawie.

K.G.: No dobrze, a kiedy przewodniczący zespołu parlamentarnego powiada na początek działalności tej instytucji, że mamy do czynienia ze zbrodnią, to jest w porządku?

M.B.: A proszę sobie przypomnieć, jakie są komentarze na przykład w prasie niemieckiej dotyczące tego wydarzenia tragicznego, jakie miało w miejsce w Duisburgu. Otóż zginęło 20 osób, jeden z organizatorów koncertu w Niemczech powiedział, że mamy do czynienia tam w Niemczech ze zbrodnią. Ze zbrodnią, nie z tragicznym wypadkiem, tylko ze zbrodnią. No rzeczywiście, kiedy w takich okolicznościach, niejasnych okolicznościach, bo są to niejasne okoliczności, ginie 96 polskich obywateli z prezydentem Rzeczypospolitej na czele, dowódcy Sił Zbrojnych, no to takie użycie...

K.G.: To to jest zbrodnia.

M.B.: ...użycie takiego słowa, jak podałem przykład niemiecki, i tam w Niemczech nikogo to nie bulwersuje. Ciekawe, dlaczego w Polsce bulwersuje.

K.G.: A gdyby nie było tego wypadku w Duisburgu i to słowo nie padło, to wtedy jakby pan argumentował zasadność używania tego słowa?

M.B.: Ale ja pokazuję przykład. Dlaczego w Niemczech jest to uzasadnione użycie takiego słowa, a w Polsce nie jest uzasadnione?

K.G.: No to jeszcze inaczej. Antoni Macierewicz powiada, że Bogdan Klich zezwolił na lot do Smoleńska, mimo że jego zdaniem wiedział, że sytuacja w 36. pułku specjalnym jest fatalna. Okazuje się, że od 2004 roku szef MON nie wydaje żadnych decyzji i zgód na każdorazowe wykorzystanie maszyn owego pułku. Jest czterech dysponentów, cztery kancelarie, one to załatwiają.

M.B.: Tak, ale...

K.G.: To mamy słowo przeciwko słowu czy kto ma rację?

M.B.: Ja się przygotowałem. Mam decyzję, mam ksero tej decyzji numer 40 z dnia 3 lutego i tam pan minister Klich napisał: „Mając na względzie aktualną sytuację floty 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego, w oparciu o którą nie ma możliwości zapewnienia na wymaganym poziomie przewozów i bezpieczeństwa realizacji zadań przez konstytucyjne organy państwowe” – tak napisał minister 3 lutego 2010 roku, minister obrony narodowej. Minister obrony narodowej jest odpowiedzialny za stan 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego. To jest wojskowy pułk. Trzeba pamiętać o tym, że mieliśmy już w 2008 roku katastrofę CASY, w której zginęli generałowie, lotnicy i miały być wyciągnięte wnioski z tej katastrofy. Jak widać, nie zostały wyciągnięte wnioski z tej katastrofy.

K.G.: Znaczy po tej katastrofie był zakaz latania dowódcy i jego zastępcy w tym samym samolocie. W przypadku Smoleńska akurat nie było żadnego zastępcy, byli sami dowódcy.

M.B.: Widać to było zbyt mało. W tej decyzji jest także napisane, że MON będzie zabiegał o udostępnienie dwóch samolotów Embraer od Polskich Linii Lotniczych LOT. Teraz zostały te samoloty udostępnione. Może gdyby były udostępnione wcześniej, to sytuacja byłaby inna. Niewątpliwie mamy do czynienia z zaniedbaniami, jeżeli chodzi o 36. specjalny pułk lotnictwa transportowego. Przypomnę, z prasy dowiedziałem się o tym, że na przykład dowódca tego pułku, wymieniony przez ministra obrony narodowej, nie miał uprawnień do pilotowania tupolewów, a więc podstawowych samolotów, największych samolotów w tym pułku.

K.G.: Panie pośle, zbliżają się wakacje parlamentarne. Jak pan sądzi, jaki będzie efekt tych wakacji, kiedy posłowie wrócą na Wiejską? Coś się zmieni w naszym politycznym życiu, a zwłaszcza w politycznym języku? Bo to, co w tej chwili ma miejsce, dla wielu osób jest po prostu niestrawne.

M.B.: Ja bym oczekiwał od polityków PO, bo jednak ta agresja wychodzi z tamtej strony, żeby zmienili swój sposób działania. Przecież pan Janusz Palikot jest jednym z liderów PO, zasiada w pierwszej ławie, to jest oznaka możliwości i wpływów pana Palikota. Oczekiwałbym zmiany też postawy na przykład marszałka Niesiołowskiego. Minister Bartoszewski, przypomnę kampanię wyborczą, pan Władysław Bartoszewski nie jest emerytem, który opisuje polską rzeczywistość, tylko jest urzędującym ministrem w rządzie Donalda Tuska. Ja bym oczekiwał zmiany tego języka. Natomiast ze strony sejmu, nowego marszałka sejmu oczekiwałbym tego, że zostaną podjęte prace na przykład nad projektem ustawy Prawa i Sprawiedliwości zgłoszonym przez Joannę Kluzik-Rostkowską o stworzeniu warunków do powstawania miniprzedszkoli i miniżłobków. Można przyjąć tę ustawę, ona leży w zamrażarce marszałka Komorowskiego od połowy 2008 roku. Będzie jak znalazł 1 września, kiedy rozpocznie się rok szkolny. Jest drugi projekt ustawy na przykład o obniżeniu do 50% opłat za przejazdy komunikacją dla studentów, można przyjąć teraz, na tym posiedzeniu sejmu, będzie jak znalazł 1 października, kiedy rozpocznie się rok akademicki. No ale widać politycy PO są zainteresowani czym innym.

K.G.: No to zobaczymy, jak to będzie wyglądało po wakacjach, panie pośle. Dziękuję. Mariusz Błaszczak, poseł Prawa i Sprawiedliwości, nasz gość.

M.B.: Bardzo dziękuję, dobrego dnia państwu życzę.

(J.M.)